KOMENTARZ
Rau Krishnan
Heritage Foundation
Ceny ropy wzrosły o prawie o 5 proc. w miniony piątek. Najwięcej od półtora miesiąca. Stereotypowo interpretując – zawdzięczamy ten skok wyrównanemu kursowi dolara i większemu niż oczekiwano zmniejszeniu liczby amerykańskich wiertni eksploatujących złoża łupkowe.
Gracze na giełdach wzięli tę informację, podaną przez firmę serwisową Baker Hughes za dobrą monetę – i natychmiast byli skłonni kupować drożej „czarne złoto”. Tymczasem mniej odwiertów na polach łupkowych wcale nie oznacza zmniejszenia podaży. W technologii eksploatacji z łupków wiertnia wykonuje odwiert i odjeżdża. Ekipy orurują, ocementują, przeprowadzą szczelinowanie hydrauliczne, założą instalację odbioru ropy (czy gazu), która pracuje przez dwa-trzy lata dopóki surowiec wypływa na powierzchnię. W tym czasie sprzęt pracuje w innych miejscach, albo zostaje wycofany, jak to się obecnie często dzieje. Tymczasem ropa płynie, wciąż jeszcze nawet z pewnym wzrostem co pokazują statystyki amerykańskie. Natomiast zmniejsza się liczba nowych odwiertów, więc ropy (i gazu) z łupków zacznie być mniej dopiero za około roku, gdy zaczną się wyczerpywać eksploatowane obecnie starsze szyby.
Niemal pewne jest też, że posiedzenie OPEC, które odbędzie się 5 czerwca nie zmieni przyjętej zasady: państwa kartelu nie zmniejszają wydobycia, przeciwnie, starają się je zwiększyć. Bez względu na spadek światowych cen. Są wprawdzie dwa zjawiska, które mogą napędzać ceny – spadek krajowych zapasów w Stanach Zjednoczonych i rosnące napięcia na Bliskim Wschodzie. Zmniejszenie zapasów w USA ma na razie tylko dwie przyczyny – zaczyna się sezon urlopowo-wyjazdowy i właściciele samochodów kupują więcej paliwa, do tego rafinerie mają więcej zamówień eksportowych (zakaz eksportu węglowodorów z USA nie dotyczy produktów przerobu ropy – red. BiznesAlert.pl.).
Jeszcze większe oddziaływanie na zwyżkę cen ropy ma niebezpieczny wzrost napięcia na Bliskim Wschodzie po tym, gdy Państwo Islamskie przyznało się do zamachu bombowego w meczecie w Arabii Saudyjskiej, w którym zginęły trzy osoby, a kilkanaście zostało rannych. Po tym dramacie rynek ropy na jakiś czas po prostu wpadł w histerię. Jednak nastroje na razie są mocno kapryśne, ceny mogą znów zacząć spadać wraz z kolejnym wzrostem nadpodaży stworzonej przez państwa arabskie OPEC. Należy się spodziewać nawet, że kartel podejmie 5 czerwca decyzję o przekroczeniu wydobycia z ponad 30 mln baryłek dziennie na kraj, przez co nadpodaż zwiększy się o kolejny 1 mln baryłek dziennie.