Po przedstawieniu przez niemiecką minister środowiska Svenję Schulze planu dotyczącego podatku od emisji CO2, przedstawiciele biznesu opublikowali raport ekspercki, w którym podkreślili alternatywny handel emisjami.
Pomysł polega na tym, że firmy musiałyby kupować prawa do emisji CO2. Z takim certyfikatem emisji mogłyby one zdecydować: emitować CO2 lub zainwestować w przyjazną środowisku alternatywę i sprzedać certyfikat. Tak więc cenę CO2 określiłby rynek, a nie państwo, jak w przypadku podatku od emisji CO2. – Byłby to rozsądny system. Ważne jest jednak, abyśmy określili granicę – ograniczając to, co nam zostało, aby naprawdę osiągnąć cel 1,5 stopnia – uważa Lukas Köhler, ekspert ds. klimatu FDP.
Zaletą handlu emisjami jest to, że państwo ustala stałą ilość uprawnień, więcej dwutlenku węgla nie może być wyemitowane. Liczba certyfikatów jest zmniejszana co roku. Od 2005 roku w Europie wprowadzono handel emisjami dla elektrowni i energochłonnego przemysłu – na przykład hut stali. Politycy tacy jak Lukas Köhler wzywają do włączenia sektorów transportu i ciepłownictwa do europejskiego handlu emisjami.
Jednak w przypadku sektorów potrzebne są różne ceny. W przypadku elektrowni nawet niska cena węgla ułatwi inwestowanie w zielone alternatywy. Jednak dla osób dojeżdżających do pracy lub właścicieli mieszkań alternatywy są znacznie droższe – na przykład samochód elektryczny lub nowe ogrzewanie. Tutaj cena CO2 musiałaby być znacznie wyższa. Minister środowiska Schulze z SPD jest krytyczna co do tego pomysłu: – Łatwo powiedzieć, że jest to cena, która bardzo szybko może być bardzo wysoka – każdy musiałby za to zapłacić, a nie każdy będzie w stanie to zrobić. Ja też chcę ochrony klimatu jest sukcesem i musimy zabrać jak najwięcej ludzi – przekonywała.
Dzięki podatkowi od emisji CO2 można z góry określić, jak powinna być cena. Firmy i konsumenci mogą się do niego dostosować. Dlatego Schulze proponuje podatek od emisji CO2 – z odszkodowaniem społecznym.
Inny problemem handlu emisjami jest to, że wszystkie kraje UE musiałyby zgodzić się na jego rozszerzenie. Jest to mało prawdopodobne, dlatego kanclerz Merkel zaproponowała: – I tak musielibyśmy wymyślić dodatkowy system, ponieważ wtedy nie będziemy mogli po prostu wprowadzić go do systemu europejskiego, jeśli nie ma decyzji całej Unii Europejskiej – mówiła kanclerz. Oznaczałoby to oddzielne certyfikaty tylko dla Niemiec.
Tagesschau/Michał Perzyński