Siódmego czerwca do największych europejskich portów nie mogło wpłynąć blisko 100 statków kontenerowych. Obecnie pływają one wzdłuż wybrzeża niemieckiego, holenderskiego i belgijskiego, czekając na możliwość rozładowania. Niemiecka gazeta Handelsblatt podaje, że w tym korku znajduje się blisko dwa procent globalnego transportu kontenerowego – pisze Aleksandra Fedorska, redaktor BiznesAlert.pl.
Największe porty w Europie, Rotterdam i Antwerpia, określają sytuację jako dramatyczną. Belgijskie media biły na alarm już wiele tygodni temu. Ich zdaniem problemy zaczęły się kumulować, gdy setki statków czekały na załadunek i rozładunek przed największym portem świata, czyli Szanghajem, ze względu na ścisłą blokadę związaną z epidemią covid-19 w Chinach. – Oprócz opóźnień w imporcie surowców blokowany był również eksport towarów wyprodukowanych w Chinach. To opóźnienie będzie odczuwalne również w naszym kraju – wyjaśniał wtedy ekonomista transportu Thierry Vanelslander związany z Uniwersytetem z Antwerpii. – Cały łańcuch się zatrzymuje. Surowce nie docierają do Chin albo docierają zbyt późno, a wiele fabryk jest zamykanych. Sam Szanghaj odpowiada za gigantyczną produkcję towarów. Bez wątpienia dotknie to również nasz kraj – stwierdził proroczo Vanelslander.
W ostatnich dniach kryzys coraz bardziej dotyka też Hamburg. Chińskie kontenerowce „CSCL Saturn” i „Al Muraykh” z Hapag-Lloyd/UASC oraz japoński „One Eagle”, zacumowały niedaleko wyspy Helgoland i czekają na możliwość wpłynięcia na wody Łaby. Jedna z największych firm logistycznych w Niemczech, Kühne + Nagel, podważa tezę Vanelslandera, który obciąża odpowiedzialnością Chiny. Zdaniem Kühne + Nagel oraz przedstawicieli portu w Hamburgu problem polega na tym, że kontenery nie są odbierane z portów. Zalegają więc na terenie portowym i uniemożliwiają rozładowanie wpływających statków, bowiem porty najzwyczajniej nie mają gdzie tych kolejnych kontenerów postawić.
Ta trudna sytuacja prowadzi do kolejnych pytań. W porcie w Hamburgu jeszcze niedawno kontenery były odbierane przez klientów po nie więcej niż trzech dniach magazynowania w porcie. W ostatnich tygodniach czas ten sięga już tygodnia, a niektóre kontenery czekają na odbiór przez swoich właścicieli nawet 50 dni. Wiele wskazuje na brak zbytu na towary dostarczane w kontenerach. Port w Hamburgu posiada też informacje o ewentualnych problemach w magazynach firm importowych, bo towary zalegają u nich i magazyny są zapełnione, informuje Handelsblatt.
Kolejnym powodem masowego zalegania kontenerów w największych portach Europy może być brak wystarczającej wydajności transportu kolejowego. Niemiecki tygodnik der Spiegel określił sytuację związaną z transportem cargo w Niemczech jako “załamanie”. Z kolei austriacka gazeta Wienerzeitung tłumaczy tę sytuację wojną na Ukrainie, która uniemożliwia planowanie transportu kolejowego towarów z Chin do Europy.
– W ciągu ostatnich kilku tygodni sieć kolejowa w Niemczech przejściowo zmuszała setki pociągów towarowych do zatrzymania się i czekania. Trudno jest zrozumieć, że transport kolejowy jest obecnie całkowicie zahamowany w wyniku wadliwego zarządzania – oskarża niemieckie koleje Markus Jerger ze Zrzeszenia małych i średnich przedsiębiorców w Niemczech.
Problemy kolei towarowych, takie jak przeciążenie infrastruktury i brak pracowników, odczuwa w tym samym stopniu także transport ciężarowy w Niemczech. Brakuje kierowców i samych ciężarówek. Tymczasem nic nie wskazuje na rychłą poprawę sytuacji w europejskich portach. W porcie w Hamburgu związki zawodowe zapowiadają od 10 czerwca strajki. Pracownicy są przeciążeni nieregularną pracą i uciążliwymi nadgodzinami. Transport globalny staje się dla pracujących tam ludzi, systemów, ale też dla infrastruktury coraz bardziej nieobliczalny i trudniejszy w obsłudze.
Port w Hamburgu jest zatkany a przez niego dociera węgiel spoza Rosji