Wyszyński: Marynarka Wojenna strzeże energetycznych, ekonomicznych i politycznych bram Polski (ROZMOWA)

0
31
Fot. Łukasz Wyszyński. Grafika: Gabriela Cydejko
Fot. Łukasz Wyszyński. Grafika: Gabriela Cydejko

Marynarka Wojenna to rodzaj sił zbrojnych, który wymaga nakładów. Ze względów historycznych, brak jest w polskim społeczeństwie myślenia o morzu w kontekście korzyści i zysków. To się zmienia w związku z postępującymi inwestycjami m.in. w sektorze energetycznym, jednak proces ten wymaga czasu. Problem jednak w tym, że Marynarka Wojenna może tego czasu nie mieć zbyt wiele – mówi dr Łukasz Wyszyński z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl Dlaczego Morze Bałtyckie jest istotnym akwenem dla Polski? Czy to kwestia dostępu do morza, czy coś więcej niż symbolika?

Dr Łukasz Wyszyński: Po pierwsze, wspomniany dostęp do Morza Bałtyckiego to geograficznie jedyny i bezpośredni dostęp Polski do obszarów morskich. Z tego wynikają kolejne uwarunkowania dla postrzegania tego dostępu przez nasz kraj. Jednym z nich jest wykorzystanie położenia Polski zgodnie z Międzynarodowym Prawem Morza. Na mocy tzw. konwencji jamajskiej Polska posiada wody terytorialne, z wyłączną jurysdykcją prawną, ograniczoną jedynie prawem nieszkodliwego przepływu. Mamy także możliwość naukowego i ekonomicznego eksploatowania wyłącznej strefy ekonomicznej. Przytoczone uwarunkowania powodują, że dostęp Polski do Morza Bałtyckiego należy rozpatrywać jako kwestię strategiczną – związaną z polskim terytorium i bezpośrednim obszarem zainteresowania. Można tutaj prowokacyjne zapytać jak traktujemy obszary Polski ze złożami surowców energetycznych, obszary z rozbudowaną infrastrukturą przemysłową i logistyczną lub stanowiące istotną wartość przyrodniczą i turystyczną? Tak samo powinniśmy patrzeć na dostęp do Morza Bałtyckiego – jako nasz zasób, i naszą szansę m. in. na rozwój gospodarczy, szansę na dywersyfikację dostaw surowców energetycznych oraz obszar, który pozwala nam oddziaływać w skali międzynarodowej.

I tutaj dochodzimy do kolejnej perspektywy postrzegania położenia Polski nad Morzem Bałtyckim. Jest ono bowiem swoistym „portalem na świat”. Spójrzmy na to tak – jesteśmy członkiem NATO, sojuszu państw morskich, które nadal mają decydujący wpływ na kształt i zabezpieczenie międzynarodowych morskich szlaków komunikacyjnych. Jesteśmy także członkiem Unii Europejskiej, której ekonomiczny potencjał jest wypadkową zarówno wymiany gospodarczej na kontynencie jak i z innymi państwami świata. W tym przypadku również odbywa się to głównie poprzez morskie szlaki handlowe. Oba uwarunkowania powodują, że organizacje, które mają zapewnić nam bezpieczeństwo w wymiarze militarnym, gospodarczym i politycznym, są uzależnione od morskich kanałów eksportu i importu towarów i surowców energetycznych. My będąc częścią tego systemu również musimy uwzględniać przytoczone uwarunkowania, jak również fakt, że system międzynarodowy podlega obecnie dynamicznym zmianom i jesteśmy świadkami swoistego interregnum, w którym pytamy o przyszłą rolę Stanów Zjednoczonych, Chin, Rosji, Unii Europejskiej oraz innych podmiotów sceny międzynarodowej. W tym kontekście dostęp do Morza Bałtyckiego daje Polsce polityczne i ekonomiczne możliwości współdziałania z obecnymi i potencjalnymi partnerami w celu ukształtowania regionalnego, a odziaływania pośrednio na międzynarodowy system bezpieczeństwa.

Marszałkowski: Polska odwraca się plecami do Bałtyku, chociaż bierze z niego coraz więcej

Powiedział Pan o istocie Bałtyku dla Polski i nie tylko. Jaką zatem rolę do odegrania ma Marynarka Wojenna? Wśród krytyków tego rodzaju sił zbrojnych pojawiają się głosy, że rolę MW mogłaby przejąć np. Straż Graniczna, a niektórzy posuwają się do twierdzeń, że odpowiedniejsze na Morze Bałtyckie jest lotnictwo. Czy to słuszne stwierdzenia?

Można tłumaczyć role i zadania MW z dwóch perspektyw. W narracji medialnej, która dominuje w dyskursie, jest rozmowa o jej roli w czysto militarnym charakterze. To jest dość duże zawężenie zadań, które wykonuje bądź będzie może wykonywać marynarka. MW ma szereg zadań, które wykonuje w czasie pokoju lub w sytuacji kryzysowej (poniżej progu wojny). Mam tutaj na myśli między innymi funkcję: policyjną, patrolową – rozpoznawczą, ratowniczą, hydrograficzną, a wreszcie współdziałanie w zabezpieczeniu ekosystemu polskich wód i wybrzeża. Przejęcie części tych zadań przez inne służby pewnie byłoby możliwe. Pytanie jednak czy byłoby to tańsze oraz czy zagwarantowałoby tak szerokie spektrum możliwości? Na pierwszą część pytania nie znam odpowiedzi. Na drugą jednak trzeba odpowiedzieć, że nie. Możliwe byłoby to jedynie w odniesieniu do części zadań w tzw. czasie pokoju oraz niewielkiej części zadań w ramach tzw. funkcji militarnej. I tutaj przechodząc do tej drugiej należy zauważyć, że tendencje dotyczące zmian w siłach zbrojnych wybranych państw świata pookazują, że proporcje pomiędzy różnymi rodzajami wojsk się zmieniają. Jednak większość państw nadal utrzymuje marynarkę wojenną, wojska lądowe oraz siły powietrzne. Dzieje się tak, ponieważ ich specyfika dostarcza różnego rodzaju zdolności do wykonywania zadań w odniesieniu do specyficznego teatru działań oraz w odniesieniu do różnych zagrożeń. Tym, co ewidentnie zyskuje na znaczeniu od wielu lat, to współdziałanie, sieciocentryczność i podejmowanie działań w nowych wymiarach – np. cyberprzestrzeni. Jest to jednak zagadnienie na inną rozmowę.

Wracając do zadań Marynarki Wojennej – i tutaj znowu zastrzeżenie – należy odpowiedzieć sobie na pytanie, do czego jej potrzebujemy? Na pewno do obrony naszego terytorium, obrony wód terytorialnych, ochrony interesów w EEZ oraz zabezpieczenia morskich szlaków komunikacyjnych w naszej strefie. Takie podejście oznacza strukturę sił morskich złożonych z mniejszych – litoralnych jednostek, autonomicznych środków rozpoznania oraz odziaływania bojowego na infrastrukturę przeciwnika, a także współdziałania z innymi rodzajami wojsk w ramach tzw. operacji obronnej. Wracają jednak do zarysowanych uwarunkowań, w odpowiedzi na Pana pierwsze pytanie, należy zauważyć, że Polska ma lub powinna mieć znacznie szerszą perspektywę. Wynika to z naszego członkostwa w NATO i UE oraz kształtu systemu międzynarodowego. I tutaj można postawić pytanie: czy potrzebujemy MW tylko po to, aby zabezpieczyć nasze interesy na Bałtyku? Gdyby odpowiedź była twierdząca, to niektóre z zarzutów pod kątem modelu funkcjonowania MW mogą okazać się słuszne. Jednak jeżeli myślimy o polityce państwa oraz polityce morskiej w kontekście polityki sojuszniczej, chęci wpływania na kształt globalnego systemu bezpieczeństwa i globalnych łańcuchów dostaw, to Marynarka musi funkcjonować w strukturze, która pozwala współpracować z parterami w zabezpieczeniu zadań na Morzu Bałtyckim oraz współdziałać z nimi na innych akwenach poza Morzem Bałtyckim. Tylko przy takim podejściu będziemy w stanie wykorzystać do realizacji naszych interesów szerzej niż tylko w odległości kilkunastu mil morskich od polskich plaż.

Marszałkowski: Polska uniezależnia się w energetyce, ale zwiększa zależność od… Bałtyku

Pojawiają się też głosy i sugestie „po co nam komponent morski, skoro mamy sojuszników na Bałtyku, którzy nas ochronią”. Czy to rzeczywiście właściwe podejście?

Takie podejście jest bliskie założeniom wizji neoliberalizmu instytucjonalnego w patrzeniu na międzynarodowy system bezpieczeństwa. Organizacje międzynarodowe, prawo międzynarodowe, umowy oraz zyski z wymiany handlowej mają zagwarantować nam bezpieczeństwo. Pana pytanie idzie jednak jeszcze dalej – czy inni nas ochronią? Tzn. że musimy założyć, że mają lub będą do tego mieć potencjał i zdolności. A dalej, że w momencie kryzysu będą mieli wolę polityczną, żeby zaangażować się w obronę interesów państwa, które zrezygnowało z potencjału obronnego lub do współdziałania. Wizja taka wydaje się zdecydowanie zbyt optymistyczna. Co więcej, przy jej urzeczywistnieniu musielibyśmy myśleć kategoriami geopolitycznych korzyści dla państw broniących, a to mogłoby osłabić naszą suwerenność ekonomiczną, energetyczną i polityczną.

Dzisiaj, w czasach, w których wraca perspektywa realistyczna – moim zdaniem użyteczną kategorią jest tutaj realizm neoklasyczny – należy szczególnie zwracać uwagę, że aby stać się partnerem dla innych państw, aby państwa te chciały wchodzić z nami w kooperację oraz aby były gotowe do niesienia nam pomocy, to sami musimy dać coś od siebie – wnieść wkład we wspólny potencjał obronny i zdolności do kształtowania środowiska bezpieczeństwa międzynarodowego. Jako przykład można podać działanie stałych zespołów okrętowych Sojuszu Północnoatlantyckiego (SNMG-1 i 2 oraz SNMCMG1 i 2), które patrolują północne i południowe wody obszaru zainteresowania państw NATO, a także zabezpieczają działania przeciwminowe. Ich obecność stabilizuje bezpieczeństwo morskich szlaków handlowych. Polska MW angażuje się w te działania. Od decyzji politycznych zależy czy to zaangażowanie utrzymamy. Jest ono uzasadnione m. in. bezpieczeństwem naszej gospodarki, handlu i energetyki.

Tutaj dochodzimy do ważnego elementu. Jakie zagrożenia czyhają na polskie interesy na Bałtyku, i jakie wobec nich kompetencje sprzętowe powinna posiadać MW?

Jeżeli chodzi o same jednostki, które potrzebujemy, to tu zależy od przyjętej koncepcji strategii i użycia MW, od analiz i tych publicznie dostępnych i tych niejawnych. W chwili obecnej trudno określić jaką formę rozwoju Marynarki Wojennej przyjmą władze Polski. Dużo łatwiej jest odpowiedzieć na pytanie dotyczące zagrożeń. Nie wymienię wszystkich, ale postaram się zwrócić uwagę na tę, które w mojej opinii są najistotniejsze.

Pierwszym zagrożeniem jest zabezpieczenie dostaw wszelkiego rodzaju surowców energetycznych oraz bezpieczeństwo prowadzenia żeglugi. Nie chodzi tutaj o prowadzenie konwojów tankowców czy metanowców od kraju producenta do polskich portów. Jednak zadaniem MW może być partycypowanie w zabezpieczeniu różnych akwenów, w tym Morza Bałtyckiego, aby ta żegluga mogła odbywać się w sposób niezakłócony przez nikogo. Jeżeli na Bałtyku doszłoby do konfliktu, który w jakimś stopniu zdestabilizowały możliwości realizowania swobodnej żeglugi, to Polska prędzej czy później odczuje tego skutki zarówno w wymiarze gospodarczym, jak i bezpieczeństwa energetycznego. W tym obszarze musimy także patrzeć na stabilizowanie, we współpracy z innymi państwami, ale zgodnie z naszymi interesami, obszarów morskich poza Morzem Bałtyckim.

Kolejnym obszarem są zagrożenia natury polityczno-militarnej oraz gospodarczej. W pierwszej kolejności można odnieść to do budowy gazociągów Nord Stream 2 omijających nasze wody. Jednak trzeba brać pod uwagę, że podmiot, który decyduje się na tę inwestycję kalkuluje w swoich działaniach realizację ochrony tej inwestycji na wypadek kryzysu. Ona nie pozostanie sama sobie. To właśnie powinien być sygnał dla nas, aby samemu zastanowić się, jak w razie ewentualnego kryzysu zareagować na zagrożenie. Bo może samo zasygnalizowanie, że możemy właśnie oddziaływać na taką instalację, powstrzyma inne państwa od wykorzystywania tej instalacji w celach politycznych – niezgodnych z polską racją stanu. Co do samego konfliktu zbrojnego, to mała jest szansa, że działania zbrojne będą dotyczyć tylko i wyłącznie obszaru Bałtyku. Jeżeli wybuchnie konflikt np. na linii NATO – Rosja, to będzie to konflikt o charakterze globalnym, a Bałtyk byłby jedynie jednym z wielu teatrów działań. Sam akwen Bałtyku nie wydaje się w najbliższych latach prawdopodobnym obszarem konfliktu, jednak nie jest wykluczone, że mógłby stać się miejscem starć o charakterze zastępczym w globalnej rywalizacji pomiędzy USA, Rosją a Chinami. Tego wykluczyć się nie da. Może trzeba nawet pytać czy ten konflikt już nie trwa, tylko w innym wymiarze?

Patrząc na to co Pan powiedział, nasuwa się jeszcze jedno pytanie. W Polsce panuje tendencja do bagatelizowania konieczności zabezpieczania naszych interesów na Bałtyku. Pomimo wielu inwestycji, zwłaszcza w dziedzinie energetyki, to myślenie nie ulega zasadniczej zmianie. Z czego to wynika?

W mojej opinii wynika to z kilku czynników. Po pierwsze, nie jesteśmy państwem morskim w klasycznym rozumieniu, czyli takim, które przez całą swoją historię było blisko związane z tradycją i gospodarką morską. Nie czerpaliśmy nigdy zysków z bycia potęgą morską, nie mieliśmy własnych kolonii. Jesteśmy głównie państwem śródlądowym i to poczucie dominuje.

Kolejnym elementem są koszty. Coraz trudniej wytłumaczyć społeczeństwu konieczność ponoszenia kosztów związanych z zabezpieczeniem Polski przed zagrożeniami, a zwłaszcza z tymi, które pochodzić mogą z kierunku Morza Bałtyckiego. Coraz trudniej, co pokazuje historia ostatnich lat, wytłumaczyć obywatelom zasadność wydatkowania ogromnych pieniędzy na sprzęt wojskowy, a Marynarka Wojenna w tym torcie ma wyjątkowo trudne zadanie. Zakup 2-3 okrętów wygląda pijarowo znacznie poważniej, niż zakupienie kilkunastu samolotów, czy kilkudziesięciu czołgów czy śmigłowców. Musimy jednak pamiętać jakie są koszty utrzymania rozwoju gospodarczego na obecnym poziomie. Musimy zdawać sobie sprawę, że system międzynarodowy się zmienia, a my powinniśmy mieć narzędzia do wywierania wpływu na korzystny jego kształt. W tym celu Marynarka Wojenna RP wydaje się użyteczna i efektywna. Żeby tak jednak było, musi posiadać określone zdolności i potencjał. Niestety, dotychczas wszystkie programy modernizacji rozbijały się o (nie)konsekwencję polityczną i koszty. Mam nadzieję, że jest jeszcze czas, żeby to zmienić.

Rozmawiał Mariusz Marszałkowski

Marszałkowski: Flota rosyjska rośnie w siłę na Bałtyku