Po sobotnich atakach na instalację oczyszczania i stabilizacji ropy w Arabii Saudyjskiej i reakcji prezydenta USA Donalda Trumpa, który zagroził odwetem sprawcom, doszło do największego skoku notowań ropy od 1991 roku. Ceny wzrosły w poniedziałek na początku sesji handlowej do ponad 66 USD za baryłkę ropy typu Brent.
Skoki cen ropy
Początkowo ceny za baryłkę skoczyły do blisko 60 dolarów za ropę amerykańską i 66 za Brent, odpowiednio o ponad 15 proc. i blisko 20 proc. Notowania zaczęły nieco spadać, gdy inwestorów uspokoiły wiadomości o uruchomieniu strategicznych rezerw surowca.
Amerykański minister energii Rick Perry powiedział jednak, że podejmowanie obecnie decyzji o uruchomieniu rezerw strategicznych „jest nieco przedwczesne”. Najbogatsze państwa świata mają łącznie rezerwy ropy rzędu 2 mld baryłek, a sama Arabia Saudyjska ma zapasy, które wystarczą na 27 dni.
Po ataku spadek wydobycia
Po ataku wydobycie saudyjskiej ropy zmniejszyło się o połowę, co spowodowało zmniejszenie podaży surowca na globalnych rynkach o 5 proc. Oznacza to wzrosty cen dla konsumentów, które dotkną szczególnie kraje azjatyckie, będące głównymi odbiorcami saudyjskiej ropy. Japonia jest prawie w 100 proc. zależna od dostaw surowca z Arabii Saudyjskiej, a Chiny importują stamtąd jedną piątą dostaw.
Wyższe ceny ropy dla krajów azjatyckich spowodowują zakłócenia w całym azjatyckim łańcuchu dostaw i sprawią, że dla zachodnich konsumentów wzrosną ceny większości importowanych z Dalekiego Wschodu dóbr, „od sprzętu medycznego i elektroniki po żywność” – powiedział w rozmowie z agencją AP szef analiz firmy S&P Global Platts Chris Midgley.Trump zagroził już w niedzielę uderzeniem odwetowym sprawcom ataku, a wcześniej szef amerykańskiej dyplomacji Mike Pompeo oskarżył Iran o zniszczenie saudyjskich instalacji naftowych. Do ataku przyznały się jemeńskie szyickie milicje Huti, wspierane przez Teheran w wojnie z sunnickimi państwami Zatoki Perskiej, którym przewodzi Rijad.
Pomoc USA
W poniedziałek Trump obiecał, że Stany Zjednoczone pomogą swym sojusznikom na Bliskim Wschodzie po sobotnich atakach. „Nie potrzebujemy ropy naftowej ani gazu z Bliskiego Wschodu i w rzeczywistości mamy tam bardzo niewiele tankowców, ale pomożemy naszym sojusznikom!” – napisał na Twitterze.
Według ekspertów cytowanych przez Associated Press groźba konfliktu w rejonie Zatoki Perskiej jest receptą na dalsze podbijanie cen ropy.
Polska Agencja Prasowa