Być może Nord Stream 2 powstaje w pierwszej kolejności po to, by Rosja mogą dzielić Europę. Dowodem może być kolejny spór o projekt, tym razem wokół projektu sankcji USA – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Nord Stream 2 wciąż dzieli. Politico cytowane przez Onet donosi, że „Unii trudno jest jednak wypracować jednolitą politykę w sprawie Nord Stream, ponieważ kraje członkowskie są głęboko podzielone w sprawie tego projektu.”
– Wysiłki unijnych dyplomatów w Waszyngtonie, reprezentujących cały blok, są torpedowane przez kraje takie jak Polska, która opowiada się za wprowadzeniem sankcji. Z kolei Niemcy, jako jeden z głównych orędowników projektu, są przeciw – tłumaczy Anca Gurzu odpowiedzialna za artykuł. – Nie jesteśmy zadowoleni z tej sytuacji, ponieważ właśnie tego nie powinniśmy robić jako UE – mówi POLITICO Klaus-Dieter Borchardt, zastępca dyrektora generalnego w departamencie energetyki Komisji Europejskiej. – To nie służy Unii Europejskiej, ponieważ powinniśmy mówić jednym głosem.
Zgadzam się z komisarzem Bochardtem, że Unia Europejska powinna mówić jednym głosem w energetyce. Nie mówi, a jednym z powodów jest zgoda na projekty takie, jak Nord Stream 2 podtrzymywana przez Niemcy i mniej widocznych zwolenników tego projektu w Europie pomimo obiektywnych argumentów przeciwko niemu artykułowanych m.in. przez wspomnianą Komisję Europejską.
Nie warto sprowadzać dyskusji do poszukiwania winnych całego zamieszania, choć nie byłoby trudno ich znaleźć. Wspólna reakcja europejska na ten projekt to rewizja dyrektywy gazowej, która nie zablokuje Nord Stream 2, ale narzuci regulacje antymonopolowe ograniczające negatywne oddziaływanie tego gazociągu na rynek Europy Środkowo-Wschodniej szukającej alternatywy do gazu z Rosji. To kompromis na miarę możliwości europejskich, choć wbrew oczekiwaniom zwolenników stanowczej polityki wobec reżimu Władimira Putina.
Sankcje USA byłyby uderzeniem w firmy europejskie zaangażowane w projekt. Być może wkalkulowały one już to ryzyko w swą działalność, o czym mogą świadczyć stonowane wypowiedzi przedstawicieli Shell, Uniper, Allseas i Saipemu. Państwa stojące za tymi firmami nie zrobiły nic, aby zatrzymać ich zaangażowanie.
To powtórka z historii, w której jeszcze Ronald Reagan próbował zablokować Gazociąg Jamalski i nie zdołał przez opór w Europie. Proponowane sankcje amerykańskie mogą również nie zadziałać albo wręcz nie zostać wprowadzone, jeżeli nie doprowadzą do refleksji w stolicach broniących Nord Stream 2. Dopóki Europa nie zechce, nie będzie mówić jednym głosem, niezależnie od tego, co zrobi Donald Trump.
Jakóbik: Rosjanie mogą uwikłać Baltic Pipe w spór o Nord Stream 2