Petrochemia to wyjątkowo istotny segment gospodarki, towarzyszy nam praktycznie zawsze i wszędzie. Ważne, że Orlen rozwija tę gałąź swojej działalności biznesowej, jednak pojawiają się pewne wątpliwości – mówi Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych, w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Jaka jest według Pana przyszłość segmentu petrochemii. Czy będzie wykorzystywać ropę po jej zmierzchu?
Andrzej Sikora: Odpowiadając na Pana pytanie, zacznę od delikatnej polemiki z dr Pawłem Poprawą z ostatniego wywiadu, który ukazał się właśnie na portalu BiznesAlert.pl. Przytoczę słowa właśnie zmarłego w Londynie Ahmeda Zaki Yamaniego: „epoka kamienia łupanego nie skończyła się z powodu braku kamieni, a epoka ropy naftowej skończy się długo przed tym, gdy na świecie skończy się ropa”. Epoka paliw, z naciskiem na ropę naftową, skończy się znacznie szybciej niż się tego spodziewamy. Wynika to z faktu, że w najbliższych latach wzrośnie na świecie wydobycie tzw. Natural Gas Liquids, czyli najprostszych łańcuchów węglowodorowych od metanu, etanu, propanu i butanu i tak jak Europa nauczyła się wykorzystywać powszechnie pojawiającą się ropę naftową w XX wieku, tak świat uczy się korzystać z NGL. Łańcuch petrochemiczny rozpoczynał się w Europie od przerobu strumienia z destylacji ropy, czyli na przykład gazów w postaci etanu, metanu, szczególnie, propanu, ale dzisiaj, dzięki rewolucji łupkowej, wydobywamy te gazy bezpośrednio ze złóż. Zasoby tych gazów szacowane są na biliony baryłek i towarzyszą wydobyciu ropy z łupków w przemysłowej skali. Kiedy mamy proste węglowodory w takiej postaci, ich przerób w kierunku produktów petrochemicznych jest bardzo prosty. Z Etanu robimy etylen, z etylenu polietylen. Z propanu robimy propylen, z propylenu polipropylen. I to jest dzisiaj 70-80 procent produkcji petrochemicznej. Ona jest oczywiście znacznie tańsza niż ta wymagająca wybudowania rafinerii i dalej petrochemii, która szczególnie w Europie jest niejako inwestycją konieczną do poprawienia marż, zagospodarowania strumieni surowców z destylacji ropy, produktem dodatkowym, bocznym. W przypadku korzystania z surowców NGL pomijamy rafinerię (jest zbędna) wystarczy postawić jedynie na przykład kraker parowy (Steam Cracker), urządzenie, które służy do produkcji olefin. To właśnie sugeruje, że wydobycie ropy naftowej wcale nie będzie konieczne w takim stopniu jak nam się teraz wydaje. Zwłaszcza, że nauczyliśmy się również stosować metan w postaci CNG oraz LNG w transporcie. One będą wypychać tradycyjne paliwa z rynku. Postęp technologiczny jest tak szybki, że niebawem mogą pojawiać się kolejne źródła energii. Ropa zatem pozostanie na rynku, ale nie będziemy korzystać z niej w takim stopniu.
Stosunkowo łatwo wytłumaczyć czym jest rafinacja. Czym jest z kolei petrochemia i do czego jest ona potrzebna?
Kiedy zapytać kogoś skąd bierze się energia elektryczna to duża część rozmówców, zwłaszcza młodszych, nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie w sposób poprawny, połączyć prąd w gniazdku z zawodową elektrownią, może bardziej z farmą fotowoltaiczną? Taki sam mechanizm występuje w przypadku petrochemii. Konia z rzędem temu, kto połączy produkty plastikowe z węglowodorami. A ta petrochemia, w namacalny sposób towarzyszy nam w każdej dziedzinie życia, praktycznie we wszystkich przedmiotach użytkowych, które mamy pod ręką. Rowery, samochody, telefony, maseczki, samolot, okulary, ubrania, opakowania – to wszystko jest wyrób petrochemiczny, to wszystko produkt przerobu węglowodorów. W Europie surowcem produkcji tego rodzaju jest głównie ropa naftowa, w USA są to obecnie etan i propan. Czasami nie zdajemy sobie sprawy z otaczającej nas petrochemii na co dzień. Petrochemia to wysokomarżowe produkty. Przy dzisiejszych marżach, mówimy o rzędach 800-900 dolarów na tonie podczas gdy tona benzyny to 20-30 dolarów, a diesla 25-35 dolarów.
Jak w tym świetle postrzegać decyzję Orlenu o inwestycji 13,5 mld złotych w olefiny?
Owszem, to wydaje się na pierwszy rzut oka bardzo dobra decyzja biznesowa, wpisująca się w światowy trend, ale mam jednocześnie kilka wątpliwości. Odnosząc się jedynie do komunikatu Orlenu, wynika, że spółka bazując na decyzji z czerwca 2018 roku o rozwoju petrochemii informuje, że zamierza zainwestować 13,5 mld złotych w rozbudowę petrochemii, jak rozumiem, właśnie poprzez budowę nowego krakera parowego do produkcji olefin, który ma podwoić możliwości produkcyjne w Płocku. I tu pojawia się pierwsza wątpliwość. 13,5 mld złotych przy EBITDA na poziomie miliarda złotych rocznie, przy konieczności znalezienia finansowania z zewnątrz, sugeruje, że ta inwestycja może mieć problemy z odpowiednią stopą zwrotu. Tu zapala się dla mnie pierwsza czerwona lampka. Zwłaszcza, jeżeli cofniemy się do komunikatu spółki właśnie z czerwca 2018 roku, w którym mowa była o inwestycji w petrochemii na poziomie 8,3 mld złotych. Wtedy w zakres tej kwoty wchodziła także rozbudowa kompleksu pochodnych aromatów oraz fenolu. Teraz pojawia się inwestycja kosztująca 13,5 mld i to tylko w sektor olefin. W 2018 roku można było usłyszeć o EBITDA na poziomie 1,5 mld złotych, dziś zaś o miliardzie złotych przy znacznie większym CAPEX-ie.
Drugim elementem jest fakt posiadana przez Orlen stosunkowo nowoczesnej instalacji olefin zbudowanej na początku tego wieku w partnerstwie z Basellem. Wtedy została zawarta długoletnia umowa na współpracę przy sprzedaży produktów. A warto pamiętać, że tamte instalację są o połowę mniejsze pod względem wytwarzania niż te, które obecnie mają być instalowane. Pojawia się zatem pytanie o to, czy Orlen ma zamiar samemu sprzedawać produkty pochodzące z tych instalacji, co wymagałoby ogromnego wysiłku.
Pewnym wyzwaniem, który widzę jest działanie Lotosu i wspólna inwestycja z Grupą Azoty w Policach w budowę zakładu, który ma rocznie produkować 400 tys. ton polipropylenu. Oznacza to, że w 2024 roku w Polsce pojawi się 1,5 mln ton poliolefin, z czego co najmniej 800 tys. ton polipropylenu. To jest wyzwanie, aby ulokować na rynku tak dużą ilość produktu, zwłaszcza w kontekście dużych, podobnych inwestycji w świecie. I na koniec wątpliwości słowo o konieczności biodegradowania, zagospodarowania odpadów, czyli śmieci, które tworzymy korzystając z wyrobów petrochemicznych. To kolejna łyżeczka dziegciu do beczki miodu.
Podsumowując, Orlen wykonał dobry ruch, ale pojawiają się pytania o efektywność i wpisywanie się w taksonomię, w bycie „sustainable” – bycie zrównoważonym, także środowiskowo.
Wspomniał Pan o inwestycji Lotosu w Polimerach Police. Jak fuzja Orlenu i Lotosu wpłynie na podział kompetencji oraz potencjał nowej grupy w petrochemii?
Lotos nie jest spółką stricte petrochemiczną a rafineryjną. Program EFRA (efektywna rafinacja) przygotował rafinerię do przerobu paliw na potrzeby motoryzacji, poprzez zwiększony uzysk szczególnie diesla i paliwa lotniczego. To ma duże znaczenie ze względu na polskie zapotrzebowania na paliwa. PERN pochwalił się niedawno odbiorem miliona ton oleju napędowego w bazie w Dębogórzu w 2020 roku i stało się to w roku pandemicznym. To pokazuje skale importu tego paliwa do Polski.
Rafineria w Gdańsku nie była dotąd ukierunkowana na działalność petrochemiczną. Gdańsk był optymalizowany, aby uzyskiwać najwyższy poziom marż pochodzących z produkcji oleju napędowego. Bliskość portu premiuje ten zakład do tego rodzaju działania. Inaczej wygląda sytuacja w Płocku. Warto pamiętać, że Płock był budowany jak zakład petrochemiczny, jako Petrochemia Płock, która tworzyła potem koncern Orlen. Płock zatem był optymalizowany jako zakład produkcji produktów wysokomarżowych, a takimi właśnie są petrochemikalia. Petrochemia daje mu możliwość elastycznego podejścia. Kiedy ceny paliw są bardzo niskie, a z nimi marże, można skupić się na poliolefinach, które niekiedy w cyklach dają marże na poziomie nawet 1500 dolarów za tonę. Petrochemia daje możliwość wyboru najkorzystniejszego modelu biznesowego. W przypadku tak wysokich marż na produkcie końcowym nie jest problemem nawet logistyka, która w przypadku przykładowej benzyny stanowi kilkanaście procent wartości marży, a w przypadku polipropylenu czy polietylenu już tylko kilka procent. Orlen będzie jednak musiał podjąć rywalizację z największymi producentami na świecie i to może być wyzwanie.
Rozmawiał Mariusz Marszałkowski
Orlen ogłasza rekordową inwestycję. Jest warta 13,5 mld złotych