– Obecne problemy rząd próbuje gasić dodatkowym pieniądzem, ale jeżeli nie zwalczymy niedoboru produkcji spowodujemy, że za te same pieniądze kupimy mniej produktów. Wskutek załamania zamiast promocji inwestycji szok niedoboru surowców energetycznych z czasem przełoży się na niedobór produkcji w innych branżach – mówi Kamil Sobolewski, główny ekonomista pracodawcy RP w rozmowie w BiznesAlert.pl o sytuacji polskiej gospodarki po rosyjskiej inwazji w Ukrainie.
Biznesalert.pl: Jak rosyjska inwazja w Ukrainie wpłynęła na polską gospodarkę? Który sektor gospodarki ucierpiał najbardziej?
Kamil Sobolewski: Wskazywanie pojedynczych sektorów gospodarki, które są najbardziej dotknięte wojną, to niesłuszne spłycanie problemu, sprowadzanie go do zjawiska lokalnego, niszowego.
Myślę, że niedocenianym efektem tej inwazji jest niepewność przedsiębiorców, niezależnie od sektora gospodarki. Dzisiaj każdy przedsiębiorca nie może być pewny czy towar zostanie dostarczony lub odebrany pomimo wcześniejszego zakontraktowania, jak będzie wyglądała koniunktura w przyszłości. Przedsiębiorcy nie mają pojęcia, które sektory jeszcze obejmie kryzys, obawiają się o kondycję kontrahentów. Na początku rosyjskiej agresji wydawało nam się, że najbardziej ucierpią przedsiębiorcy handlujący na rynku wschodnim. Dzisiaj w oczy rzuca nam się kryzys energetyczny. Po 24 lutego przedsiębiorcy dokonali rewizji planowanych inwestycji. Czynniki takie jak dostawy surowców, koszty tych surowców, koszt kapitału, pozyskanie klientów czy rynków zbytu są kluczowe dla realizacji inwestycji. Przez wojnę w Ukrainie inwestycje załamały się, według sondy Pracodawców RP plany inwestycyjne ograniczyło 64 procent firm. Tylko wysoko marżowe projekty mają szanse realizacji.
Drugą uniwersalną konsekwencją szokowego wzrostu cen dla przedsiębiorstw jest wzrost kapitału pracującego. Po ludzku, więcej kosztują zapasy konieczne do podtrzymania działalności handlowej czy produkcyjnej. Wzrost cen surowców spowodowanych wojną oraz wysoka inflacja spowodowały zwiększenie kapitałów potrzebnych do prowadzenia działalności gospodarczej. Każdy prowadzony biznes potrzebuje zapasów. Bez zwiększenia kapitału obrotowego przedsiębiorca nie będzie mógł handlować taką ilością swoich produktów jak wcześniej, chyba, że dołoży do interesu z własnej kieszeni. Taką sytuację odczuwają np.: firmy z branży wykorzystujące do produkcji gaz lub stal, gdzie zyski ze sprzedaży idą w całości na odbudowę zapasów surowców. Z badania Narodowego Banku Polskiego dotyczącego potrzeb kredytowych przedsiębiorstw wynika, że popyt na kredyty długoterminowe się załamał, a ewentualnym zainteresowaniem cieszą się kredyty krótkoterminowe, obrotowe, których celem jest głównie finansowanie zapasów oraz restrukturyzacja zadłużenia. To pokazuje, że wzrost zapotrzebowania na kapitał obrotowy dotyczy wszystkich sektorów gospodarki.
Jak będą wyglądały nadchodzące miesiące dla polskiej gospodarki bez wymiany handlowej z Rosją. Czy firmy znalazły alternatywnych dostawców?
Myślę, że tak jak podczas każdego kryzysu, przedsiębiorstwa starają się dostosować do szoku i odnaleźć w nim swoje szanse. Jednak dzisiejszy kryzys jest trudny dla wszystkich. Kilkukrotny wzrost kosztów związanych z obsługą kredytu, z energią, brak możliwości pełnego przeniesienia tych kosztów na końcową cenę produktów sprawiają, że kurczą się spodziewane marże. Przedsiębiorstwa koncentrują się na przetrwaniu a nie rozwoju, łatają dziury w celu zapewnienia stabilności. Zamknięcie kierunku wschodniego dla polskich czy niemieckich przedsiębiorstw jest bardziej dotkliwe niż dla firm z takich państw jak Japonia, które konkurują na rynku z firmami niemieckimi i mogą relatywnie zyskać na tym kryzysie.
Jakie według Pana są perspektywy dostaw energii z Ukrainy do Polski. Czy ma to jakiekolwiek znaczenia dla przedsiębiorców w obliczu wysokich cen energii elektrycznej?
Według mnie kluczowym pytaniem jest co musimy teraz zrobić jako państwo. Widzę tutaj trzy zasadnicze zadania.
Po pierwsze, Rosja wkraczając na Ukrainę przekroczyła czerwona linię, co powinno skłonić Europę do trwałego wykluczenia jej z łańcuchów dostaw. Nie powinniśmy liczyć na szybki powrót do starych realiów, importu surowców z Rosji i do takiego podejścia powinniśmy przekonać partnerów w Europie. Według mnie, sankcje na Rosję muszą mieć charakter trwały, ponieważ to jedyny sposób, aby ostudzić jej imperialne zapędy.
Po drugie, musimy odejść od planów nakreślonych przed wojną, np.: gazu jako paliwa przejściowego, to znaczy starać się zrealizować główne cele długoterminowe, ale nie przywiązywać się do wyznaczonych ścieżek, które wobec wojny stały się nierealistyczne.
Trzecim zadaniem jest szybkie, realne podjęcie reakcji na wojnę, np.: niezbędnych inwestycji. Inwestycje, nawet nieoptymalne, są lepsze niż optymalne plany. Wymaga to odejścia od sztywnych, długoletnich planów, działania w sposób „zwinny”, wykonywania potrzebnych kroków. Szybka budowa dużej elektrowni jądrowej, modernizacja sieci energetycznych to przykłady inwestycji, które nie powinny czekać na strategie i polityki.
Jak według Pana Polska radzi sobie z kryzysem? Czy według Pana obecne środki zaradcze wprowadzone przez rząd są wystarczające?
Wyróżniłbym dwie zasadnicze grupy możliwych reakcji na kryzys energetyczny. Pierwsza grupa to wsparcie zdolności nabywczej, a druga zdolności produkcyjnych.
Jeżeli chodzi o zdolność nabywczą to rząd podjął intensywne działania koncentrując się na indywidualnych odbiorcach. Tymi działaniami są podtrzymanie niskich taryf, wprowadzanie dopłat do źródeł energii. Z punktu widzenia konsumentów działania rządu częściowo rozwiązują problemy. Natomiast szkoda, że nie ma zainteresowania kwestią taryf dla odbiorców przemysłowych. Wyraźny skok cen za energię grozi załamaniem sytuacji wielu firm i decyzjami o wstrzymaniu części produkcji jak miało to miejsce na przykład w spółkach chemicznych. Sektory gospodarki są od siebie zależne i grozi reakcja łańcuchowa wywołująca kolejne przestoje w produkcji.
Skonsumować możemy tylko tyle ile wyprodukujemy, mniejsza produkcja będzie oznaczać mniej towaru na półkach. Jeżeli chodzi o zdolności produkcyjne, czyli podażową stronę gospodarki, to według mnie nie ma odpowiednich działań ze strony rządu.
Najważniejszym działaniem w dobie kryzysu energetycznego byłoby ustabilizowanie taryf, podjęcie inwestycji, wykorzystanie innowacji, zadbanie o produkcję w kraju takich produktów i usług, na które będzie w przyszłości zapotrzebowanie. Tego nie zaplanuje centralny planista, to mogą zrobić tylko firmy, znające specyfikę rynku, które kierują się motywacją zysku.
Pewnym rozwiązaniem byłoby też zmniejszenie zużycia energii przez gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa w miejscach, gdzie jest to relatywnie mało bolesne. Dobrze wiemy, że państwa europejskie wykonują proste ruchy mające za zdanie zmniejszenie zużycia jak wyłączanie reklam świetlnych w nocy, ograniczenia temperatury w grzejnikach czy klimatyzatorach.
Wskutek załamania zamiast promocji inwestycji szok niedoboru surowców energetycznych z czasem przełoży się na niedobór produkcji w innych branżach. Obecne problemy rząd próbuje gasić dodatkowym pieniądzem, ale jeżeli nie zwalczymy niedoboru produkcji spowodujemy, że za te same pieniądze kupimy mniej produktów.
Rozmawiał Wojciech Gryczka
Rząd planuje pomóc rolnikom z zakupami nawozów sztucznych wobec kryzysu