icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Marszałkowski: Czy Łukaszenka porzuci rewers naftowy z Polski za poparcie Putina?

W najbliższym czasie ma dojść do wizyty Aleksandra Łukaszenki w Moskwie, która nie jest zaskoczeniem. Po początkowym „głośnym milczeniu” i analizie sytuacji u swojego bliskiego sojusznika, Rosja postanowiła w pełni poprzeć Łukaszenkę. Jaka jest cena tego poparcia? Jedną z ofiar układu może być rewers naftowy z Polski na Białoruś – zastanawia się Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.

Rachunek z Moskwy

Wcześniejsze wizyty Łukaszenki czy to w Moskwie czy w Soczi z tego roku miały całkiem inny charakter. Pomimo słabości Białorusi, Łukaszenka siadał do stołu z Putinem jak równy z równym. Ta wizyta ma jednak inny charakter. Po wstępnym ustaleniach, które zaszły w ostatnich tygodniach m.in z premierem Rosji Michaiłem Miszustinem, Łukaszenka jedzie na spotkanie z Putinem aby podpisać rachunek wystawiony przez Rosję. Biorąc pod uwagę pozycję Łukaszenki wcale nie będzie on niski.

Dotychczas prezydent Białorusi próbował sprawiać wrażenie polityka, który lawirował i godził interesy pomiędzy Rosją a Zachodem. Starał się w relacjach z Rosją pokazywać, że na Zachodzie na niego „czekają”. Wykorzystywał momenty politycznej i ekonomicznej słabości Rosji, aby zyskiwać coś dla siebie. Dla siebie, bo często wcale nie miało to wiele wspólnego z interesem państwa, którym rządził.

Teraz sytuacja jest odmienna. Łukaszenka jest słaby, większość społeczeństwa jest jemu przeciwna. Nie udała się farsa wyborcza. Nie udała się kampania, która z tradycyjną akcją tego typu też wiele wspólnego nie miała. Łukaszenka utrzymuje się u władzy tylko dlatego, że wciąż zapewnia stabilność wąskiej grupie elity, siłowików i tych, którzy w demokratycznym, wolnym i sprawiedliwym społeczeństwie w najlepszym przypadku salwowaliby się ucieczką do Rosji. Utrzymuje się również dlatego, że wsparcie udzieliła mu Moskwa. Czas jednak zacząć spłacać dług wdzięczności. A pozycji interesujących Rosję jest sporo w gospodarce i polityce.

Gaz

Pierwszym elementem jest kwestia białoruskiego długu wobec Gazpromu. Po białoruskich żądaniach obniżenia cen gazu z Rosji, Gazprom odpowiedział wyliczeniami na temat rzekomego zadłużenia. Na początku czerwca dług miał wynosić 166 mln dolarów. Obecnie jest szacowany na ponad 328 mln dolarów. Jednym z pierwszych efektów rozmów Łukaszenki i Miszustina jest zapewnienie strony białoruskiej o tym, że ureguluje w pełni zobowiązania wobec rosyjskiej spółki. Minister energetyki Rosji poinformował siódmego września, że strony doszły do wstępnego porozumienia o tym, iż jeszcze we wrześniu dług zostanie w całości spłacony. Nie on jest jednak dla Rosji najważniejszy. Kluczowe mogą okazać się negocjacje, które nastąpią po jego uregulowaniu. Strona rosyjska od początku komunikowała, że ustalenie warunków dostaw gazu na Białoruś od 1 stycznia 2021 roku będą możliwe dopiero po spłaceniu wszelkich zobowiązań. Z obecnej umowy nie jest zadowolona strona białoruska, która uważa, że powinna płacić za gaz mniej niż na przykład Niemcy (z racji bliskości politycznej i geograficznej), ale także Gazprom nie jest zadowolony. Już podczas ubiegłorocznych negocjacji spółka ta oczekiwała podwyżki cen gazu dla Białorusi z obecnych 127 dolarów za tys. m sześc. do 156 dolarów za tys. m sześc. Możliwe, że w obecnych realiach negocjacyjnych, Białorusini będą zmuszeni zawrzeć kontrakt na mniej korzystnych warunkach.

Ropa

Kolejnym elementem sporów, który szczególnie mocno wybrzmiał w tym roku, były warunki dostaw ropy rosyjskiej do rafinerii białoruskich. Mińsk wykorzystał trudną dla Rosji sytuacje związaną z globalną sytuacją na rynkach ropy do uzyskania korzystnych dla siebie warunków zakupu ropy rosyjskiej. Ponadto, pierwszy raz od wielu lat realizował w miarę regularne dostawy ropy spoza Rosji. Dostawy te pochodziły głównie z Azerbejdżanu, ale też z USA, Arabii Saudyjskiej czy Norwegii. Prawdopodobne kolejną pozycją na rachunku Moskwy wobec Mińska jest zaprzestanie prób dywersyfikacji dostaw ropy naftowej.

Niepewna jest tutaj realizowana przez PERN inwestycja mająca na celu umożliwienie rewersowego tłuczenia ropy naftowej w kierunku wschodnim. Według prezesa PERN, fizycznie taka możliwość miała pojawić się już pod koniec bieżącego roku. Warto jednak zaznaczyć, że prace te służą modernizacji przesyłu ropy w Polsce i przydadzą się operatorowi niezależnie od losu rewersu na Białoruś. Ten rewers znacznie podniósłby jednak ich opłacalność ekonomiczną.

Pod znakiem zapytania stać może kwestia własnościowa rafinerii białoruskich. Już teraz Rafineria Mozyrska w ponad 40 procentach należy do rosyjskiego Słavnieftu. Możliwe, że Rosja będzie chciała zwiększyć udział kompanii naftowych w strukturze akcjonariatu tych zakładów. Warto pamiętać, że odpowiadają one za około 20 procent białoruskiego PKB. W tym miejscu należy nadmienić, że takie przejęcie z rynkowego punktu widzenia nie jest rosyjskim firmom potrzebne. Jednak z politycznego aspektu, kolejne inwestycje rosyjskie na Białorusi jeszcze bardziej umacniałyby pozycje Moskwy w rozmowach z władzami w Mińsku. Bez względu jakiej orientacji one by nie były.

Konkretem ostatnich dni jest zapowiedź Mińska o przekierowaniu eksportu produktów naftowych z litewskiej Kłajpedy do rosyjskiego portu w Ust-Łudze. Nie jest to nowy pomysł. Pojawił się po raz pierwszy w 2015 roku. Dotychczas jednak Białorusini nie byli zainteresowani korzystaniem z rosyjskich portów przy eksporcie produktów naftowych.

Białoruś eksportuje około 10,5 mln ton rocznie paliw różnego rodzaju. Trzy mln ton trafia na Ukrainę, pozostały wolumen przez porty bałtyckie (głównie Kłajpedę) dociera na rynki światowe. Wybór bałtyckich portów motywowany jest kwestiami ekonomicznymi. Według wyliczeń Kommiersanta wysyłka tony paliwa przez port w Ust-Łudze kosztowałby Białorusinów 12,7 euro natomiast koszt wysyłki tony paliwa przez Kłajpedę kosztuje 5,7 euro.  Dodatkowo, odległość między Windawą a Nowopołockiem jest mniejsza niż między Nowopołockiem a Ust-Ługą. Pomimo wprowadzenia 50 procent rabatu na przewóz białoruskich produktów naftowych przez rosyjskie koleje, wolumen przesyłu pozostał na niskim poziomie. Biorąc po uwagę fakt, że z każdym rokiem do 2024 roku, ceny rosyjskiej ropy dla Białorusi będą wzrastać a marża zakładów – spadać, przekierowanie eksportu paliw na porty rosyjskie będzie skrajnie nieopłacalne ekonomicznie.

Jednak i ta sprawa prawdopodobnie zostanie załatwiona po myśli Rosji. Według słów rzecznika Biełnaftachimu, strona białoruska rozpoczyna negocjacje z Rosjanami na temat warunków oraz wolumenów wysyłki paliw przez port Ust-Ługa. Aleksandr Nowak wskazał jednocześnie, że rozmowy już trwają, i że jest „nakaz, aby efekty można było zobaczyć już w najbliższych tygodniach”.

Polityka

Poza aspektami gospodarczymi, Rosji może zależeć na przyspieszeniu zahamowanego procesu integracji z Białorusią Do tej port Łukaszenka był przeciwny powstawaniu ponadnarodowych organów władz, instytucji czy sądów. Teraz może jednak się okazać, że jego pozycja jest na tyle słaba, że będzie zmuszony zaakceptować rosyjskie warunki integracji, jak powołanie jednego systemu sądowniczego, jednego banku centralnego z rublem rosyjskim jako wspólną walutą czy też stworzenie wspólnych organów podatkowych i celnych. To ostatnie jest szczególnie ważne dla Białorusi, gdyż część cła ze sprzedaży produktów naftowych trafia właśnie do budżetu republiki.

Rosyjski rachunek może dotyczyć również zaprzestania przez Białoruś kontrabandy unijnych towarów objętych rosyjskimi sankcjami. W przeszłości regularnie dochodziło do przypadków nanoszenia znaków białoruskiej produkcji na towary wyprodukowane przykładowo w Polsce. Czasami dochodziło do absurdów jak określanie jako białoruskie produktów egzotycznych jak banany czy krewetki. Ta działalność akceptowana przez Mińsk dawała mu przychody jako pośrednikowi. Trudno zrozumieć, aby Łukaszenka mając świadomość korzyści ekonomicznych, jednym z pierwszych elementów szantażu wobec Polski i Litwy świadomie wykorzystał zablokowanie możliwości „rebrandingu” towarów sprzedawanych dalej w Rosji. Chyba, że pojawi się takie żądanie Moskwy.

Dodatkowych elementów jest jednak znacznie więcej jak na przykład oficjalne uznanie aneksji Krymu, uznanie parapaństw Osetii czy Abchazji albo zezwolenie na budowę rosyjskiej bazy wojskowej na terytorium Białorusi.

Lista żądań jest długa, a pozycja Łukaszenki nie pozwala na specjalne opieranie się. Na szali znajduje się już nie tylko jego prezydentura, ale wolność a może nawet i życie.

W najbliższym czasie ma dojść do wizyty Aleksandra Łukaszenki w Moskwie, która nie jest zaskoczeniem. Po początkowym „głośnym milczeniu” i analizie sytuacji u swojego bliskiego sojusznika, Rosja postanowiła w pełni poprzeć Łukaszenkę. Jaka jest cena tego poparcia? Jedną z ofiar układu może być rewers naftowy z Polski na Białoruś – zastanawia się Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.

Rachunek z Moskwy

Wcześniejsze wizyty Łukaszenki czy to w Moskwie czy w Soczi z tego roku miały całkiem inny charakter. Pomimo słabości Białorusi, Łukaszenka siadał do stołu z Putinem jak równy z równym. Ta wizyta ma jednak inny charakter. Po wstępnym ustaleniach, które zaszły w ostatnich tygodniach m.in z premierem Rosji Michaiłem Miszustinem, Łukaszenka jedzie na spotkanie z Putinem aby podpisać rachunek wystawiony przez Rosję. Biorąc pod uwagę pozycję Łukaszenki wcale nie będzie on niski.

Dotychczas prezydent Białorusi próbował sprawiać wrażenie polityka, który lawirował i godził interesy pomiędzy Rosją a Zachodem. Starał się w relacjach z Rosją pokazywać, że na Zachodzie na niego „czekają”. Wykorzystywał momenty politycznej i ekonomicznej słabości Rosji, aby zyskiwać coś dla siebie. Dla siebie, bo często wcale nie miało to wiele wspólnego z interesem państwa, którym rządził.

Teraz sytuacja jest odmienna. Łukaszenka jest słaby, większość społeczeństwa jest jemu przeciwna. Nie udała się farsa wyborcza. Nie udała się kampania, która z tradycyjną akcją tego typu też wiele wspólnego nie miała. Łukaszenka utrzymuje się u władzy tylko dlatego, że wciąż zapewnia stabilność wąskiej grupie elity, siłowików i tych, którzy w demokratycznym, wolnym i sprawiedliwym społeczeństwie w najlepszym przypadku salwowaliby się ucieczką do Rosji. Utrzymuje się również dlatego, że wsparcie udzieliła mu Moskwa. Czas jednak zacząć spłacać dług wdzięczności. A pozycji interesujących Rosję jest sporo w gospodarce i polityce.

Gaz

Pierwszym elementem jest kwestia białoruskiego długu wobec Gazpromu. Po białoruskich żądaniach obniżenia cen gazu z Rosji, Gazprom odpowiedział wyliczeniami na temat rzekomego zadłużenia. Na początku czerwca dług miał wynosić 166 mln dolarów. Obecnie jest szacowany na ponad 328 mln dolarów. Jednym z pierwszych efektów rozmów Łukaszenki i Miszustina jest zapewnienie strony białoruskiej o tym, że ureguluje w pełni zobowiązania wobec rosyjskiej spółki. Minister energetyki Rosji poinformował siódmego września, że strony doszły do wstępnego porozumienia o tym, iż jeszcze we wrześniu dług zostanie w całości spłacony. Nie on jest jednak dla Rosji najważniejszy. Kluczowe mogą okazać się negocjacje, które nastąpią po jego uregulowaniu. Strona rosyjska od początku komunikowała, że ustalenie warunków dostaw gazu na Białoruś od 1 stycznia 2021 roku będą możliwe dopiero po spłaceniu wszelkich zobowiązań. Z obecnej umowy nie jest zadowolona strona białoruska, która uważa, że powinna płacić za gaz mniej niż na przykład Niemcy (z racji bliskości politycznej i geograficznej), ale także Gazprom nie jest zadowolony. Już podczas ubiegłorocznych negocjacji spółka ta oczekiwała podwyżki cen gazu dla Białorusi z obecnych 127 dolarów za tys. m sześc. do 156 dolarów za tys. m sześc. Możliwe, że w obecnych realiach negocjacyjnych, Białorusini będą zmuszeni zawrzeć kontrakt na mniej korzystnych warunkach.

Ropa

Kolejnym elementem sporów, który szczególnie mocno wybrzmiał w tym roku, były warunki dostaw ropy rosyjskiej do rafinerii białoruskich. Mińsk wykorzystał trudną dla Rosji sytuacje związaną z globalną sytuacją na rynkach ropy do uzyskania korzystnych dla siebie warunków zakupu ropy rosyjskiej. Ponadto, pierwszy raz od wielu lat realizował w miarę regularne dostawy ropy spoza Rosji. Dostawy te pochodziły głównie z Azerbejdżanu, ale też z USA, Arabii Saudyjskiej czy Norwegii. Prawdopodobne kolejną pozycją na rachunku Moskwy wobec Mińska jest zaprzestanie prób dywersyfikacji dostaw ropy naftowej.

Niepewna jest tutaj realizowana przez PERN inwestycja mająca na celu umożliwienie rewersowego tłuczenia ropy naftowej w kierunku wschodnim. Według prezesa PERN, fizycznie taka możliwość miała pojawić się już pod koniec bieżącego roku. Warto jednak zaznaczyć, że prace te służą modernizacji przesyłu ropy w Polsce i przydadzą się operatorowi niezależnie od losu rewersu na Białoruś. Ten rewers znacznie podniósłby jednak ich opłacalność ekonomiczną.

Pod znakiem zapytania stać może kwestia własnościowa rafinerii białoruskich. Już teraz Rafineria Mozyrska w ponad 40 procentach należy do rosyjskiego Słavnieftu. Możliwe, że Rosja będzie chciała zwiększyć udział kompanii naftowych w strukturze akcjonariatu tych zakładów. Warto pamiętać, że odpowiadają one za około 20 procent białoruskiego PKB. W tym miejscu należy nadmienić, że takie przejęcie z rynkowego punktu widzenia nie jest rosyjskim firmom potrzebne. Jednak z politycznego aspektu, kolejne inwestycje rosyjskie na Białorusi jeszcze bardziej umacniałyby pozycje Moskwy w rozmowach z władzami w Mińsku. Bez względu jakiej orientacji one by nie były.

Konkretem ostatnich dni jest zapowiedź Mińska o przekierowaniu eksportu produktów naftowych z litewskiej Kłajpedy do rosyjskiego portu w Ust-Łudze. Nie jest to nowy pomysł. Pojawił się po raz pierwszy w 2015 roku. Dotychczas jednak Białorusini nie byli zainteresowani korzystaniem z rosyjskich portów przy eksporcie produktów naftowych.

Białoruś eksportuje około 10,5 mln ton rocznie paliw różnego rodzaju. Trzy mln ton trafia na Ukrainę, pozostały wolumen przez porty bałtyckie (głównie Kłajpedę) dociera na rynki światowe. Wybór bałtyckich portów motywowany jest kwestiami ekonomicznymi. Według wyliczeń Kommiersanta wysyłka tony paliwa przez port w Ust-Łudze kosztowałby Białorusinów 12,7 euro natomiast koszt wysyłki tony paliwa przez Kłajpedę kosztuje 5,7 euro.  Dodatkowo, odległość między Windawą a Nowopołockiem jest mniejsza niż między Nowopołockiem a Ust-Ługą. Pomimo wprowadzenia 50 procent rabatu na przewóz białoruskich produktów naftowych przez rosyjskie koleje, wolumen przesyłu pozostał na niskim poziomie. Biorąc po uwagę fakt, że z każdym rokiem do 2024 roku, ceny rosyjskiej ropy dla Białorusi będą wzrastać a marża zakładów – spadać, przekierowanie eksportu paliw na porty rosyjskie będzie skrajnie nieopłacalne ekonomicznie.

Jednak i ta sprawa prawdopodobnie zostanie załatwiona po myśli Rosji. Według słów rzecznika Biełnaftachimu, strona białoruska rozpoczyna negocjacje z Rosjanami na temat warunków oraz wolumenów wysyłki paliw przez port Ust-Ługa. Aleksandr Nowak wskazał jednocześnie, że rozmowy już trwają, i że jest „nakaz, aby efekty można było zobaczyć już w najbliższych tygodniach”.

Polityka

Poza aspektami gospodarczymi, Rosji może zależeć na przyspieszeniu zahamowanego procesu integracji z Białorusią Do tej port Łukaszenka był przeciwny powstawaniu ponadnarodowych organów władz, instytucji czy sądów. Teraz może jednak się okazać, że jego pozycja jest na tyle słaba, że będzie zmuszony zaakceptować rosyjskie warunki integracji, jak powołanie jednego systemu sądowniczego, jednego banku centralnego z rublem rosyjskim jako wspólną walutą czy też stworzenie wspólnych organów podatkowych i celnych. To ostatnie jest szczególnie ważne dla Białorusi, gdyż część cła ze sprzedaży produktów naftowych trafia właśnie do budżetu republiki.

Rosyjski rachunek może dotyczyć również zaprzestania przez Białoruś kontrabandy unijnych towarów objętych rosyjskimi sankcjami. W przeszłości regularnie dochodziło do przypadków nanoszenia znaków białoruskiej produkcji na towary wyprodukowane przykładowo w Polsce. Czasami dochodziło do absurdów jak określanie jako białoruskie produktów egzotycznych jak banany czy krewetki. Ta działalność akceptowana przez Mińsk dawała mu przychody jako pośrednikowi. Trudno zrozumieć, aby Łukaszenka mając świadomość korzyści ekonomicznych, jednym z pierwszych elementów szantażu wobec Polski i Litwy świadomie wykorzystał zablokowanie możliwości „rebrandingu” towarów sprzedawanych dalej w Rosji. Chyba, że pojawi się takie żądanie Moskwy.

Dodatkowych elementów jest jednak znacznie więcej jak na przykład oficjalne uznanie aneksji Krymu, uznanie parapaństw Osetii czy Abchazji albo zezwolenie na budowę rosyjskiej bazy wojskowej na terytorium Białorusi.

Lista żądań jest długa, a pozycja Łukaszenki nie pozwala na specjalne opieranie się. Na szali znajduje się już nie tylko jego prezydentura, ale wolność a może nawet i życie.

Najnowsze artykuły