icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Laskowski: Górnictwo czeka powrót do przeszłości czy koniec przyszłości?

Kiedy zawierano umowę społeczną między związkami zawodowymi górnictwa i rządem, a miało to miejsce przed około rokiem, wydawało się, że przynajmniej fundamentalne kwestie zostały ustalone i przechodzimy do ich realizacji. Nic bardziej mylnego. Ostatnie dwa tygodnie to eksplozja niezadowolenia grożąca wybuchem społecznym. Górnicy są rozgoryczeni pracą bez wynagrodzenia w trybie interwencyjnym w soboty i niedziele do czego zostali zmuszeni z powodu braków węgla. Zmuszanie do takiej pracy musi prowadzić do skrajnych frustracji. Nie można się więc dziwić, że górnicy grożą wstrzymaniem dostaw węgla. Trudno powiedzieć kto zawinił, ale „pracuj za darmo” to pierwszy krok do tragedii – pisze Andrzej Laskowski, współpracownik BiznesAlert.pl.

Jakby nie było dość kłopotów to pojawił się poselski projekt zmian w Ustawie Górniczej, który również rozzłości opinię publiczną. Projekt jest niewielki tekstowo, ale olbrzymi kosztowo. Problemy sektora jeszcze sprzed koronawirusa nałożyły się z problemami czasu pandemii. Środki, którymi wspierano sektor z PFR miały być udzielane tymczasowo i zwrócone przy powrocie koniunktury Tak przynajmniej podawano medialnie. Natomiast w propozycjach do ustawy czytamy o licznych umorzeniach już teraz, ale i na przyszłość i to nie tylko w ramach PFR. Fundusz Pracy, Fundusz Solidarnościowy, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Społecznych, Fundusz Emerytur Pomostowych, ubezpieczeń zdrowotnych i trudno powiedzieć jakich jeszcze w przyszłości. Konia z rzędem temu kto będzie wstanie dokładnie oszacować wszystkie koszty (brakuje oceny skutków regulacji (OSR) do ustawy). W uzasadnieniu do projektu wspomina się o kwocie 28 821 mln złotych, ale można mieć wątpliwości czy jest pełna. Bowiem skala dofinansowań wymagałaby wielomiesięcznych analiz specjalistycznych firm audytorskich. Tym bardziej, że mówimy o okresie 2022-2031. Jeżeli uwzględnić planowane zwolnienia z odpisów na fundusz likwidacji kopalń to skala prac jakie będą musiały być podjęte po ich zamknięciu będzie ogromna i wątpię aby ktokolwiek był w stanie przewidzieć jakie obciążenia spadną na samorządy, fundusze celowe czy społeczności lokalne. Mamy przecież doświadczenia z poprzednich tzw. „restrukturyzacji górnictwa”. Księżycowy krajobraz, porzucone osadniki, budynki w ruinie szabrowane przez złomiarzy to dzisiejsza rzeczywistość po kopalniach zamkniętych przed wielu laty.

W proponowanych do ustawy zmianach nie znajdziemy środków na wdrożenia rozwiązań zmieniających dzisiejsze kopalnie, ale znajdziemy „dopłaty do redukcji zdolności produkcyjnych”. De facto jest to subsydiowanie funkcjonowania kopalń o wątpliwej efektywności. A przecież celem pierwotnej umowy społecznej miało być stopniowe odchodzenie od wydobycia na rzecz wdrażania nowoczesnych i zaawansowanych technologii jego przetwarzania (notabene promowane również przez związki zawodowe, w osobie p. Bogdana Tkocza). Nie ma środków na przetwarzanie węgla w karbonizaty, produkcję węgla bezdymnego czy rewitalizację terenów pogórniczych. A gdzie odgazowanie i zgazowanie węgla?

Wydobycia węgla, jego przetwarzania i zagospodarowania terenów pogórniczych uczyłem się w RPA. Nie rozumiem dlaczego doświadczeń z innych krajów nie sposób przenieść na krajowy sektor górniczy. Odgazowanie węgla na kopalni to dodatkowy przychód, w sytuacji nadprodukcji należy z niego wyprodukować karbonizaty o co najmniej dwukrotnie wyższej wartości. Bo takie są ceny karbonizatów. Ciepło uboczne jest tańsze od gazu ziemnego 2-3 krotnie przy emisji CO2 47 kg/GJ a nie 55 kg/GJ jak przy gazie ziemnym.

Węgiel odzyskany z osadników to nie odpad, ale paliwo do idealnego spalenia w reaktorach toroidalnych. Popiół po spaleniu to uszlachetniacz do betonów. Zbiornik po osadniku wypełniony wodą otoczony osiedlem mieszkaniowym. Teren zazieleniony, drzewa, miejsca dla wędkarzy. Ujmując najprościej osiedle mieszkaniowe z jeziorem w centrum. Z kolei załadownie i nastawnie przebudowane na centra logistyczne tak potrzebne na terenach przemysłowych. Z dobrze opłacanymi stanowiskami pracy. Przeładunki kontenerów i materiałów sypkich. Magazyny i place składowe. Jak to możliwe, że w Łodzi pokomunistyczne zakłady włókiennicze zamieniono na Centrum Handlowe „Manufaktura”, a na Śląsku nie można zamykanej kopalni przebudować na „Industia”, dzielnicę przemysłową jak w RPA. Ale można za to wydać pieniądze na„dopłaty do redukcji zdolności produkcyjnych”.

Nie jestem skłonny do moralizatorskich tekstów, ale tym razem jest to chyba konieczne:

Górnicy: kroki strajkowe niewiele dadzą. Wspomnijcie angielskich kolegów i ich los. Macie słuszność walcząc o swoje prawa, ale do Rzymu prowadzi wiele dróg. Szantaż to nie najlepsza droga. Są lepsze.

Zarządy: z niewolnika nie ma robotnika. Co najwyżej można od niego dostać styliskiem po grzbiecie. A Wy nie jesteście ani pancerni ani niezbędni.

Rząd: przestańcie słuchać pochlebców, nie poddawajcie się presji zawodowych organizacji antywęglowych, a rozpocznijcie dialog z fachowcami, przedstawicielami nauki i praktykami. Celem umowy społecznej była naprawa sektora, a nie likwidacja. Różnica między politykierem a mężem stanu jest w myśleniu. Ten pierwszy myśli o najbliższych wyborach ten drugi o przyszłym pokoleniu. Macie jeszcze czas.

Laskowski: Górnictwo w opałach. Część V: Nadzieja dla węgla

Kiedy zawierano umowę społeczną między związkami zawodowymi górnictwa i rządem, a miało to miejsce przed około rokiem, wydawało się, że przynajmniej fundamentalne kwestie zostały ustalone i przechodzimy do ich realizacji. Nic bardziej mylnego. Ostatnie dwa tygodnie to eksplozja niezadowolenia grożąca wybuchem społecznym. Górnicy są rozgoryczeni pracą bez wynagrodzenia w trybie interwencyjnym w soboty i niedziele do czego zostali zmuszeni z powodu braków węgla. Zmuszanie do takiej pracy musi prowadzić do skrajnych frustracji. Nie można się więc dziwić, że górnicy grożą wstrzymaniem dostaw węgla. Trudno powiedzieć kto zawinił, ale „pracuj za darmo” to pierwszy krok do tragedii – pisze Andrzej Laskowski, współpracownik BiznesAlert.pl.

Jakby nie było dość kłopotów to pojawił się poselski projekt zmian w Ustawie Górniczej, który również rozzłości opinię publiczną. Projekt jest niewielki tekstowo, ale olbrzymi kosztowo. Problemy sektora jeszcze sprzed koronawirusa nałożyły się z problemami czasu pandemii. Środki, którymi wspierano sektor z PFR miały być udzielane tymczasowo i zwrócone przy powrocie koniunktury Tak przynajmniej podawano medialnie. Natomiast w propozycjach do ustawy czytamy o licznych umorzeniach już teraz, ale i na przyszłość i to nie tylko w ramach PFR. Fundusz Pracy, Fundusz Solidarnościowy, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Społecznych, Fundusz Emerytur Pomostowych, ubezpieczeń zdrowotnych i trudno powiedzieć jakich jeszcze w przyszłości. Konia z rzędem temu kto będzie wstanie dokładnie oszacować wszystkie koszty (brakuje oceny skutków regulacji (OSR) do ustawy). W uzasadnieniu do projektu wspomina się o kwocie 28 821 mln złotych, ale można mieć wątpliwości czy jest pełna. Bowiem skala dofinansowań wymagałaby wielomiesięcznych analiz specjalistycznych firm audytorskich. Tym bardziej, że mówimy o okresie 2022-2031. Jeżeli uwzględnić planowane zwolnienia z odpisów na fundusz likwidacji kopalń to skala prac jakie będą musiały być podjęte po ich zamknięciu będzie ogromna i wątpię aby ktokolwiek był w stanie przewidzieć jakie obciążenia spadną na samorządy, fundusze celowe czy społeczności lokalne. Mamy przecież doświadczenia z poprzednich tzw. „restrukturyzacji górnictwa”. Księżycowy krajobraz, porzucone osadniki, budynki w ruinie szabrowane przez złomiarzy to dzisiejsza rzeczywistość po kopalniach zamkniętych przed wielu laty.

W proponowanych do ustawy zmianach nie znajdziemy środków na wdrożenia rozwiązań zmieniających dzisiejsze kopalnie, ale znajdziemy „dopłaty do redukcji zdolności produkcyjnych”. De facto jest to subsydiowanie funkcjonowania kopalń o wątpliwej efektywności. A przecież celem pierwotnej umowy społecznej miało być stopniowe odchodzenie od wydobycia na rzecz wdrażania nowoczesnych i zaawansowanych technologii jego przetwarzania (notabene promowane również przez związki zawodowe, w osobie p. Bogdana Tkocza). Nie ma środków na przetwarzanie węgla w karbonizaty, produkcję węgla bezdymnego czy rewitalizację terenów pogórniczych. A gdzie odgazowanie i zgazowanie węgla?

Wydobycia węgla, jego przetwarzania i zagospodarowania terenów pogórniczych uczyłem się w RPA. Nie rozumiem dlaczego doświadczeń z innych krajów nie sposób przenieść na krajowy sektor górniczy. Odgazowanie węgla na kopalni to dodatkowy przychód, w sytuacji nadprodukcji należy z niego wyprodukować karbonizaty o co najmniej dwukrotnie wyższej wartości. Bo takie są ceny karbonizatów. Ciepło uboczne jest tańsze od gazu ziemnego 2-3 krotnie przy emisji CO2 47 kg/GJ a nie 55 kg/GJ jak przy gazie ziemnym.

Węgiel odzyskany z osadników to nie odpad, ale paliwo do idealnego spalenia w reaktorach toroidalnych. Popiół po spaleniu to uszlachetniacz do betonów. Zbiornik po osadniku wypełniony wodą otoczony osiedlem mieszkaniowym. Teren zazieleniony, drzewa, miejsca dla wędkarzy. Ujmując najprościej osiedle mieszkaniowe z jeziorem w centrum. Z kolei załadownie i nastawnie przebudowane na centra logistyczne tak potrzebne na terenach przemysłowych. Z dobrze opłacanymi stanowiskami pracy. Przeładunki kontenerów i materiałów sypkich. Magazyny i place składowe. Jak to możliwe, że w Łodzi pokomunistyczne zakłady włókiennicze zamieniono na Centrum Handlowe „Manufaktura”, a na Śląsku nie można zamykanej kopalni przebudować na „Industia”, dzielnicę przemysłową jak w RPA. Ale można za to wydać pieniądze na„dopłaty do redukcji zdolności produkcyjnych”.

Nie jestem skłonny do moralizatorskich tekstów, ale tym razem jest to chyba konieczne:

Górnicy: kroki strajkowe niewiele dadzą. Wspomnijcie angielskich kolegów i ich los. Macie słuszność walcząc o swoje prawa, ale do Rzymu prowadzi wiele dróg. Szantaż to nie najlepsza droga. Są lepsze.

Zarządy: z niewolnika nie ma robotnika. Co najwyżej można od niego dostać styliskiem po grzbiecie. A Wy nie jesteście ani pancerni ani niezbędni.

Rząd: przestańcie słuchać pochlebców, nie poddawajcie się presji zawodowych organizacji antywęglowych, a rozpocznijcie dialog z fachowcami, przedstawicielami nauki i praktykami. Celem umowy społecznej była naprawa sektora, a nie likwidacja. Różnica między politykierem a mężem stanu jest w myśleniu. Ten pierwszy myśli o najbliższych wyborach ten drugi o przyszłym pokoleniu. Macie jeszcze czas.

Laskowski: Górnictwo w opałach. Część V: Nadzieja dla węgla

Najnowsze artykuły