Wiceminister gospodarki, pełnomocnik rządu ds. restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego, Wojciech Kowalczyk przedstawił wczoraj „Plan naprawczy” nie tyle sektora górniczego, co bankrutującej Kompanii Węglowej. Rada Ministrów przyjęła uchwałę akceptującą tę propozycję.
Po zmarnowanym całym ubiegłym roku nie ulega wątpliwości, że Plan jest spóźniony. Należałoby go od dziś zacząć wprowadzać w życie, aby osiągnąć pozytywny efekt. Tyle, że obejmuje on wyłącznie Kompanię Węglową, a nie cały sektor górnictwa węgla kamiennego. Cele dokumentu są niewątpliwie słuszne, bo stawiają na „zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego państwa poprzez dostawy krajowego węgla kamiennego do elektrowni w perspektywie kolejnych 30 lat, zagwarantowanie wsparcia finansowego dla pracowników kopalń przeznaczonych do wygaszenia, a ponadto kontynuację wydobycia węgla kamiennego na Śląsku na zasadach ekonomicznie uzasadnionych.”
Przewiduje się również zwiększenie wydobycia w kopalniach rentownych (ale wyłącznie z Kompanii Węglowej) i mających potencjał poprawy produkcji „poprzez wprowadzenie 6-dniowego tygodnia pracy oraz zwiększenie w nich zatrudnienia górników dołowych”. 6-dniowy tydzień pracy oznacza, że wydobycie będzie trwało 6 dni, ale górników obowiązuje 5-dniowy tydzień pracy (z gwarancją wolnych niedziel), co oznacza, że zwiększenie zatrudnienia górników dołowych jest całkowicie realne. Mogłabym wyliczyć jeszcze szereg innych projektowanych rozwiązań przewidzianych „Planem”, które oby tylko udało się zrealizować. Jednakże ważniejsze są wątpliwości, czy właśnie się uda.
Plan naprawczy powinien mieć dokładnie sprecyzowany przedmiot naprawczych działań. W tytule figuruje on jako Plan naprawczy Kompanii Węglowej SA, a żeby nie było wątpliwości, co do proponowanych naprawczych rozwiązań, stwierdza się w dokumencie, że „mają one na celu zwiększenie efektywności działania KW SA, obniżenie kosztów jej funkcjonowania, utworzenie przejrzystej struktury organizacyjnej, z uwzględnieniem potrzeb sektora związanych z projektami inwestycyjnymi”. Czyli priorytet ma ratowanie Kompanii Węglowej? Nie wiadomo tylko – czy przed negatywnym scenariuszem czyli chaotyczną upadłością likwidacyjną, czy jednak z celem przywrócenia jej racjonalnego („zwiększenie efektywności”) działania?
Z treści komunikatu po posiedzeniu Rady Ministrów wynika, że podstawowe założenia Planu naprawczego to podział majątku KW SA na trzy grupy. Pierwsza – cztery kopalnie, w których wydobycie nie jest ekonomicznie uzasadnione trafią do Spółki Restrukturyzacji Kopalń SA w celu wygaszenia działalności. Druga – dziewięć kopalń, w których wydobycie jest ekonomicznie sensowne, zostanie przeniesionych do utworzonej przez Węglokoks nowej spółki celowej (SPV). Trzecia – pozostawienie w Kompanii Węglowej majątku niezwiązanego z działalnością górniczą z przeznaczeniem do likwidacji, co oznacza sprzedaż majątku. Jedna kopalnia będzie sprzedana do Węglokoksu SA. Generalnie oznacza to likwidację kopalń nierentownych z przyczyn ekonomicznych oraz stworzenie warunków do konkurencyjnego działania dla kopalń z perspektywą rynkową, ale w ramach nowej struktury. Działania naprawcze wobec KW SA to wyłącznie ochrona przed chaotyczną upadłością. Czy to jest w gruncie rzeczy głównym celem programu autorstwa Wojciecha Kowalczyka?
Drugi poważny problem to kwestia dialogu społecznego. Wczoraj po południu po podaniu przez media informacji o przyjęciu przez rząd Planu naprawczego, druga zmiana w kopalni Chwałowice pozostała na dole i grozi strajkiem okupacyjnym. Związkowy Sztab Protestacyjno-Strajkowy przypomina o deklaracjach premiera Donalda Tuska, który przyznając rację związkowcom, obiecał „podjęcie natychmiastowych działań na rzecz naprawy górnictwa węgla kamiennego”, deklarując jednocześnie, że proces naprawczy nie będzie się wiązał z likwidacją kopalń i zwalnianiem pracowników. Związkowcy z Kompanii Węglowej przypominają o ustaleniach z premier Ewą Kopacz i wicepremierem Januszem Piechocińskim, którzy zapewniali „konsultowanie założeń nowego programu naprawczego oraz uzgodnienia jego ostatecznej wersji z przedstawicielami strony społecznej”. Związkowcy mają swoje racje, czyli zapewnienia szefów rządu.
To były zobowiązania polityczne, podejmowane w konfliktowych sytuacjach, obecnie – wyjaśniają eksperci – mamy do czynienia z konkretną sytuacją ekonomiczną, wobec której zobowiązania polityczne są nie do dotrzymania. Rząd w tej sytuacji podejmuje jednak ryzyko właśnie polityczne, tym większe, że istotnie wymigał się od trudnej konsultacji z górnikami. Jednak należało podjąć to ryzyko, z pewnością mniejsze, niż prawdopodobne obecnie burzliwe protesty w roku wyborczym.