Bieliszczuk: USA chcą być liderem rywalizacji jądrowej z Chinami i Rosją (ROZMOWA)

11 maja 2020, 07:30 Atom

Amerykańska strategia nuklearna zakłada, że to USA mają być liderem globalnym. Rzucą wyzwanie Chinom i Rosji, między innymi w Europie. To temat rozmowy z Bartoszem Bieliszczukiem z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

BiznesAlert.pl: Co oznacza przyjęcie raportu o „Odbudowie amerykańskiej przewagi w dziedzinie energetyki jądrowej? Czemu temat pojawia się teraz?

Bartosz Bieliszczuk: W ostatnich latach dużo słychać o USA jako „energetycznym supermocarstwie”, o dynamicznym wzroście produkcji gazu i ropy ze złóż niekonwencjonalnych i eksporcie amerykańskiego LNG. Jednocześnie – jak stwierdza wspomniany dokument – branża wydobycia uranu czy wytwarzania energii jądrowej w USA znajdują się w trudnej sytuacji. Stany Zjednoczone mają nawet być blisko „utraty zdolności produkcji paliwa jądrowego krajowego pochodzenia”.

Jednocześnie rosyjski, państwowy Rosatom zapewnia sobie kontrakty na budowę kolejnych elektrowni jądrowych, zwiększając rosyjskie wpływy np. w Turcji, a Chiny mają coraz większe ambicje i możliwości by wejść na rynki zagraniczne. Nawiasem mówiąc: ok. 13 procent popytu na uran w amerykańskich reaktorach pokrył w 2018 roku import z Rosji. Dokument należy zatem odczytywać jako reakcję na te wyzwania, zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Strategia podkreśla, że to USA muszą być liderem.

Dla kogo jest to większe wyzwanie? Dla Rosji czy Chin?

To Rosja jest mocno obecna na globalnym rynku, ale zobaczymy, jak działania USA będą wyglądały w praktyce. Strategia uznaje jednak za wyzwanie potencjał zarówno FR, jak i Chin. Oba kraje wykorzystuję państwowe koncerny do budowy swoich wpływów, jednak warto wskazać na istotne różnice.

Rosja jest jednym z liderów branży nuklearnej o ogromnym doświadczeniu i know-how w całym łańcuchu dostaw (wydobycie i wzbogacanie uranu, fabrykacja i utylizacja paliwa oraz oczywiście konstrukcja elektrowni z rosyjskimi reaktorami). Pomimo doniesień o problemach czy incydentach przy niektórych inwestycjach (np. w Ostrowcu na Białorusi czy Akkuyu w Turcji), rosyjski Rosatom pozyskuje nowe kontrakty oraz obecny jest w krajach UE i/lub NATO – od Turcji, Bułgarii, Węgry, aż po Finlandię.

Wiąże się to ze zwiększaniem wpływów politycznych i gospodarczych Rosji (np. poprzez wielomiliardowe kredyty na budowę elektrowni), co budzi zrozumiały niepokój USA i znajduje odbicie w amerykańskiej strategii.

Warto również wspomnieć o jeszcze jednym wymiarze działań Rosatomu. Koncern ten dywersyfikuje swoje portfolio, tj. skupia się nie tylko na energetyce jądrowej ale także technologiach związanych z OZE. Inwestuje w farmy wiatrowe, technologie związane z magazynowaniem energii (w tym produkcją litu). Stwarza to nowe możliwości zawierania „transakcji wiązanych” – wraz z umowami na współpracę w obszarze energetyki jądrowej (np. w Ameryce Południowej) koncern może starać się wejść w projekty związane np. litem.

Jeśli chodzi o Chiny, to posiadają one niewątpliwy atut: doświadczenie na ogromnym rynku wewnętrznym, dzięki czemu krajowe koncerny mogły zdobyć odpowiednie know-how. W latach 2010-18, wytwarzanie energii w elektrowniach jądrowych Państwa Środka wzrosło z ok. 74 do 294 TWh, a Chiny awansowały pod tym względem na trzecie miejsce na świecie (za USA i Francją), wyprzedzając takie potęgi jak Rosja czy Korea Płd.

Natomiast jeśli chodzi o rynek globalny to, w przeciwieństwie do Rosjan, Chiny dopiero stawiają pierwsze kroki. „Towarem eksportowym” ma być chiński reaktor Hualong-1. W przyszłym roku uruchomiona ma zostać pierwsza zagraniczna elektrownia wykorzystująca ten reaktor – w Pakistanie. Niezwykle ważna dla Chińczyków jest Wielka Brytania. Dopuszczenie Hualong-1 do eksploatacji przez brytyjskiego regulatora (procedura jest w toku) będzie sporym sukcesem. Pozytywny wynik tego procesu w Wielkiej Brytanii, rozwiniętym, zachodnim kraju o sprawdzonych regulacjach i instytucjach jest niezwykle istotnym krokiem dla promocji chińskiej technologii nuklearnej.

O ile sam proces oceny konstrukcji Hualong-1 przez brytyjskiego regulatora to kwestia techniczna, to jeśli mówimy o kwestiach wizerunkowych, to tutaj zaczynają się dla Chińczyków schody. Kontrowersje wokół 5G i Huawei bynajmniej nie służą budowaniu wizerunku Chin, jako kraju któremu chciałoby się powierzyć budowę krytycznej infrastruktury. Dodajmy do tego jeszcze tuszowanie przez ChRL wybuchu epidemii COVID-19. Nie jest to wprawdzie bezpośrednio związane z branżą nuklearną, jednak trudno sobie wyobrazić, by nie miało wpływu na debatę nt. chińskich inwestycji w niektórych krajach.

Wracając do strategii jądrowej USA: ciekawy w tym kontekście jest jeden z celów stawianych w dokumencie – wejście Amerykanów na rynki zdominowane przez podmioty rosyjskie i chińskie. W krótkim terminie interesująca może być np. dalsza współpraca Westinghouse i Ukrainy w dywersyfikacji paliwa jądrowego dla elektrowni ukraińskich.

Jak taka rywalizacja może wpłynąć na rozwój energetyki jądrowej? Czy pojawią się nowe technologie?

Prace nad nowymi technologiami, np. w Rosji, trwają od dawna, niezależnie od planów USA. Rosja i Chiny konsekwentnie próbują zapewnić sobie status globalnych czempionów nuklearnych.

Ciekawą kwestią będzie natomiast obserwowanie rozwoju tzw. małych reaktorów modułowych (SMR). Strategia USA przewiduje ich przyszłe wykorzystanie np. przez wojsko dla zapewnienia dostaw energii w odizolowanych obszarach. W przypadku faktycznego zastosowania SMR zobaczymy na ile zostaną rozpowszechnione, czy znajdzie się dla nich rynek i czy będą w stanie konkurować z innymi źródłami energii. Niemniej sam fakt umieszczenia SMR w strategii USA jest pewnym sygnałem.

Rozmawiał Mariusz Marszałkowski

Postępy nowego atomu w USA