Energochłonność polskiej gospodarki od 1995 roku spadła o połowę. W tym czasie PKB Polski się podwoił, a zużycie energii praktycznie pozostało bez zmian. Wciąż jednak zapotrzebowanie na energię jest o 1/5 wyższe niż na przykład w Niemczech. Zdaniem banku DNB oraz firmy doradczej Deloitte szybszy wzrost gospodarczy do 2030 roku sprawiłby, że popyt na energię, szczególnie ze strony przemysłu, spadałby szybciej niż w wariancie wolniejszego wzrostu. Nowe inwestycje są energooszczędne.
Według rządowej prognozy zawartej w dokumencie „Polityka energetyczna Polski do 2030 roku” zapotrzebowanie na energię pierwotną do 2030 roku miało wzrosnąć z 93,3 Mtoe (milionów ton ekwiwalentu ropy naftowej) w roku 2010 do 118,5. Wstępne wyniki prognozy z 2014 r. zakładają praktycznie zerowy wzrost zapotrzebowania, co wynika ze zwiększenia efektywności energetycznej gospodarki.
Jak w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes zauważa Artur Tomaszewski, prezes zarządu DNB Bank Polska SA, zapotrzebowanie na energię można jednak jeszcze bardziej ograniczyć poprzez rozsądne inwestycje.
– Przemysł poradził sobie z obniżeniem konsumpcji energii i na tle krajów rozwiniętych wypada pod tym względem przyzwoicie – wskazuje Artur Tomaszewski. – Sytuacja wygląda gorzej w sektorze usług, komunikacji oraz w transporcie.
Z opracowanego przez bank DNB i firmę doradczą Deloitte modelu zużycia energii finalnej wynika, że im wyższy wzrost gospodarczy Polska będzie notować w kolejnych latach, tym wolniej będzie rosło zapotrzebowania na energię.
– Wzrost gospodarczy na poziomie średnio 3 proc. rocznie może spowodować, że więcej będziemy inwestować w technologie energooszczędne. Paradoksalnie zatem większy wzrost PKB spowoduje mniejszy popyt na energię elektryczną niż wolniejszy rozwój, na poziomie 1,5 proc. średnio co roku – zauważa Tomaszewski.
Jak przekonuje prezes zarządu DNB Bank Polska, sektor energetyczny reinwestuje prawie dwukrotnie więcej niż wynosi średnia w polskim przemyśle.
– Robi to konsekwentnie od co najmniej pięciu lat, każdego roku obserwujemy wzrost inwestycji w tym sektorze – precyzuje Tomaszewski. – W najbliższych latach proces ten będzie kontynuowany, chociażby w energetyce odnawialnej. Pojawia się bowiem wymóg, by do 2020 roku jedną piątą miksu energetycznego stanowiły źródła odnawialne. Będzie to oznaczało więcej niż podwojenie mocy produkcyjnych.
Rentowność sektora – zdaniem Artura Tomaszewskiego – powinny natomiast zapewnić stabilne koszty surowców. Jak wynika z prognozy DNB i Deloitte, cena ropy naftowej ustabilizuje się na poziomie nieco wyższym niż obecnie.
– Poziom ok. 80 dolarów nie powinien zostać obniżony. W kolejnych latach przewidujemy bardzo niewielki wzrost cen ropy naftowej do poziomu około 85-86 dolarów – prognozuje Tomaszewski. – Ceny gazu w ostatnim czasie rosły, chociaż rewolucja łupkowa w Stanach Zjednoczonych i przygotowanie amerykańskiej infrastruktury do eksportu, który może nastąpić w perspektywie najbliższych trzech lat, powinny przyczynić się do światowego spadku cen tego surowca.
Na rentowność branży, a w rezultacie efektywność energetyczną polskiej gospodarki, jak wskazuje Tomaszewski, wpływ będą także miały decyzje polityczne związane z prawami do emisji dwutlenku węgla. W bilansie Polski najważniejszym surowcem energetycznym wciąż jest węgiel, który pokrywa ok. połowy zapotrzebowania na energię pierwotną (ropa naftowa daje ok. 25 proc., a gaz ziemny ok. 15 proc.).
– Polska energetyka w dającej się przewidzieć perspektywie oparta będzie w znacznym stopniu na węglu, choć jego udział będzie malał – przekonuje Tomaszewski. – Zasadniczy wpływ na koszty produkcji oraz cenę energii będzie miał więc system ETS (Europejski System Handlu Emisjami – red.) i cena uprawnień do emisji dwutlenku węgla.