icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Fedorska: Czy Belgia wróci do atomu?

W dniu 26 maja Belgowie głosowali na posłów do parlamentu europejskiego, krajowego oraz trzech parlamentów w regionach autonomicznych. Belgia jest podzielona na region waloński, flamandzki oraz stołeczny region brukselski. Każda z tych jednostek autonomicznych ma własny system partyjny i partie polityczne prowadzą odrębne regionalne kampanie wyborcze. Konsekwencją tak daleko posuniętego federalizmu są bardzo niestabilne rządy na szczeblu federalnym. Obecny rząd liberalnego premiera Charlesa Michela (43) od grudnia zeszłego roku był rządem mniejszościowym. W grudniu flamandzcy nacjonaliści z Nowego Sojuszu Flamandzkiego (N-VA) opuścili koalicję rządzącą. Kością niezgody był światowy pakt ONZ dotyczący migracji – pisze Aleksandra Fedorska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Belgowie są nie tylko podzieleni pod względem polityki migracyjnej. Polityka energetyczna to kolejny temat ostrej walki politycznej. Szczególnie kontrowersyjnie dyskutowana jest kwestia belgijskich elektrowni atomowych w Tihange i Doel. W 2003 r. rząd premiera Guy Verhofstadta zdecydował o rezygnacji z energii jądrowej do 2025 r.. Obecnie wkład energii nuklearnej w belgijskie zużycie energii pierwotnej wynosi prawie 20%. W przypadku energii elektrycznej elektrownie w Tihange i Doel odpowiadają za ponad połowę produkcji krajowej. Realizacja wygaszenia elektrowni atomowych w ciągu sześciu lat wydaje się nierealna. Jednocześnie partie socjalistyczne, partie zielone oraz socjaldemokratyczne i liberalno-konserwatywne wykluczają kontynuację produkcji energii w belgijskich elektrowniach atomowych po 2025 roku.

Diametralnie odmienny punkt widzenia przedstawiają największa flamandzka partia polityczna N-VA oraz populiści z Vlaams Belang (VB). N-VA opowiada się za utrzymaniem dwóch lub trzech reaktorów w elektrowniach jądrowych po 2025 roku. Ponadto rozważana jest budowa kolejnych reaktorów jądrowych czwartej generacji. „Dopóki kompetencje w zakresie polityki energetycznej są podzielone między rząd federalny i regiony, niemożliwe jest opracowanie spójnej długoterminowej strategii energetycznej” – głosi N-VA i proponuje, aby politykę energetyczną integralnie powiązać z państwem federalnym.

Vlaams Belang sprzeciwia się wycofaniu z energii jądrowej i wygaszeniu elektrowni atomowych. „Obawiam się, że w rządzie brakuje obecnie realizmu i że przymusowe, zbyt szybkie przejście na energię odnawialną — wraz z wyłączeniem energii jądrowej — będzie miało poważne i negatywne konsekwencje dla przeciętnego mieszkańca Flamandii”, powiedział flamandzki poseł Stefaan Sintobin (VB).

Podczas gdy belgijska scena polityczna zajęta była dyskusją na temat przyszłości elektrowni jądrowych w Tihange i Doel po 2025 roku, Jean-Pierre Clamadieu, szef francuskiego koncernu Engie, do którego nalezą wszystkie reaktory w Belgii, ogłosił, że wychodzi z założenia, że Tihange i Doel będą działały aż do 2045 roku.

Czy ta dalekosiężna i profetyczna wypowiedz okaże się samospełniającą przepowiednią lub zwykłym farmazonem pokażą nie tylko wyniki wyborów parlamentarnych w Belgi, ale tradycyjnie bardzo trudny, długi oraz nieprzewidywalny proces kształtowania się belgijskiego rządu federalnego.

W dniu 26 maja Belgowie głosowali na posłów do parlamentu europejskiego, krajowego oraz trzech parlamentów w regionach autonomicznych. Belgia jest podzielona na region waloński, flamandzki oraz stołeczny region brukselski. Każda z tych jednostek autonomicznych ma własny system partyjny i partie polityczne prowadzą odrębne regionalne kampanie wyborcze. Konsekwencją tak daleko posuniętego federalizmu są bardzo niestabilne rządy na szczeblu federalnym. Obecny rząd liberalnego premiera Charlesa Michela (43) od grudnia zeszłego roku był rządem mniejszościowym. W grudniu flamandzcy nacjonaliści z Nowego Sojuszu Flamandzkiego (N-VA) opuścili koalicję rządzącą. Kością niezgody był światowy pakt ONZ dotyczący migracji – pisze Aleksandra Fedorska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Belgowie są nie tylko podzieleni pod względem polityki migracyjnej. Polityka energetyczna to kolejny temat ostrej walki politycznej. Szczególnie kontrowersyjnie dyskutowana jest kwestia belgijskich elektrowni atomowych w Tihange i Doel. W 2003 r. rząd premiera Guy Verhofstadta zdecydował o rezygnacji z energii jądrowej do 2025 r.. Obecnie wkład energii nuklearnej w belgijskie zużycie energii pierwotnej wynosi prawie 20%. W przypadku energii elektrycznej elektrownie w Tihange i Doel odpowiadają za ponad połowę produkcji krajowej. Realizacja wygaszenia elektrowni atomowych w ciągu sześciu lat wydaje się nierealna. Jednocześnie partie socjalistyczne, partie zielone oraz socjaldemokratyczne i liberalno-konserwatywne wykluczają kontynuację produkcji energii w belgijskich elektrowniach atomowych po 2025 roku.

Diametralnie odmienny punkt widzenia przedstawiają największa flamandzka partia polityczna N-VA oraz populiści z Vlaams Belang (VB). N-VA opowiada się za utrzymaniem dwóch lub trzech reaktorów w elektrowniach jądrowych po 2025 roku. Ponadto rozważana jest budowa kolejnych reaktorów jądrowych czwartej generacji. „Dopóki kompetencje w zakresie polityki energetycznej są podzielone między rząd federalny i regiony, niemożliwe jest opracowanie spójnej długoterminowej strategii energetycznej” – głosi N-VA i proponuje, aby politykę energetyczną integralnie powiązać z państwem federalnym.

Vlaams Belang sprzeciwia się wycofaniu z energii jądrowej i wygaszeniu elektrowni atomowych. „Obawiam się, że w rządzie brakuje obecnie realizmu i że przymusowe, zbyt szybkie przejście na energię odnawialną — wraz z wyłączeniem energii jądrowej — będzie miało poważne i negatywne konsekwencje dla przeciętnego mieszkańca Flamandii”, powiedział flamandzki poseł Stefaan Sintobin (VB).

Podczas gdy belgijska scena polityczna zajęta była dyskusją na temat przyszłości elektrowni jądrowych w Tihange i Doel po 2025 roku, Jean-Pierre Clamadieu, szef francuskiego koncernu Engie, do którego nalezą wszystkie reaktory w Belgii, ogłosił, że wychodzi z założenia, że Tihange i Doel będą działały aż do 2045 roku.

Czy ta dalekosiężna i profetyczna wypowiedz okaże się samospełniającą przepowiednią lub zwykłym farmazonem pokażą nie tylko wyniki wyborów parlamentarnych w Belgi, ale tradycyjnie bardzo trudny, długi oraz nieprzewidywalny proces kształtowania się belgijskiego rządu federalnego.

Najnowsze artykuły