Gdyby taka decyzja zapadła w 2021 roku, wiązałoby się to z tragiczną w skutkach przerwą w dostawach gazu, na co nasza sieć przesyłowa oraz klienci nie mogą sobie pozwolić – powiedział prezes PGNiG Piotr Woźniak podczas V Ogólnopolskiego Szczytu Gospodarczego odbywającego się w Siedlcach.
Prezes PGNiG na OSG 2019
28 października 2016 roku Komisja Europejska zgodziła się, aby Gazprom wykorzystał 80 procent przepustowości OPAL do 2033 roku, dzięki czemu mógł słać więcej gazu z Rosji do Niemiec przez Nord Stream. 10 września Sąd Unii Europejskiej cofnął decyzję Komisji. Dzięki decyzji, Gazprom mógł przesyłać aż 58,8 mld m sześc. PGNiG, PGNiG Supply and Trading GmbH, Naftogaz oraz rządy Polski, Litwy i Łotwy zaskarżyły decyzję w grudniu 2016 roku.
– Gdyby OPAL nie został przyhamowany, tak jak stało się to w 2019 roku, to według zapowiedzi Gazpromu zabrakłoby nam gazu w południowo-wschodniej Polsce. Gdyby nie udało się zahamować OPAL-u, zwiększone wolumeny gazu płynęłyby gazociągiem Nord Stream 1. Udało się go zahamować, więc ten brakujący wolumen gazu, o który Gazprom musi zmniejszyć przesył OPAL, będzie przesyłany przez Ukrainę więc częściowo przez przejście w Drozodwiczach musi trafić do Polski.
PGNiG zaznaczył, że nie tęskni za dostawami gazu od Gazpromu. – Jeszcze przez najbliższe 3 lata będzie dostarczał. Gdyby wyrok ws. OPAL zapadł w 2021 roku, wiązałoby się to z tragiczną w skutkach przerwą w dostawach gazu, na co nasza sieć przesyłowa oraz klienci nie mogą sobie pozwolić – powiedział.
Opracował Piotr Stępiński