– Inwazja Rosji na Ukrainie słusznie pobudza dyskusję o konieczności rewizji strategii energetycznej, ale jednocześnie jest kolejną okazją do walki frakcji obozu rządzącego, której przejawem jest dyskusja o powrocie do ministerstwa energii – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Rewizja strategii energetycznej
Polska zapowiadała rewizję strategii energetycznej, czyli Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku, której pierwszym przejawem jest cel dłuższej pracy części bloków węglowych przeznaczonych do wygaszenia. Atak Rosji na Ukrainie oznacza, że Polacy nie mogą sobie pozwolić na rezygnacje z jakiejkolwiek sprawnej elektrowni wobec wyliczeń Urzędu Regulacji Energetyki na temat ich niedoboru, czyli luki wytwórczej, która ma sięgnąć 4,6 GW. Program 200+ zakłada konserwację bloków węglowych. Premier ma przedstawić w tym tygodniu plan szybszego odejścia Polski od węglowodorów z Rosji. Węgiel rosyjski nie jest istotny w polskiej energetyce, ale ciepłownictwie regionalnym oraz indywidualnym. Polska planowała dotąd zakończyć kontrakt jamalski z Gazpromem i nie kupować więcej gazu z Rosji od końca 2022 roku. Zeszła z importem ropy w okolice 50 procent, a prezes Orlenu dotąd nie rozstrzygał, czy przedłuży kontrakt z rosyjskim Rosnieftem kończący się z końcem tego roku. – Nie przystąpiliśmy jeszcze do negocjacji – przyznał prezes PKN Orlen Daniel Obajtek przy okazji odbioru kolejnego ładunku ropy spoza Rosji w naftoporcie przy którym był obecny dziennikarz BiznesAlert.pl. Rewolucyjny plan premiera może zatem w większym stopniu dotyczyć ropy niż gazu, bo w sektorze gazowym plan jest znany co najmniej od czasu odmowy renegocjacji kontraktu jamalskiego przez PGNiG w ostatnim okienku negocjacyjnym w 2019 roku.
Jednakże plan może także zmienić podejście Polski do samego gazu. Nowe elektrownie gazowe zyskały kontrakty na rynku mocy na około 4 GW i stanęły w centrum sporu politycznego między frakcjami Zjednoczonej Prawicy: obozu premiera, tzw. ziobrystów oraz innych uczestników tej debaty. Dotychczasowa strategia energetyczna zakładała, że można rozwijać energetykę gazową do stopnia gwarantującego możliwość realizacji dostaw w całości spoza Rosji. Z tego względu Polacy jeszcze przed atakiem Rosji na Ukrainę zaplanowali drugi gazoport „pływający” w Zatoce Gdańskiej. Dzięki niemu, terminalowi LNG, gazociągowi Baltic Pipe oraz połączeniom transgranicznym te 4 GW elektrowni gazowych miałyby dostęp do surowca spoza Rosji.
Oto plan 5×0 niezależności od surowców Rosji do dyskusji do której zapraszam także czytelników BiznesAlert.pl:
1. ZERO zamykania pracujących elektrowni
2. ZERO dodatkowych elektrowni gazowych
3. ZERO opóźnień atomu
4. ZERO nieuzasadnionych barier OZE
5. ZERO marnotrawstwa energii.
Pułapka gazowa czy węglowa?
Kryzys energetyczny podnoszący ceny gazu do poziomu podważającego rentowność nowych projektów gazowych z jednej strony (vide problemy projektów jak Ostrołęka C) oraz pomysł powrotu do węgla podnoszony przez część obozu rządzącego z drugiej, spowodowały nową dyskusję o strategii energetycznej. Ekipa ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry postuluje rezygnację z nowego gazu, wsparcie energetyki węglowej nowymi technologiami i dojście w ten sposób do momentu, w którym będzie można je zastąpić energetyką jądrową oraz odnawialną. To sposób na uniknięcie pułapki gazowej, ale także ryzyko wejścia w pułapkę węglową i spowolnienie procesu transformacji energetycznej, który ma charakter obiektywny i nie uległ zmianie pomimo agresji rosyjskiej nad Dnieprem.
Najsilniejszy przejaw tej debaty to powrót idei ministerstwa energii. Były minister odpowiedzialny za energetykę Krzysztof Tchórzewski przewodził obradom podkomisji stałej do spraw restrukturyzacji energetyki z 23 marca, w trakcie której piętnował niedoskonałości systemu z udziałem ministerstwa aktywów państwowych oraz resortu klimatu oraz środowiska. Ostrzegał, że niejasny podział kompetencji zagraża Programowi Polskiej Energetyki Jądrowej oraz strategii energetycznej.
Rośnie grupa polityków obozu rządzącego opowiadających się za powrotem do ministerstwa energii. Wiadomo, że środowisko ministra aktywów państwowych Jacka Sasina widziałoby w tej roli na przykład byłego prezesa PGNiG Pawła Majewskiego, który zrezygnował ze stanowiska 25 marca. Jednak również ekipa Zbigniewa Ziobry ma swego stałego kandydata, czyli Janusza Kowalskiego opowiadającego się za powrotem do węgla. Niektórzy jednak sugerują całkiem inne rozwiązanie, czyli przekazanie superministerstwa energii obecnemu pełnomocnikowi ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotrowi Naimskiemu, którego pozycja rosnąca ze względu na inwazję Rosji na Ukrainę została podkreślona jego obecnością na rozmowach delegacji Polski i USA podczas wizyty prezydenta Joe Bidena w Warszawie.
Czas na reformę a nie podział łupów
Systemowe rozwiązanie w postaci ministerstwa energii, które skupiałoby wszystkie kompetencje w energetyce jest bardziej efektywne pod dwoma warunkami. Ten resort powinien faktycznie skupiać kompetencje w sektorze energetycznym, ale nie stać w sprzeczności z przepisami unijnymi zakładającymi rozdział nadzoru nad regulacjami od tego nad spółkami, które mają je wdrażać. Resort energii nie może być lobby interesów sektora, ale jego regulatorem. Tak samo jak resort klimatu i środowiska nie był owocem reformy zarządzania energetyką, ale wynikiem nowego podziału łupów pomiędzy frakcjami obozu rządzącego, tak samo powrót do ministerstwa energii byłby wypadkową tych układów, szczególnie w razie wydzielenia resortu tylko po to, aby przekazać część kompetencji w zakresie środowiska jednej z frakcji i braku skupienia wszystkich w energetyce w nowym resorcie. Reforma powinna polegać na usprawnieniu pracy administracji, a nie podziale łupów. Rozstrzygnięcie nastąpi na dniach.
Jakóbik: Czy sprawiedliwa transformacja energetyczna poczeka na wybory?