– Nasi partnerzy w UE nie muszą nas lubić, wystarczy, że zaakceptują fakt, że polska ścieżka do osiągnięcia neutralności klimatycznej jest dużo dłuższa i bardziej kręta niż ta za Łabą oraz, że nie zrezygnujemy z prowadzenia rozsądnej polityki energetycznej godzącej interesy gospodarki z koniecznością dbania o środowisko w którym na co dzień żyjemy – pisze Sylwester Kamiński, współpracownik BiznesAlert.pl.
50 lat temu odkryto pierwsze duże złoże norweskiej ropy „Ekofisk”, które będzie jeszcze eksploatowane przez kolejne 40 lat, a od niedawna także przez nasz PGNiG. W Polsce od 1965 roku pracuje już rurociąg „Przyjaźń” tłoczący ropę do rafinerii w Płocku ze złóż zachodniej Syberii. W kolejnych latach do połowy lat 70tych wybudowano w Polsce i uruchomiono w Gdańsku Port Północny z Naftoportem, gdańską rafinerię oraz rurociąg Pomorski łączący Naftoport z rafinerią w Płocku i rurociągiem „Przyjaźń”, tym samym zbudowano spójny system infrastruktury logistycznej ropy naftowej zapewniający niezależność kierunków i źródeł dostaw. W tym czasie na Zachodzie między połową lat 70tych a latami 90 tymi i później powstawały na Morzu Północnym i Norweskim rurociągi łączące złoża ropy np Forties i gazu Europipe I oraz Europipe II z kontynentem, a w Polsce powstał Gazociąg Jamalski i na tym praktycznie nowe inwestycje w polską infrastrukturę transportującą węglowodory się skończyły. Przez ponad 15 lat od zakończenia budowy gazociągu Jamalskiego w 1999 roku aż do 2015 roku kiedy pierwszy gazowiec z ładunkiem katarskiego LNG wpłynął do nowego terminala LNG w Świnoujściu, nie wybudowano nic, co wzmocniłoby system bezpieczeństwa energetycznego Polski, a świat pędził dalej i kreował nowe zagrożenia gospodarcze i polityczne, a także sposoby ich rozwiązywania.
Nadciągają zagrożenia
Głównym zadaniem energetyki jest dostarczenie gospodarce kraju możliwie najtańszej energii, bo w ten sposób można wzmocnić jej rozwój i uczynić konkurencyjną wobec innych gospodarek. W ostatnich dniach na łamach BiznesAlert.pl opublikowane zostały dwa istotne artykuły w których przedstawione tezy powinny włączyć dzwonki alarmowe we wszystkich instytucjach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo energetyczne i szerzej za politykę energetyczną naszego państwa.
W pierwszym z nich Teresa Wójcik prezentuje trzy możliwe scenariusze wojny z Iranem i ich wpływ na globalną gospodarkę poprzez gwałtowny wzrost cen ropy naftowej, opracowane przez ekspertów Pentagonu oraz saudyjskiego KAPSARC. Wnioski dla polskiej gospodarki będącej wszakże częścią gospodarki globalnej, a wynikające z omawianych trzech scenariuszy, za wyjątkiem pierwszego, najłagodniejszego, gdzie cena ropy naftowej może osiągnąć poziom 100USD/baryłkę, są bardzo poważne. Przewidywane w drugim scenariuszu ceny ropy naftowej na poziomie 385USD/baryłkę spowolniłyby, a w trzecim powyżej 1000 USD/baryłkę praktycznie zrujnowałyby naszą gospodarkę.
Wójcik: USA już wygrały z Iranem. Scenariusze wojenne a rynek ropy (ANALIZA)
Niemniej groźny jest program „całkowitej dekarbonizacji” energetyki UE do 2050 roku, opisywany w drugim artykule przez Wojciecha Jakóbika, a dotycząca planowanej „drugiej fali dekarbonizacji” unijnej energetyki i postulatu Komisji Europejskiej dotyczącego osiągnięcia całkowitej neutralności klimatycznej do 2050 roku. Tak więc polska energetyka, a tym samym cała gospodarka znalazły się między Scyllą kryzysu irańskiego/bliskowschodniego i rujnującymi je możliwymi gwałtownymi zwyżkami cen ropy naftowej i tym samym gazu ziemnego, a Charybdą nierealnych celów polityki całkowitej neutralności klimatycznej Unii Europejskiej, kwestionującymi wszystkie dotychczasowe zrealizowane i planowane przez Polskę inwestycje strategiczne w węgiel, gaz i być może w energetykę jądrową.
Jakóbik: Gaz odnawialny zamiast Baltic Pipe? Druga fala dekarbonizacji może zagrozić Polsce
Jak się obronić przed kolejnym kryzysem naftowym
Każdy kryzys jest wyzwaniem i katalizatorem nowych rozwiązań, to czy będziemy gotowi myśleć i działać elastycznie i nieszablonowo zależy tylko od naszej determinacji, a historia uczy, że wszystko już było. Przed podobnymi wyzwaniami stanęła kilkanaście lat temu polska bankowość, technologicznie przestarzała, słabsza kapitałowo i działająca na płytszym i bardziej niestabilnym rynku niż zachodnia konkurencja, teoretycznie więc jako słabszy podmiot skazana była na przejęcie, a poradziła sobie wyśmienicie i obroniła się, stając się obecnie podmiotem przejmującym zagraniczną konkurencję, a nie odwrotnie. Receptą na sukces polskiego sektora bankowego było sięgnięcie po najnowsze rozwiązania i pominięcie etapów pośrednich. Czy polska energetyka będzie zdolna przeskoczyć pewien etap rozwoju i dzięki temu zbudować własne przewagi, tak jak polska bankowość, gdzie od razu wdrożono np online banking, apki, wszystko za zero, a pominięto lub wycofano się z rozwijania etapów pośrednich takich jak np płatność czekami, które były i są na Zachodzie stosowane od wielu lat? Przejdźmy najpierw przez teoretycznie możliwy kryzys naftowy związany z konfliktem z Iranem lub innym kluczowym producentem ropy naftowej i gazu, podobny w swoich skutkach do słynnego „szoku naftowego” z lat 70tych ubiegłego wieku. Jakie mogą być rynkowe skutki spodziewanych astronomicznych cen ropy naftowej wywołanych kryzysem na Bliskim Wschodzie? Załóżmy, że poruszać się będziemy w sytuacji „drugiego scenariusza” opisanego w artykule Teresy Wójcik. W tym, scenariuszu kryzys trwałby 90 dni/3 miesiące, a giełdowy poziom cen ropy naftowej osiągnąłby wysokość 385 USD/baryłkę, co uczyniłoby produkcję paliw ze względu na koszt nieopłacalną. W tej sytuacji teoretycznie Polska dysponująca 90 dniowymi zapasami ropy pewnie utrzymałaby koszt produkcji paliw w rafineriach w rozsądnych, akceptowalnych rynkowo granicach cenowych, lecz np groźba przedłużenia kryzysu o kolejny miesiąc, byłaby bardzo poważnym zagrożeniem. Jak się zabezpieczyć przed jego skutkami?
- Działania „na już”: zwiększyć zapasy strategiczne ropy naftowej ( i gazu) do poziomu 120-180 dni. Do potwierdzenia pozostaje czy dysponujemy odpowiednio pojemnymi zbiornikami, aby te zwiększone zapasy ropy magazynować, jeżeli nie to jak długi byłby proces inwestycyjny aby je zbudować? To nie znaczy, że ropa nie będzie dostępna na otwartym rynku, ropa będzie dostępna ale w „nowych, wyższych” cenach (385USD/baryłkę), dlatego zwiększenie zapasów ma za zadanie spowodowanie aby różnica w cenie baryłki ropy pomiędzy tą kupioną wcześniej i składowaną jako zapas strategiczny w Polsce, a tą dostępną na rynku w cenie bieżącej została skonsumowana przez polskie podmioty a nie przez dostawców jako renta kryzysowa.
- Działania „na jutro”: pozyskać dodatkowe koncesje wydobywcze ropy naftowej i gazu np na szelfie norweskim, tak aby dysponować niezależnymi, własnymi, dodatkowymi zdolnościami wydobycia węglowodorów, ponieważ „własny gaz i ropa są najtańsze”.
- Działania na „jutro”: kryzys postawi pod znakiem zapytania rentowność transportu spalinowego ze względu na ceny paliw, lecz z drugiej strony uczyni wreszcie opłacalnym transport używający samochody z silnikami elektrycznymi napędzanymi bateriami. Dlatego proces instalacji punktów ładowania, szybkich ładowarek samochodów elektrycznych na stacjach benzynowych powinien zdecydowanie przyspieszyć.
- Działania na „pojutrze”: kryzys może spowodować zwiększenie rentowności inwestycji w instalacje do tankowania wodoru, przy obecnych cenach paliw opłacalność takich inwestycji stoi pod znakiem zapytania.
Tak jak „nie da się wejść do tej samej rzeki”, tak po zakończeniu ewentualnego kryzysu irańskiego wraz z zawirowaniami rynkowymi cen ropy naftowej rzeczywistość gospodarcza będzie już inna. Stoimy u progu przełomu technologicznego w motoryzacji i jedynie niskie ceny paliw pochodzących z ropy naftowej powodują, że transport elektryczny nie jest w stanie rozwijać się samoistnie bez wsparcia finansowego państwa i konkurować skutecznie z tradycyjnym transportem. Jest wielce prawdopodobne, że po spodziewanym kryzysie naftowym transport elektryczny osiągnie rynkową masę krytyczną i będzie rozwijał się samodzielnie, wspierany jedynie coraz bardziej rygorystycznymi regulacjami dotyczącymi poziomu emisji spalin, a zapotrzebowanie rynku na ropę naftową i produkty z niej pochodzące znacząco spadnie. Oczywiście należy mieć świadomość, że to będzie proces rozgrywany w czasie, ale w tym wypadku mówimy o perspektywie kilku/kilkunastu nie kilkudziesięciu lat.
Śmierć polskiej gospodarki jako skutek szybkiego wprowadzenia „całkowitej dekarbonizacji”
Podczas ostatniego szczytu UE 20 czerwca 2019 roku poświęconego osiągnięciu neutralności klimatycznej do 2050 roku Polska oraz kilka innych państw z regionu zawetowały przyjęcie wniosków końcowych. Jak już wcześniej wspomniałem, głównym zadaniem energetyki jest dostarczenie gospodarce możliwie najtańszej energii, a polityka energetyczna prowadzona przez państwo powinna funkcjonować w schemacie „źródła energii/ceny energii/bezpieczeństwo energetyczne”. Porównując cele, metody i kalendarz programu osiągnięcia neutralności klimatycznej z rozsądną polityką energetyczną należy stwierdzić, że w tym wypadku mamy do czynienia raczej z ideologią a nie z ekonomią. Biorąc dosłownie zalecenia programu całkowitej dekarbonizacji gospodarki do 2050 roku i pamiętając o wcześniejszych „kluczowych celach” można odnieść też wrażenie, że w tym procesie nie chodzi o złapanie, a o gonienie króliczka, a konkretnie o tworzenie takich warunków regulacji rynkowych wewnątrz UE, aby uniemożliwić gospodarkom spoza kilku gospodarek „rdzenia technologicznego” Unii Europejskiej na uzyskanie swobody wyboru kalendarza ścieżki dojścia do zakładanych celów, a tym samym ograniczyć ich konkurencyjność przez konieczność inwestowania w technologie którymi dysponują obecnie jedynie kraje „rdzenia technologicznego”. W takiej sytuacji wszystkie dotychczasowe inwestycje energetyki w nowe, niskoemisyjne bloki węglowe, rurociągi i bloki gazowe, a być może w energetykę atomową będą jak krew w piach, ponieważ zmieniło się „aktualnie” preferowane źródło energii, zamiast gazu ziemnego, biogaz i zapewne zmieni się jeszcze wielokrotnie. Nie od rzeczy należy wspomnieć też o wsparciu ideologicznym różnych organizacji jako narzędzia wywierania presji na kraje nieakceptujące przeprowadzenia kolejnej gospodarczej utopii tym bardziej, że istnieje świat, gospodarka poza UE. Jak pisze Jerzy Dudek „Bolesny paradoks dla Unii Europejskiej… Im UE bardziej „zielona” tym świat bardziej brudniejszy. Im bardziej UE będzie ambitna w polityce klimatycznej, tym gorzej dla świata”. Poza UE panują inne standardy i przemysł na pewno nie będzie się ograniczał vide „Ucieczka emisji”.
Jak utrzymać konkurencyjność gospodarki i zabezpieczyć się przed skutkami wprowadzania całkowitej dekarbonizacji?
- Konsekwentnie realizować długoterminowe cele przyjęte w polityce energetycznej funkcjonującej w schemacie „żródła energii/ceny energii/bezpieczeństwo energetyczne”. Wszystkie „wielkie” projekty jak gazociąg Baltic Pipe, rozbudowa terminala LNG w Świnoujściu, budowa nowych bloków węglowych (Ostrołęka) czy gazowych (Dolna Odra) będące w trakcie realizacji muszą być bezwzględnie kontynuowane.
- Wchodzić w nowe źródła wytwarzania energii wtedy gdy osiągają próg rentowności, „Morawiecka: Offshore się po prostu opłaca”
- Opisywane wcześniej ryzyko kryzysu naftowego może przyśpieszyć rozwój trasportu bazującego na silnikach elektrycznych, dlatego należy wspierać inwestycje w te technologie
- Realizować pilotażowe inwestycje jako poligony doświadczalne dla opracowania własnych, nowych, obecnie nierentownych technologii pozyskiwania źródeł energii
- Rozpocząć program budowy energetyki jądrowej zarówno dużych, „systemowych” reaktorów jak i małych, eksperymentalnych tzw. SMR
Nasi partnerzy w UE nie muszą nas lubić, wystarczy, że zaakceptują fakt, że polska ścieżka do osiągnięcia neutralności klimatycznej jest dużo dłuższa i bardziej kręta niż ta za Łabą oraz, że nie zrezygnujemy z prowadzenia rozsądnej polityki energetycznej godzącej interesy gospodarki z koniecznością dbania o środowisko w którym na co dzień żyjemy.