Doszło do kolejnego zwrotu akcji w sprawie koncesji Kopalni Turów. – Do omawianych spraw trzeba podchodzić z pokorą, bo niezbadane są wyroki sądów administracyjnych – ostrzega Daniel Radomski, współpracownik BiznesAlert.pl.
Wczoraj Warszawski Sąd Administracyjny miał rozstrzygnąć o ważności decyzji środowiskowej dla kontynuowania wydobycia w kopalni węgla brunatnego Turów do 2044 roku. Tak się jednak nie stało, a sprawa została wstrzymana. Ministrowie Anna Moskwa i Jacek Sasin szybko odtrąbili sukces wpisami na dawnym Twitterze, zapewniając że zawieszenie postępowania sprawia iż funkcjonowanie kopalni nie jest zagrożone. Owe wpisy nijak mają się jednak do rzeczywistości, bo przyczyną zawieszenia jest ujawniona tydzień temu próba zmiany Decyzji o Środowiskowych Uwarunkowaniach (DŚU) wydanej z końcem września ubiegłego roku.
Okazało się, ze PGE po dwóch tygodniach wniosła o zmianę decyzji Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (GDOŚ), z czego niedawno zrezygnowała. Jednakże w międzyczasie w WSA toczyło się już postępowanie odwoławcze. Strony tego postępowania nie zostały jednak przez GDOŚ poinformowane o próbie zmiany DŚU. Ostatecznie, ósmego sierpnia 2023 GDOŚ unieważnił postępowanie o zmianę DŚU, ale decyzja o unieważnieniu nie jest jeszcze ostateczna i prawomocna – strony mogą się od niej odwołać. Mamy zatem do czynienia z zaniedbaniem po stronie GDOŚ, z którego WSA wybrnął w jedyny możliwy sposób – zawieszając postępowanie sądowe do czasu formalnego zakończenia sprawy zmiany DŚU.
https://twitter.com/LombatSsc/status/1693961236881285596
Powyższe zawiłości obrazują, że kłębek skomplikowania problemu Turowa zdaje się nie mieć końca, a widmo ostatecznego rozstrzygnięcia tego problemu oddala się niczym data realizacji drogi ekspresowej S17 na odcinkach Wschodniej Obwodnicy Warszawy, które również – po problemach środowiskowych – utkwiły w sądach administracyjnych. Pod względem istoty sporu obie sprawy mają wiele wspólnego, ale Turów jest znacząco bardziej skomplikowany z uwagi na kwestie oddziaływania transgranicznego oraz aspekty geologiczne. Osiemnastoletnią już historię tego postępowania spisałem w styczniu w tym miejscu, przy okazji formując kilka scenariuszy dalszego rozwoju na łamach portalu RynekInfrastruktury. Rzeczywistość okazała się jednak bardziej zaskakująca, bo w marcowym wyroku Naczelny Sąd Administracyjny przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia w aspekcie do tej pory pominiętym przez WSA.
Podobnież jak w marcu NSA w sprawie S17, takoż i dzisiaj WSA w sprawie Turowa pewnym sensie „zaskoczył” wszystkich zainteresowanych, którzy spodziewali się jakiejś formy rozstrzygnięcia, a de facto dostali kolejne odroczenie sprawy. I to jest w uproszczeniu wszystko, co się wczoraj wydarzyło – odroczenie problemu o co najmniej kilka tygodni. Jest szansa, że jeszcze przed wyborami sprawa powróci, a każdy wyrok jest możliwy. Należy też się spodziewać, że po rozstrzygnięciu przez WSA, sprawa ważności DŚU zostanie skierowana do NSA – a zatem zagrożenie funkcjonowania kopalni wciąż ma miejsce. Wobec powyższego biegu wydarzeń nasuwa się następująca refleksja: do omawianych spraw trzeba podchodzić z pokorą, bo niezbadane są wyroki sądów administracyjnych.
Szerszy kontekst
Problem Turowa wziął się z lekceważącego podejścia rządu do spraw dotyczących ocen odziaływania na środowisko (OOŚ) i konwencji z Espoo dotyczącej oceny transgranicznej. Nagromadzenie problemów z zakresu OOŚ sprawiło, że do uzgodnionej ze stroną społeczną nowelizacji ustawy definiującej proces OOŚ, na etapie przesłania jej do sejmu dodano 2 rozdziały pozwalające na realizację „strategicznych” inwestycji bez przeprowadzania procedury OOŚ, bez udziału społeczeństwa i bez możliwości odwołania się w sprawie, co zostało przez stronę społeczną okrzyknięte mianem „LexKnebel”. Oprócz braku konsultacji silne obawy budzi fakt, że według zapisów ustawy, o uznaniu inwestycji za „strategiczną” i tym samym wyłączeniu procedur wymaganych przez dyrektywę unijną ma decydować rząd w formie rozporządzenia, bez żadnych określonych przesłanek. Innymi słowy, każda inwestycja, na której pojawią się „problemy” pokroju tych na S17 czy tych w Turowie, będzie mogła zostać wpisana do rozporządzenia, by w ten sposób momentalnie zamieść problem pod dywan i uruchomić dany projekt. W efekcie po wyborach nowy rząd może na start dostać kolejny silny spór z Komisją Europejską i kolejny powód do blokowania środków z KPO. Złożenie stosownej skargi zapowiedziała m.in. Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.
Ustawa o zmianie ustawy OOŚ czeka na podpis prezydenta.