Rewolucja łupkowa kojarzy się z przełomową zmianą w dziedzinie światowego handlu ropą, w której Stany Zjednoczone w ciągu dekady zmieniły się z importera w jednego z najważniejszych eksporterów. W Rosji termin ten kojarzy się negatywnie, jednak i ona będzie musiała przejść transformację, jeżeli chce liczyć się na rynku wydobycia i handlu węglowodorami – pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.
Barbarzyńskie łupki
Władimir Putin już podczas konferencji „Rosja woła!” w 2019 roku mówił o wydobyciu ropy niekonwencjonalnej jako czynie barbarzyńskim. – Tam, gdzie stosowana jest technologia wydobycia ropy łupkowej, ludzie pozbawieni są dostępu do czystej wody pitnej. My w Rosji nie potrzebujemy takiego rodzaju wydobycia, mimo że mogłoby to przynieść korzyści ekonomiczne, ponieważ mamy wystarczającą ilość złóż ropy zarówno na lądzie, jak i szelfie. Faktem jest, że technologie wykorzystywane do produkcji ropy łupkowej są barbarzyńskie i niszczą środowisko – głosił.
Jednak patrząc na dane rosyjskich zasobów ropy i obecnego oraz prognozowanego wydobycia, te słowa jedynie zaklinają rzeczywistość, wobec tego, co już starają się robić rosyjskie koncerny naftowe.
Niekonwencjonalne zasoby
W nomenklaturze rosyjskiej złoża niekonwencjonalne (również łupkowe) nazywane są TrIZ -Трудноизвлекаемые запасы, czyli rezerwy trudne do odzyskania. Nie ma jednej podstawowej definicji tego określenia, można jedynie odwołać się do definicji figurującej w jednym z rozporządzeń ministerstwa zasobów naturalnych Rosji z 1998 roku, według której „trudnymi do odzyskania rezerwami należy uznać zasoby, których ekonomicznie opłacalny rozwój można przeprowadzić jedynie przy użyciu metod i technologii, które wymagają większych nakładów kapitałowych i kosztów operacyjnych w porównaniu z tradycyjnymi metodami”. Definicja ta jest bardzo mglista i trudno odnieść ją do współczesnych warunków. Jednak korzystając nawet z tak niejednoznacznej definicji, rosyjskie instytucje odpowiedzialne za przygotowywanie strategii oraz prognoz wydobycia biją na alarm. Już dzisiaj około 70 procent wszystkich zdefiniowanych rezerw ropy naftowej w Rosji podlega pod definicję TRIZ. Według rosyjskich opracowań z lat 90., w skład takich trudno wydobywalnych rezerw wchodzą złoża, które cechują się odbiegającymi od norm właściwościami znajdującej się w nich ropy naftowej oraz te, których właściwości geologiczne nie pozwalają na tradycyjne wydobycie, a także ropa pochodząca z wyczerpujących się pól naftowych i złoża znajdujące się daleko od istniejącej infrastruktury.
Kurczące się „łatwe” zasoby
Według danych rosyjskiej agencji zasobów mineralnych Rosendra, zasoby ropy naftowej w kategorii A + B + C1 Rosji wynoszą ponad 18 mld ton. Dla zobrazowania skali, w 2020 roku Rosja wydobyła 512 mln ton surowca. Są to zasoby, które zostały przebadane m.in. poprzez obserwację fizycznego przepływu surowca lub wydobycie w sposób ciągły. Pojawiają się niekiedy zarzuty dotyczące przeszacowania wyników badań przez Rosendrę. Niemniej jednak, zasoby ropy naftowej w Rosji są bardzo duże. Problemem rezerw ropy jest jednak fakt, że około 12 mld ton (czyli 66 procent) należy do kategorii TrIZ. Poziom sczerpania obecnie eksploatowanych złóż wynosi około 60 procent. Złoża te w większości są proste do eksploracji, o nieskomplikowanej budowie geologicznej i nie wymagają dużych nakładów finansowych ani technologicznych.
W ciągu ostatnich kilku lat nie udało się również zniwelować spadków wydobycia poprzez odkrycie nowych pól naftowych. W 2019 roku odkryto 59 nowych miejsc, które zostały zakwalifikowane jako „małe” (zasoby od 1 do 10 mln ton). W pierwszej połowie 2020 roku odkryto 11 nowych pól naftowych, których łączna rezerwa wynosiła 30 mln ton. Nie ma jeszcze raportu za cały rok.
Pomimo braku nowych miejsc, łączne rezerwy ropy naftowej w Rosji wzrosły za sprawą zwiększonych inwestycji w technologie odzysku ropy z wyczerpujących się złóż. Oznacza to, że faktyczne rezerwy ropy rosną, ale jednak rośnie koszt wydobycia i pogarsza się jej jakość. Zastąpienie złóż w najbliższym czasie może być coraz trudniejsze w wyniku zmniejszonych nakładów na poszukiwania. Od 2015 roku koncerny zwiększały kwoty na rzecz poszukiwań nowych złóż z 251 mld rubli (3,4 mld dolarów) do 314 mld rubli (4,3 mld dolarów) w 2019 roku. W 2020 roku, w wyniku spadku cen ropy i pandemii koronawirusa, łączne nakłady inwestycyjne na ten cel spadły do 250 mld rubli, czyli do poziomu sprzed 2015 roku.
Według ministerstwa energetyki Rosji, od 2022 roku zacznie się spadek wydobycia z obecnie eksploatowanych złóż w wyniku ich sczerpania. Do 2035 roku wydobycie ropy może zmaleć do poziomu 310 mln ton (6,4 mln baryłek dziennie), czyli o ponad 40 procent mniej niż w rekordowym 2019 roku, kiedy wydobyto ponad 560 mln ton (11,5 mln baryłek dziennie). Najgorzej sytuacja wygląda w przypadku złóż na obszarze Syberii Zachodniej, gdzie wydobycie może spaść z ponad 330 mln ton 2019 roku do poziomu 180 mln ton w 2035 roku. Jest to szczególnie istotne, gdyż obecnie Rosja eksportuje ponad pięć milionów baryłek ropy dziennie. Reszta jest zużywana na potrzeby wewnętrzne.
Łupki na ratunek
Rozwiązaniem problemów może być wydobywanie ropy nietradycyjnej, czyli wspomnianych wcześniej TrIZ. Rosja, według amerykańskiego departamentu energetyki, zajmuje pierwsze na świecie miejsce pod względem zasobów ropy niekonwencjonalnej. Rezerwy te są szacowane na co najmniej 30 mld ton, choć nie brakuje opinii, że mogą sięgać nawet 150 mld ton ropy.
Główne pokłady rosyjskiej ropy niekonwencjonalnej znajdują się na obszarze Syberii Zachodniej, w pokładach bażenowskim, abałakaskim, achimowskim oraz frołowskim. Trzeba zaznaczyć, że określenie ropy łupkowej jako „trudnej do wydobycia” jest niewłaściwe, ponieważ formacje skalne są jedynie częścią trudnych naftowych depozytów. Np. Gazprom Nieft realizuje wydobycie ropy naftowej z tzw. obręczy olejowej, która również zaliczana jest do gatunku niekonwencjonalnego. Obręcz olejowa występuje jako „cienka” warstwa ropy naftowej, otaczająca podziemny rezerwuar gazu ziemnego. Jej wydobycie także zaliczane jest do gatunków trudno wydobywalnych z racji konieczności opracowania odpowiednich technologii i sprzętu do eksploatacji złoża.
Największym złożem niekonwencjonalnym (i jednocześnie zaliczanym do kategorii TrIZ) w Rosji jest formacja geologiczna Bażenow. Jest to obszar o powierzchni ponad miliona kilometrów kwadratowych. Skały roponośne znajdują się na głębokości 2-3 km w 20-30 metrowych przedziałach. Według Gazprom Nieft, konserwatywne wyliczenia mówią o co najmniej 760 mln ton ropy wydobywalnej z tego złoża. Jednak całkowita ilość ropy znajdująca się w tym obszarze wynosi pomiędzy 18 a 60 mld ton. Formacja ta została odkryta w 1959 roku, jednak plan zagospodarowania złoża narodził się dopiero w XXI wieku. W 2012 roku Gazprom Nieft, wraz z Royal Dutch Shell, powołał spółkę joint venture do rozwoju jednego ze złóż formacji Bażenowa. Firma nosiła nazwę Salym Petrolum Development i miała wydobywać ropę niekonwencjonalną w okolicy miasta Sałym.
Kolejnym zachodnim koncernem, który chciał zaangażować się w rozwój formacji niekonwencjonalnych w Rosji był ExxonMobil. Spółka planowała wspólne projekty wraz z Rosnieftem. Koncern nosiła nazwę Triznieft i miał zajmować się poszukiwaniem i wydobyciem ropy z formacji Bażenow.
Koniec współpracy, początek subsydiarności
Te śmiałe plany zostały pokrzyżowane przez konsekwencje nielegalnej aneksji Krymu przez Rosję oraz doprowadzenia do wybuchu wojny na wschodzie Ukrainy. W efekcie tej agresywnej polityki, UE i USA nałożyły sankcje na rosyjskie podmioty, osoby oraz projekty ekonomiczne, w tym energetyczne. Od tego czasu firmy zachodnie nie mogą współdziałać z rosyjskimi podmiotami przy rozwoju projektów w Arktyce, czy też realizować projektów dotyczących ropy niekonwencjonalnej. Poza brakiem współpracy, Zachód nie mógł dostarczać sprzętu i technologii wymaganej do prowadzenia prac na terenie Rosji.
Skończyła się zatem również współpraca przy rozwoju formacji Bażenow. Od tego czasu ciężar ten spadł na Gazprom Nieft, który stał się liderem w realizowaniu projektów niekonwencjonalnych w Rosji, również za sprawą odgórnie narzuconego nakazu substytucji importu wobec produktów rosyjskiej proweniencji. Według prezesa Gazprom Nieft, już ponad 90 procent importu spółki zostało zastąpione wytworami rosyjskiego przemysłu. Nie ma jednak dokładnych informacji, jakich elementów wciąż nie udało się zastąpić krajową produkcją. Według danych ministerstwa energetyki, dotychczas w sektorze naftowo-gazowym udało się zastąpić połowę urządzeń pochodzenia zachodniego. Najgorzej wyglądają wskaźniki zastępowalności w takich kluczowych segmentach, jak badania sejsmiczne, sprzęt wiertniczy, systemy sterowania, sprzęt do szczelinowania hydraulicznego (frakingu). Niedostateczna jest również moc produkcyjna i zdolność technologiczna rosyjskich zakładów do produkcji samych wiertnic oraz morskich platform wydobywczych i eksploracyjnych.
Z zapowiedzi Gazprom Nieftu wynika, że w 2022 roku wydobycie ropy z Bażenowa stanie się opłacalne ekonomicznie, tzn. cena spadnie do 8,5 tys. rubli za tonę czyli ok. 16 dolarów za baryłkę. Wydobycie do 2025 roku ma wynieść co najmniej milion ton rocznie. Trudno jednak ocenić, na ile rzeczywiste są te zapewnienia. Według doniesień medialnych z 2015 roku, opłacalne wydobycie ropy z formacji Bażenow odbyło się już w 2017 roku. W 2020 roku planowano wydobywać ponad milion ton ropy. Tak się jednak nie stało.
Obecnie z rezerw trudno odzyskiwanych w Rosji wydobywa się rocznie jedynie około osiem procent ropy, czyli mniej więcej 44 mln ton. Rządowa strategia zakłada, że aby utrzymać poziom wydobycia ropy z 2019 roku, w 2025 roku udział wydobycia TRIZ i szelfu morskiego powinien wzrosnąć do poziomu 25 procent.
Przy takim tempie zastępowania zagranicznych komponentów, plan może zostać niezrealizowany, co nie tylko wpłynie na wizerunek Rosji, ale przede wszystkim negatywnie odbije się na jej budżecie, który wciąż jest mocno uzależniony od dochodów ze sprzedaży ropy naftowej. Dodatkowym problemem jest czas na inwestycje, który Rosja zwyczajnie przespała. Zamiast inwestować środki w wymagające ale perspektywiczne złoża ropy niekonwencjonalnej, Kreml wolał medialnie walczyć z łupkami w USA. Czas jest tu kluczowy, ponieważ według wielu analityków, w tym tych powiązanych z koncernami naftowymi, jesteśmy już po tak zwanym „peak oil” czyli górce w światowym popycie na ropę naftową. Z każdym rokiem, w wyniku dążeń do transformacji energetycznej i rozwoju zielonych technologii, w tym związanych z elektromobilnością, spadać będzie zapotrzebowanie na paliwa wysoko emisyjne jak węgiel czy ropa. Niewykluczone zatem, że za kilkanaście lat, kiedy Rosjanie zakończą inwestycję w sektor TrIZ, cena ropy będzie na znacznie niższym poziomie niż teraz, przez co środki ulokowane w te projekty nigdy się nie zwrócą. Jak będzie, czas pokaże.
Marszałkowski: Kreml przykręca śrubę sektorowi ropy (ANALIZA)