– Rosyjska polityka energetyczna zamieniła się w jedną, wielką symulację. Poprzez mylenie swoich partnerów i próby skłócenia ich, rosyjski monopolista chce zabezpieczyć swój status w Unii Europejskiej. Wprowadzanie zamieszania i nacisk przy użyciu terrorystów w Donbasie to instrumenty polityki Moskwy wykorzystywane w celu realizacji jej celów – ocenia Anton Antonenko.
Według rosyjskiego ministerstwa energetyki data, w której odbędą się następne rozmowy Komisja Europejska-Ukraina-Rosja poświęcone przywróceniu dostaw rosyjskiego gazu nad Dniepr zostanie ogłoszona we wtorek. Negocjacje były kilkukrotnie odkładane. Rosjanie obarczają winą za opóźnienia twarde stanowisko Kijowa. W ramach wstępnego porozumienia, którego część warunków kwestionują Ukraińcy, Rosja mogłaby dostarczyć w okresie zimowym 5 mld m3 surowca w cenie $385/1000m3 z możliwością podwojenia wolumenu dostaw. To cena jest głównym punktem spornym. Ukraina kwestionuje także sposób wyliczania długu gazowego przez Rosjan. Sprawę komentuje Anton Antonenko, ekspert DiXi Group i dziennikarz portalu Ukrainska Energetyka.
– Skoro Rosja używa gazu jako broni politycznej, stanowisko Kijowa jest bardzo proste. Mocno wierzymy, że cena surowca powinna być kształtowana w sposób uczciwy i transparentny. Cena podyktowana przez Gazprom po Euromajdanie została umotywowana politycznie. Miała ukarać Ukrainę za wybór europejskiej perspektywy. Dlatego walczymy o zmianę kontraktu gazowego i formuły cenowej na uczciwe, logiczne i transparentne. Gazprom oferuje z kolei ręcznie sterowany rabat przyznany na mocy decyzji politycznej rządu. To propozycja nie do zaakceptowania. Uważamy, że Rosja nie jest partnerem godnym zaufania a jej rząd może w przyszłości wysunąć w tym kontekście polityczne rządania w celu przejęcia kontroli nad polityką Ukrainy – ocenia specjalista z Ukrainy. – Nasz kolejny postulat to racjonalny i przejrzysty tranzyt gazu ziemnego. Kraje Unii Europejskiej kupują obecnie surowiec na zachodniej granicy Ukrainy. Rosja pompuje gaz na nasze terytorium, my ślemy je na zachodnią granic, gdzie Gazprom otrzymuje go z powrotem i sprzedaje krajom Unii. To przeszkoda dla uczynienia z Ukrainy strony procesu tranzytowego. Przeniesienie punktów odbioru na wschodnią granicę da większą kontrolę Kijowowi a tranzyt stanie się efektywny i przejrzysty.
– Jest także kwestia „długu gazowego” – dodaje Antonenko. – Rosja chce aby wszyscy uwierzyli, że Ukraina zalega za przeszłe dostawy i chce od niej pieniędzy. Ale ten apel jest przedwczesny bo Kijów skierował sprawę ceny do Sądu Arbitrażowego w Sztokholmie. Naftogaz ocenił, że jeśli sąd ustali, że cena oferowana przez Rosjan była sprawiedliwe, Ukraina zapłaci dług, ale jeśli osądzi przeciwnie, wtedy Gazprom będzie musiał zrewidować cenę i swoje szacunki na temat długu. Komisja Europejska pracuje nad tymczasową ceną opartą o średnie. Rosja jest jednak głucha na argumenty. Z jednej strony symuluje zabiegi o „efektywne ofertę”, z drugiej ponawia nieuzasadnione żądania. Ta retoryka pokazuje, że Gazprom nie szuka rozwiązania problemu, lecz dąży do jego pogłębienia.
– Rosja chce cofnąć postęp negocjacji, czekając na rozpoczęcie zimy i naciskając mocniej na kraje Unii Europejskiej, aby te zaniechały rewersowych dostaw gazu ziemnego na Ukrainę. Rosjanie wykonują radykalne kroki na rzecz obniżenia dostaw do UE. W ten sposób tworzą napięcie polityczne i wykorzystują do realizacji swoich postulatów. Odgrywają jednocześnie rolę negocjatora i szantażysty – uważa rozmówca BiznesAlert.pl. – Ukraina jest członkiem Wspólnoty Energetycznej i walczy w celu użycia unijnej legislacji w negocjacjach z Gazpromem. Chce uzyskać porozumienie, które będzie zgodne ze wspólnymi, europejskimi normami. Są one proste i zrozumiałe. Nie są jednak korzystne dla Rosji, ponieważ ta chce aby jej firmy mogły nadal używać swej przewagi w krajach Europy.
– Jesteśmy pewni, że Komisja Europejska powinna wesprzeć Ukrainę i przekształcić je w format KE plus Ukraina oraz kraj trzeci – Rosja. Byłby to jasny przekaz na temat stanu rzeczy dla Gazpromu. Tymczasem próby usatysfakcjonowania szantażysty z dużym prawdopodobieństwem nie przyniosą oczekiwanego efektu – kończy ekspert.