KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Zanim na dobre zakończyła się wojna medialna o to, czy gazoport nie zawali się tuż po zejściu robotników z budowy, należy zasygnalizować nowy temat, który będzie równie istotny dla inwestycji.
Główny wykonawca inwestycji budowy gazoportu w Świnoujściu, włoska firma Saipem, twierdzi, że może zakończyć realizację inwestycji latem bieżącego roku, ale jednocześnie wysuwa żądania wobec inwestora – donosi „Rzeczpospolita”.
Dziennik cytuje wypowiedź Camilli Palladino z biura prasowego włoskiej firmy, która stwierdziła, że terminal w Świnoujściu będzie gotowy do przyjęcia pierwszych ładunków latem, ale dodała, iż będzie to możliwe przy założeniu, że zapewnione będzie finansowanie pełnych operacji terminalu w następnych miesiącach. Rzeczniczka wspomina także o pieniądzach dla Saipemu – jak zwykle, bo podobnie jak ilość przekładanych terminów realizacji inwestycji włoskie oczekiwania finansowe nie mają ograniczeń.
Odkładając jednak temat sporu finansowego Polskiego LNG z Saipemem na bok (poświęciłem mu wiele tekstów w BiznesAlert.pl, jeden w papierowym Pulsie Biznesu itd.) warto zwrócić uwagę na rzeczywisty problem wskazany przez Panią Palladino.
Terminal LNG w Świnoujściu jest przedsięwzięciem strategicznym ale nierentownym w krótkim terminie jak chociażby Elektrownia Opole. Tak samo jak ona potrzebuje zatem systemu wsparcia dla podniesienia rentowności i domknięcia operacji. Obecnie należy uznać, że jedynym narzędziem będą opłaty regazyfikacyjne czyli za to, że gazoport zamieni LNG w gaz lotny. Znana umowa to drogi kontrakt PGNiG z Qatargasem. Można zatem uznać, że na dzisiaj to polska firma gazowa opłaci funkcjonowanie obiektu, realizując umowę, która nie przystaje do potrzeb polskiego systemu gazowego bo daje według przewidywań surowiec droższy od oferowanego obecnie w kontraktach długoterminowych na LNG.
Problemem jest jednak fakt, że wysoka opłata regazyfikacyjna w Świnoujściu zmniejsza konkurencyjność obiektu w stosunku do belgijskich, a nawet greckich, gdzie będzie ona według szacunków niższa. Nieprzypadkowo wspominam o narodzie żeglarzy, bo ci wprowadzili dla swojego obiektu Revithoussa LNG mechanizm wsparcia polegający na obniżeniu opłaty regazyfikacyjnej przez państwo, przez co dostawy gazu skroplonego na Peloponez będą tańsze, bardziej atrakcyjne niż do innych, mnogo planowanych gazoportów w regionie. Nasz gazoport, który będzie miał efekt skali w regionie, bo jest obecnie największym znanym projektem, musi przyciągać dostawców atrakcyjną ceną, żeby ci chcieli dostarczać LNG do Polski bezpośrednio do Świnoujścia a nie na przykład do Holandii, a stamtąd poprzez zamiany giełdowe i rury.
Rzeczniczka Saipemu stawia wiec zasadną kwestię zapewnienia finansowania gazoportowi. Jeżeli Włosi wywiążą się z realizacji inwestycji w lecie, to według moich szacunków próby zakończą się do Świąt Bożego Narodzenia 2015 roku i w 2016 powinny już trwać rutynowe odwiedziny gazowców w polskim porcie. Wtedy nad gazoportem zbiorą się nowe, czarne chmury, kiedy miłośnicy excela promujący rosyjski gaz zaczną punktować koszty utrzymania rentowności Świnoujścia oraz problemy z jego atrakcyjnością dla dostawców. Mówią oni już dziś: „keep calm and buy Russian gas”. Nie wolno im dawać argumentów. Dlatego dyskusja na temat mechanizmu wsparcia dla obiektu powinna trwać już teraz. Chociaż kwestia jest znana w kręgach interesujących się żywo projektem, należy ją także przybliżyć Polakom, zanim staną się obiektem nowej akcji informacyjnej.
Należy również zdopingować rząd na czele z Ministerstwem Skarbu Państwa do poszukiwania rozwiązań na rzecz wsparcia konkurencyjności gazoportu. Chociaż jest on przedsięwzięciem strategicznym i z tego względu zasługuje na dopłaty z państwowego skarbca, to nie powinny być one wyższe, niż to niezbędne. Poza tym okres po którym nastąpi zwrot inwestycji, choć bez wątpliwości będzie długi, to jego również należy maksymalnie skrócić. Aby gazowce wpływały tam chętnie, a polski sektor gazowy rozwijał się dzięki dodatkowym źródłom dostaw surowca.