23 sierpnia ceny gazu na holenderskiej giełdzie TTF osiągnęły rekordowy poziom ponad 290 euro za MWh, czyli ponad 3 tys. dolarów za tys. m sześc. W najbliższym czasie wzrost powinien jednak wyhamować. Mimo to kraje zależne od gazu z Rosji subsydiują firmy gazowe skazane na drożyznę. Nie inaczej było w przypadku niemieckiego VNG zależnego od surowca Kremla.
Kommiersant podaje, że ceny gazu podskoczyły w ostatnim tygodniu do rekordowych poziomów ze względu na kilka łączących się czynników. Pierwszym była informacja podana przez Gazprom o konieczności dokonania remontu na tłoczni gazu Portowaja, która spręża gaz do przepływu w gazociągu Nord Stream 1. Obecnie tłocznia ta, a za nią cały gazociąg, jest wykorzystywana w 20 procentach projektowanej przepustowości (ok 30 mln m sześc. dziennego przesyłu wobec 170 mln m sześc. projektowanej).
Według analityków cytowanych przez Reutersa, istnieje ryzyko, ze Gazprom może nie wznowić przepływu gazu przez Nord Stream 1, całkowicie pozbawiając Niemcy dostaw gazu z Rosji z tego kierunku. Należy przypomnieć, że od grudnia 2021 roku Niemcy nie otrzymują gazu przez gazociąg Jamalski biegnący przez terytorium Polski. Jednocześnie ograniczone zostały dostawy gazu z Norwegii, gdzie trwają prace konserwacyjne na złożu Troll – największym złożu wydobywczym tego państwa. Prace mają potrwać do końca sierpnia. Trzecim czynnikiem wymienianych przez Reuters powodującym niepokój i rekordowe ceny na giełdach są fale upałów przetaczające się przez Zachodnią Europę, które zwiększają konsumpcję energii elektrycznej oraz wyschnięte rzeki, które ograniczają produkcję energii z elektrowni wodnych, węglowych i jądrowych a przez to zwiększają wykorzystanie siłowni napędzanych błękitnym paliwem.
Wszystko wskazuje jednak na to, że wzrost rekordowych cen gazu powinien zatrzymać się w najbliższych dniach. Prognozy pogody wskazują niższe temperatury w Europie od końca tygodnia, natomiast czynnikiem negatywnie oddziaływującym na ceny błękitnego paliwa są wysokie poziomy zapełnienia magazynów gazu w Europie. Średnie zapełnienie magazynów w Europie sięga już 77 procent, podczas gdy Komisja Europejska narzuciła wymagany stopień napełnienia magazynów na poziomie 80 procent do 1 października. Istnieje zatem szansa, że przy takim tempie wtłaczania gazu, do początku sezonu grzewczego magazyny zostaną uzupełnione w 100 procentach.
Drożyzna na rynku gazu zmusza jednak Europejczyków do subsydiowania branży. Niemiecki importer gazu VNG z siedzibą z Lipsku w ostatnich latach niebywale dobrze zarabiał, kupując rosyjski gaz i sprzedając w Niemczech. VGN jest trzecim największym dostawcą gazu na niemieckim rynku. Głównym właścicielem tej firmy jest południowoniemiecki koncern energetyczny EnBW (74 procent). W zeszłym roku firma ta zarobiła 225 miliony euro. Podobnie jak Uniper, partner finansowy spornego Nord Stream 2, w obliczu drożyzny wywołanej przez Rosjan musi polegać na pomocy państwa.
– W ubiegłym roku VNG kupował od Rosji prawie 70 procent gazu ziemnego. 20 procent gazu ziemnego było zabezpieczone poprzez stałe kontakty z rosyjskimi dostawcami – podaje lokalna niemiecka gazeta Sächsische Zeitung (SZ). Dochody VNG, które polegały na kupnie taniego gazu z Rosji, załamały się w ostatnim czasie. Dlatego też VNG zaciągnął państwowe kredyty i zgłosił się o wsparcie państwowe, które może zostać udzielone po 1 października, gdy Niemcy wprowadzą tzw. Gasumlage. Będzie to dodatkowa opłata za zużycie gazu ziemnego, która ma uratować niemiecką energetykę przed zapaścią.
Niemieccy eksperci dyskutują teraz szeroko na temat ratowania takich firm jak VNG, OMV czy Uniper. W zasadzie są to zdrowe firmy, bo zarabiały w ostatnich latach krocie i ewidentnie popełniły błędy, z których powinny wyciągnąć wnioski. Do tego dochodzi także fakt, że ich właścicielami są koncerny, takie jak Fortum w przypadku Unipera oraz EnBW w przypadku VNG. One też mogłyby zostać pociągnięte do odpowiedzialności.
Reuters/Kommiersant/Sächsische Zeitung/Aleksandra Fedorska/Mariusz Marszałkowski
Mickiewicz: Będą incydenty, być może z udziałem terminali LNG (ROZMOWA)