Niemcy stworzyły nowe zdolności importowe gazu LNG, które w kolejnych latach mają szybko wzrastać. Jednocześnie rośnie opór społeczności lokalnych, polityków landowych oraz ekspertów z branży gazowej, którzy obawiają się nadmiernej podaży.
Błyskawiczne uruchomienie gazoportów w Niemczech ułatwiła specustawa eliminująca potrzebę uwzględnienia analizy środowiskowej przy realizacji takich projektów. Rolę ich operatora przejmie państwowa spółka, która powstała w styczniu, czyli Deutsche Energy Terminal GmbH (DET).
Na północnym wybrzeżu Niemiec znajdują się już trzy działające jednostki pływające FSRU, a do końca 2023 roku mają powstać kolejne. – (…) Średnie tempo wysyłania do tej pory w maju wynosi 20 mln m sześc. dziennie, czyli około 7,3 mld m sześc. w ujęciu rocznym – podaje S&P Global.
Rząd federalny odgrywa czołową rolę przy realizacji niemieckich gazoportów. W ostatnim czasie musi się zmierzyć z protestem na wyspie Rugia, gdzie miał powstać największy pływający gazoport w Europie. Obecnie plany rządowe wydają się jedynie uwzględniać znacznie mniejszy projekt w Porcie Murkan, położonym na wyspie Rugia.
Z decyzją rządu federalnego nie zgadzają się także Zieloni w parlamencie landu Meklemburgia Pomorze-Przednie. Landowe kluby parlamentarne SPD, Partii Lewicy, FDP i Zielonych żądają od rządu federalnego dowodów na konieczność budowy terminalu dla bezpieczeństwa dostaw. Z dostępnych danych wynika, że europejskie zaopatrzenie w energię jest bezpieczne nawet bez dodatkowego terminalu LNG – podaje niemiecki dziennik telewizyjny Tagesschau.
Roczne zapotrzebowanie na gaz ziemny w Niemczech kształtuje się na poziomie 80 mld m sześc. Większość tego zapotrzebowania była pokrywana importem z Rosji przez Nord Stream 1. Obecnie Niemcy importują najwięcej gazu z Norwegii i Holandii.
S&P Global / Energie und Management/ Tagesschau/ Aleksandra Fedorska
Ekolodzy nie chcą LNG spoza Rosji ani kapitalizmu, więc blokują rury…Nord Stream 2