icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Buzek: Od bezpieczeństwa dostaw gazu przez Ukrainę zależy los prawie połowy Unii (ROZMOWA)

 – Od bezpiecznych dostaw na Ukrainę zależy w pewnym stopniu blisko połowa UE – od Polski, Czech i Słowacji, przez Niemcy, Luksemburg i Austrię aż po Chorwację, Grecję czy Włochy. Tego nie sposób bagatelizować! – mówi prof. Jerzy Buzek, były premier, a obecnie Poseł do Parlamentu Europejskiego.

BiznesAlert.pl: Czy integracja europejska jest odpowiedzią na zagrożenia jak Nord Stream 2?

Jerzy Buzek: Absolutnie jest taką odpowiedzią i również dlatego polską racją stanu jest uczestniczyć w integracji europejskiej – w pełni, aktywnie i konstruktywnie. Czasem słyszę komentarze, że „po co nam Unia Europejska, skoro w niej jesteśmy, a Nord Stream 2 i tak – wbrew nam – jest budowany?”. Prawda jest jednak taka, że bez Unii ten gazociąg i tak by, niestety, powstał – zapewne nawet szybciej; ale bez Unii nie bylibyśmy w stanie stępić geopolitycznego ostrza tego projektu, wymierzonego z putinowskiej Rosji w bezpieczeństwo – w tym energetyczne – nasze i naszych sąsiadów, w europejską solidarność i współpracę. A to nam się przecież udało!

Jakie konkretnie posunięcia na poziomie UE sprawiają, że – Pana zdaniem – Nord Stream 2 jest dziś mniej groźny?

Myślę o wielkiej pracy, którą od lat konsekwentnie w Unii wykonujemy: najpierw w ramach – zaproponowanej przeze mnie z Jacquesem Delorsem – Europejskiej Wspólnoty Energetycznej, a następnie – Unii Energetycznej. Chodzi tu po pierwsze o ogromne wsparcie finansowe dla państw członkowskich na inwestycje zwiększające ich bezpieczeństwo energetyczne i dywersyfikujące kierunki i trasy dostaw gazu – interkonektory transgraniczne z tzw. przepływem zwrotnym, terminale gazu skroplonego LNG czy nowe gazociągi, jak nasz Baltic Pipe z Norwegii. I po drugie – działania regulacyjne, jak choćby dwa rozporządzenia o bezpieczeństwie dostaw gazu, strategia rozwoju LNG czy dyrektywa gazowa, obejmująca przepisami unijnymi wszystkie nowe rurociągi importowe do UE, w tym – Nord Stream 2. 

Nord Stream 2 próbował omijać tę dyrektywę. Jego skargę, jako bezzasadną, odrzucił jednak Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a niemiecki regulator uznał, że nie ma podstaw, by wyłączać tę inwestycję spod unijnych przepisów. Nord Stream 2 odwołał się więc do sądu w Niemczech i niecałe 2 tygodnie temu tę sprawę przegrał. Co ten wyrok oznacza? 

To, co jako sprawozdawca i główny negocjator dyrektywy gazowej z ramienia Parlamentu Europejskiego zawsze powtarzałem: Nord Stream 2, jak każdy nowy gazociąg na terytorium Unii, będzie musiał podporządkować się naszym przepisom – przede wszystkim zapisom 3. Pakietu Energetycznego. A te są jednoznaczne: nie można być dostawcą gazu i jednocześnie właścicielem rurociągu, którym ten surowiec jest transportowany. Należy też zagwarantować dostęp do infrastruktury innym firmom. Gazprom obydwu tych wymogów nie potrafi lub nie chce spełnić. W efekcie będzie mógł korzystać tylko z połowy przepustowości Nord Stream 2, co z kolei raczej skłoni go do utrzymania przesyłu gazu przez Ukrainę – także po 2024 roku, gdy obecny kontrakt tranzytowy wygaśnie. To akurat dobra wiadomość dla naszego wschodniego sąsiada – od początku istniały uzasadnione obawy, że to on ucierpi najbardziej na Nord Stream 2.

Jakie perspektywy niesie ze sobą połączenie rynków gazu i energii Polski i Ukrainy w UE?

Widzę tu szansę na sytuację typu win-win, gdzie każda strona ma powody do zadowolenia. Generalnie większy rynek to zwykle większa konkurencja, bogatszy wybór, bardziej zacięta rywalizacja cenowa – a to pewnie byłoby z korzyścią dla biznesu i obywateli zarówno na Ukrainie, w Polsce, jak i – w całej Unii. 

Z punktu widzenia konsumentów ukraińskich – przemysłowych i indywidualnych – sądzę, że istotna byłaby dodatkowo większa transparentność reguł oraz stabilność i przewidywalność prawna, jakie niesie z sobą wspólny rynek energii UE. Nam połączenie systemów energetycznych ułatwiłoby wykorzystanie potencjału ukraińskich podziemnych magazynów gazu – ich rekordowa pojemność lokuje Ukrainę na pierwszym miejscu w Europie i trzecim na świecie! Integracja rynkowa mogłaby również przyśpieszyć rozwój importu do Unii ukraińskiego zielonego wodoru – paliwa jakże ważnego w naszej transformacji energetycznej.

Jak regulacje unijne mogą wpłynąć na bezpieczeństwo Ukrainy – na przykład rozporządzenie o bezpieczeństwie dostaw (SoS), czy o umowach międzyrządowych (IGA)?

Już wpływają, bo Ukraina od lat jest częścią Wspólnoty Energetycznej – powołanej w 2005 roku, by rozszerzać zasady wewnętrznego rynku energii Unii Europejskiej przede wszystkim na kraje Europy Południowo-Wschodniej. W ramach członkostwa Ukraińcy są zobowiązani do dostosowywania swojego rynku do unijnych standardów i przepisów – na czele ze wspomnianym już Trzecim Pakietem Energetycznym. Co warto podkreślić – robią to, nawet jeśli czasami nie bez pewnych problemów czy opóźnień. 

Co do nowego rozporządzenia o bezpieczeństwie dostaw gazu, tzw. SoS: jest w nim cały oddzielny artykuł, określający zasady współpracy między Unią a krajami Wspólnoty Energetycznej w zakresie przewidywania, zapobiegania i przeciwdziałania kryzysom dostaw – jako sprawozdawcy tego rozporządzenia bardzo mi na tym zależało.

Czy należy wpisać Ukrainę do grupy bezpieczeństwa dostaw z Polską i Niemcami?

W rozporządzeniu SoS Ukraina jest zidentyfikowana, ze względu na tranzyt przez jej obszar gazu z Rosji, jako kraj o strategicznym znaczeniu dla aż 13 państw unijnych. Innymi słowy: od bezpiecznych dostaw na Ukrainę zależy w pewnym stopniu blisko połowa UE – od Polski, Czech i Słowacji, przez Niemcy, Luksemburg i Austrię aż po Chorwację, Grecję czy Włochy. Tego nie sposób bagatelizować!

Unia ma ponadto wobec Ukrainy zobowiązania w zakresie polityki energetycznej, wprost wynikające z podpisanej z nią umowy stowarzyszeniowej. Mowa tam o konieczności koordynacji i konsultacji ze stroną ukraińską spraw rozwoju infrastruktury energetycznej, działaniu w duchu solidarności i współpracy w kwestiach związanych z handlem gazem i bezpieczeństwem dostaw. To na te zapisy powołał się w końcu lipca ukraiński rząd, domagając się od UE wywiązania z nich w kontekście Nord Stream 2 oraz przeprowadzenia pilnych konsultacji z Komisją Europejską i rządem niemieckim.   

Czemu to Niemcy, a nie Komisja Europejska, negocjują tym razem umowę o dostawach gazu przez Ukrainę i jaka jest rola USA? 

Odchodząca za kilka tygodni z urzędu niemiecka kanclerz Angela Merkel faktycznie deklarowała, że dopilnuje, aby umowa na tranzyt gazu przez Ukrainę przedłużona została o co najmniej kolejnych 10 lat. Obecna – wynegocjowana z pomocą Komisji Europejskiej w 2019 roku – wygasa z końcem 2024 roku. Tak jak powiedziałem jednak wcześniej: jeśli przepustowość Nord Stream 2 zostanie – zgodnie z unijnym prawem – ograniczona do połowy, Gazprom sam powinien być żywotnie zainteresowany kontynuowaniem tej umowy z Ukraińcami.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

Majewski: Ukraina to rynek perspektywiczny dla PGNiG. Manipulacja Gazpromu to zagrożenie (ROZMOWA)

 – Od bezpiecznych dostaw na Ukrainę zależy w pewnym stopniu blisko połowa UE – od Polski, Czech i Słowacji, przez Niemcy, Luksemburg i Austrię aż po Chorwację, Grecję czy Włochy. Tego nie sposób bagatelizować! – mówi prof. Jerzy Buzek, były premier, a obecnie Poseł do Parlamentu Europejskiego.

BiznesAlert.pl: Czy integracja europejska jest odpowiedzią na zagrożenia jak Nord Stream 2?

Jerzy Buzek: Absolutnie jest taką odpowiedzią i również dlatego polską racją stanu jest uczestniczyć w integracji europejskiej – w pełni, aktywnie i konstruktywnie. Czasem słyszę komentarze, że „po co nam Unia Europejska, skoro w niej jesteśmy, a Nord Stream 2 i tak – wbrew nam – jest budowany?”. Prawda jest jednak taka, że bez Unii ten gazociąg i tak by, niestety, powstał – zapewne nawet szybciej; ale bez Unii nie bylibyśmy w stanie stępić geopolitycznego ostrza tego projektu, wymierzonego z putinowskiej Rosji w bezpieczeństwo – w tym energetyczne – nasze i naszych sąsiadów, w europejską solidarność i współpracę. A to nam się przecież udało!

Jakie konkretnie posunięcia na poziomie UE sprawiają, że – Pana zdaniem – Nord Stream 2 jest dziś mniej groźny?

Myślę o wielkiej pracy, którą od lat konsekwentnie w Unii wykonujemy: najpierw w ramach – zaproponowanej przeze mnie z Jacquesem Delorsem – Europejskiej Wspólnoty Energetycznej, a następnie – Unii Energetycznej. Chodzi tu po pierwsze o ogromne wsparcie finansowe dla państw członkowskich na inwestycje zwiększające ich bezpieczeństwo energetyczne i dywersyfikujące kierunki i trasy dostaw gazu – interkonektory transgraniczne z tzw. przepływem zwrotnym, terminale gazu skroplonego LNG czy nowe gazociągi, jak nasz Baltic Pipe z Norwegii. I po drugie – działania regulacyjne, jak choćby dwa rozporządzenia o bezpieczeństwie dostaw gazu, strategia rozwoju LNG czy dyrektywa gazowa, obejmująca przepisami unijnymi wszystkie nowe rurociągi importowe do UE, w tym – Nord Stream 2. 

Nord Stream 2 próbował omijać tę dyrektywę. Jego skargę, jako bezzasadną, odrzucił jednak Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a niemiecki regulator uznał, że nie ma podstaw, by wyłączać tę inwestycję spod unijnych przepisów. Nord Stream 2 odwołał się więc do sądu w Niemczech i niecałe 2 tygodnie temu tę sprawę przegrał. Co ten wyrok oznacza? 

To, co jako sprawozdawca i główny negocjator dyrektywy gazowej z ramienia Parlamentu Europejskiego zawsze powtarzałem: Nord Stream 2, jak każdy nowy gazociąg na terytorium Unii, będzie musiał podporządkować się naszym przepisom – przede wszystkim zapisom 3. Pakietu Energetycznego. A te są jednoznaczne: nie można być dostawcą gazu i jednocześnie właścicielem rurociągu, którym ten surowiec jest transportowany. Należy też zagwarantować dostęp do infrastruktury innym firmom. Gazprom obydwu tych wymogów nie potrafi lub nie chce spełnić. W efekcie będzie mógł korzystać tylko z połowy przepustowości Nord Stream 2, co z kolei raczej skłoni go do utrzymania przesyłu gazu przez Ukrainę – także po 2024 roku, gdy obecny kontrakt tranzytowy wygaśnie. To akurat dobra wiadomość dla naszego wschodniego sąsiada – od początku istniały uzasadnione obawy, że to on ucierpi najbardziej na Nord Stream 2.

Jakie perspektywy niesie ze sobą połączenie rynków gazu i energii Polski i Ukrainy w UE?

Widzę tu szansę na sytuację typu win-win, gdzie każda strona ma powody do zadowolenia. Generalnie większy rynek to zwykle większa konkurencja, bogatszy wybór, bardziej zacięta rywalizacja cenowa – a to pewnie byłoby z korzyścią dla biznesu i obywateli zarówno na Ukrainie, w Polsce, jak i – w całej Unii. 

Z punktu widzenia konsumentów ukraińskich – przemysłowych i indywidualnych – sądzę, że istotna byłaby dodatkowo większa transparentność reguł oraz stabilność i przewidywalność prawna, jakie niesie z sobą wspólny rynek energii UE. Nam połączenie systemów energetycznych ułatwiłoby wykorzystanie potencjału ukraińskich podziemnych magazynów gazu – ich rekordowa pojemność lokuje Ukrainę na pierwszym miejscu w Europie i trzecim na świecie! Integracja rynkowa mogłaby również przyśpieszyć rozwój importu do Unii ukraińskiego zielonego wodoru – paliwa jakże ważnego w naszej transformacji energetycznej.

Jak regulacje unijne mogą wpłynąć na bezpieczeństwo Ukrainy – na przykład rozporządzenie o bezpieczeństwie dostaw (SoS), czy o umowach międzyrządowych (IGA)?

Już wpływają, bo Ukraina od lat jest częścią Wspólnoty Energetycznej – powołanej w 2005 roku, by rozszerzać zasady wewnętrznego rynku energii Unii Europejskiej przede wszystkim na kraje Europy Południowo-Wschodniej. W ramach członkostwa Ukraińcy są zobowiązani do dostosowywania swojego rynku do unijnych standardów i przepisów – na czele ze wspomnianym już Trzecim Pakietem Energetycznym. Co warto podkreślić – robią to, nawet jeśli czasami nie bez pewnych problemów czy opóźnień. 

Co do nowego rozporządzenia o bezpieczeństwie dostaw gazu, tzw. SoS: jest w nim cały oddzielny artykuł, określający zasady współpracy między Unią a krajami Wspólnoty Energetycznej w zakresie przewidywania, zapobiegania i przeciwdziałania kryzysom dostaw – jako sprawozdawcy tego rozporządzenia bardzo mi na tym zależało.

Czy należy wpisać Ukrainę do grupy bezpieczeństwa dostaw z Polską i Niemcami?

W rozporządzeniu SoS Ukraina jest zidentyfikowana, ze względu na tranzyt przez jej obszar gazu z Rosji, jako kraj o strategicznym znaczeniu dla aż 13 państw unijnych. Innymi słowy: od bezpiecznych dostaw na Ukrainę zależy w pewnym stopniu blisko połowa UE – od Polski, Czech i Słowacji, przez Niemcy, Luksemburg i Austrię aż po Chorwację, Grecję czy Włochy. Tego nie sposób bagatelizować!

Unia ma ponadto wobec Ukrainy zobowiązania w zakresie polityki energetycznej, wprost wynikające z podpisanej z nią umowy stowarzyszeniowej. Mowa tam o konieczności koordynacji i konsultacji ze stroną ukraińską spraw rozwoju infrastruktury energetycznej, działaniu w duchu solidarności i współpracy w kwestiach związanych z handlem gazem i bezpieczeństwem dostaw. To na te zapisy powołał się w końcu lipca ukraiński rząd, domagając się od UE wywiązania z nich w kontekście Nord Stream 2 oraz przeprowadzenia pilnych konsultacji z Komisją Europejską i rządem niemieckim.   

Czemu to Niemcy, a nie Komisja Europejska, negocjują tym razem umowę o dostawach gazu przez Ukrainę i jaka jest rola USA? 

Odchodząca za kilka tygodni z urzędu niemiecka kanclerz Angela Merkel faktycznie deklarowała, że dopilnuje, aby umowa na tranzyt gazu przez Ukrainę przedłużona została o co najmniej kolejnych 10 lat. Obecna – wynegocjowana z pomocą Komisji Europejskiej w 2019 roku – wygasa z końcem 2024 roku. Tak jak powiedziałem jednak wcześniej: jeśli przepustowość Nord Stream 2 zostanie – zgodnie z unijnym prawem – ograniczona do połowy, Gazprom sam powinien być żywotnie zainteresowany kontynuowaniem tej umowy z Ukraińcami.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

Majewski: Ukraina to rynek perspektywiczny dla PGNiG. Manipulacja Gazpromu to zagrożenie (ROZMOWA)

Najnowsze artykuły