Wenezuela walczy z kryzysem gospodarczym i problemami sektora ropy z pomocą prywatyzacji. Tak bankrutuje mit alterglobalistycznego raju Hugo Chaveza, który płonie od kilku lat i nie może przestać – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Wenezuelska firma PDVSA proponuje głęboką restrukturyzację i przekazanie lwiej części wydobycia firmom prywatnym. Działa ona w sposób nieefektywny do stopnia, który spowodował, że fiskalna granica opłacalności wydobycia wenezuelskiego jest szacowana na 216 dolarów. Przy takiej cenie budżet alterglobalistycznego raju jest wypłacalny, tymczasem baryłka Brent kosztuje 15-20 dolarów z dużymi wahaniami wartości. Z kolei PDVSA zabiega o utrzymanie spadającego wydobycia i musi walczyć o klientów obawiających się sankcji USA wprowadzonych względem tej firmy. Robi to z pomocą rabatów, które dodatkowo obniżają rentowność tego biznesu. Cena wenezuelskiej ropy jest wyceniana według Reutersa na 16-18 dolarów za baryłkę.
Tymczasem oferent subsydiów w postaci zakupu ropy wenezuelskiej bez względu na straty, czyli rosyjski Rosnieft Trading działający tam wbrew interesom ekonomicznym na zlecenie Kremla przestał odbierać surowiec PDVSA. Razem z TNK Trading z Rosji trafił w marcu na listę sankcji USA za wsparcie reżimu Wenezueli. Amerykanie oferują obecnie Caracas wsparcie ekonomiczne w zamian za transformację polityczną ku demokratyzacji. Uroku dodaje zjawisku fakt, że minister ropy Wenezueli to Tarek el-Aissami objęty sankcjami USA w 2017 roku za podejrzenie przemytu narkotyków, a prezes PDVSA został nim tylko przez fakt, że miał szczęście być kuzynem nieżyjącego wodza rewolucji socjalistycznej Hugo Chaveza.
Plan PDVSA zakłada obniżenie udziałów w szeregu złóż z 60 do 50,1 procent i wpuszczenie na nie firm prywatnych. Dopóki jednak sankcje USA są w mocy, prywatne firmy zachodnie prawdopodobnie nie wrócą do Wenezueli. Tymczasem pozostaje tam amerykański Chevron zwolniony z sankcji, choć bez możliwości eksportu ropy do USA. Zwolnienie obowiązuje do kwietnia i może nie zostać przedłużone w razie braku porozumienia Caracas i Waszyngtonu. Tymczasem Rosnieft może mieć problem z zastąpieniem zaangażowania amerykańskiego przez sankcje, kryzys cen ropy oraz pandemię koronawirusa razem wzięte.
W ten sposób Amerykanie zawężają pole manewru reżimowi Nicolasa Maduro, który musi zapoczątkować zmiany polityczne, jeśli chce pomocy firm naftowych z zagranicy. Tak płonie raj alterglobalistyczny zaprojektowany przez Hugo Chaveza, który doprowadził do nacjonalizacji sektora wydobywczego. Jedyny lek na jego obecne problemy to prywatyzacja i przejęcie udziałów w koncesjach przez koncerny zagraniczne, czyli przeciwieństwo socjalistycznego marzenia zmarłego prezydenta. Jego następca, Nicolas Maduro, ma trudny orzech do zgryzienia.