Agencja RIA Novosti cytuje prezydent Mołdawii Maię Sandu, która ocenia szybkie negocjacje nowego kontraktu gazowego z Gazpromem zawartą po kryzysie dostaw, o który zostali oskarżeni Rosjanie.
Sandu uważa, że negocjacje z Gazpromem „wyglądałyby całkiem inaczej gdyby ceny gazu na świecie nie były tak wysokie, nie było takiej presji na rząd, ani takiego parcia na podpisanie umowy z Gazpromem – powiedziała. Jej zdaniem władze w Kiszyniowie zostały zmuszone do kupowania gazu po wysokich cenach po tym jak nie przedłużyły starego kontraktu z Rosjanami. Gdyby przewidziały drożyznę, „byłyby przygotowane”. Doraźna pomoc Komisji Europejskiej warta 60 mln euro nie była wystarczająca zdaniem Kiszyniowa. Mołdawianie kupowali interwencyjnie gaz na giełdzie i między innymi od polskiego PGNiG. Cena była adekwatna do rekordowych poziomów notowanych na całym kontynencie.
Jednakże Mołdawii brakowało gazu, bo Rosjanie ograniczyli dostawy gazu do tego kraju po zakończeniu kontraktu z Moldovagaz zagrażając stabilności tamtejszego sektora gospodarczego, ciepłowniczego tuż przed sezonem grzewczym. Mołdawianie zdecydowali się wówczas na podpisanie pięcioletniego kontraktu z Gazpromem, który ma uwzględniać także dwa osobne protokoły opóźniające reformę Moldovagazu w zgodzie z przepisami unijnymi, a co za tym idzie, prawdopodobnie usunięcie Rosjan z akcjonariatu, do czasu spłacenia długów przez Mołdawian. Jeszcze dwa lata temu Kiszyniów planował porzucić dostawy od rosyjskiego Gazpromu w ogóle, ale opóźnienie planów uruchomienia dostaw z Rumunii wystawiło go na dalszą zależność od tradycyjnego dostawcy.
RIA Novosti/Wojciech Jakóbik
Jakóbik: Rosja użyła gazu jako broni przeciwko Mołdawii. To recydywa wymagająca odpowiedzi Europy