– Miasto-gąbka to model urbanistyczny, dzięki któremu aglomeracja zdolna jest do radzenia sobie ze zjawiskami takimi jak ulewy, monsuny, podtopienia, powodzie lub inne zdarzenia wodne. Rozpoczęty w Chinach trend inwestycji infrastrukturalnych pod miasta-gąbki trafia pod strzechy, a wraz z tym rodzi się pytanie: kto na tym zarobi? – zastanawia się Maria Szurowska, współpracownik BiznesAlert.pl.
Pod koniec sierpnia w Warszawie spadł ulewny deszcz i przejazd na trasie Ochota-Młociny zamiast standardowych 25 minut zajął ponad godzinę. Powodem tego była nieprzejezdna trasa S8, przy której tego dnia można było umieścić wypożyczalnie rowerów wodnych. Wtedy doszło też do zalania kilku piwnic i domów. A co gdyby cały nadmiar wody spowodowany ulewą miasto wchłonęło niczym gąbka?
Miasto-gąbka to model urbanistyczny, dzięki któremu aglomeracja zdolna jest do radzenia sobie ze zjawiskami takimi jak ulewy, monsuny, podtopienia, powodzie lub inne zdarzenia wodne, poprzez systemy odwadniające lub przepuszczalne obszary, które zapobiegają gromadzeniu się wody na twardych powierzchniach. Mówiąc więc wprost: więcej zieleni, mniej betonu, a do tego trochę drogich rur.
Moda z Chin
Koronnym przykładem modelu miasta-gąbki jest chińskie Wuhan. Długo zanim stało się kolebką Covid-19 znane było jako „miasto stu jezior”. W latach 80. w samym centrum miasta znajdowało się 127 jezior, ale niestety niemal sto z nich nie przetrwało dekad ekstensywnej urbanizacji. Położone nisko, u zbiegu rzek Jangcy i Han zawsze było podatne na powodzie, zwłaszcza w letnich miesiącach monsunowych. Dawne jeziora i rezerwuary zostały zasypane i zabetonowane. Od tego czasu miasto znane było z powodzi. Jedna z nich, w 2016 roku przelała czarę goryczy.
Rok przed słynną powodzią Wuhan został ogłoszony jednym z pierwszych „miast-gąbek” w Chinach: obszarów wprowadzających pilotażowo przyjazne dla środowiska alternatywy dla tradycyjnych systemów przeciwpowodziowych i odwadniających. Po 2016 roku tempo realizacji tego projektu zostało przyspieszone. Do 2019 roku zmodernizowano ponad 38,5 km2 powierzchni miasta, co kosztowało 11 mld juanów, czyli ok. 6,5 mld zł
Jakie konkretnie projekty wdrożono? Na przykład “Projekt Gąbka” w nisko położonych częściach miasta, zwłaszcza na niektórych starych obszarach mieszkalnych, gdzie występował problem mieszania się wody deszczowej i ścieków, a średnica podziemnych rur była zbyt mała, aby skutecznie odprowadzać wodę. Celem projektu budowy kanalizacji “gąbczastej” było oddzielenie uprzednio źle połączonych rurociągów deszczowych i kanalizacyjnych oraz poprawa współczynnika przechwytywania rocznych opadów deszczu, zmniejszenie zanieczyszczenia i rozwiązanie problemów związanych z podmakaniem na tym obszarze. Renowacja krajobrazu obejmowała ogród deszczowy, ekologiczny parking, przepuszczalną nawierzchnie, trawiaste muldy, zielone dachy etc. Realizacja objęła 1,5 km2 i kosztowała blisko 23 mln euro.
Chiński program Sponge City (z ang. miasto-gąbka) został zainicjowany w 2013 roku i przyjęty pilotażowo przez 15 miast. W ramach programu, Wuhan i inne uczestniczące w nim obszary musiały zapewnić, że do 2020 roku 20 procent ich gruntów miejskich będzie zawierało elementy gąbczaste, a celem jest zatrzymanie 70 procent wody burzowej. W przypadku Wuhan oznacza to nieco ponad 170 km kw. z 860 km kw. całkowitej powierzchni miasta, a w ubiegłym roku projekty gąbki zostały wdrożone w kolejnych dziewięciu dzielnicach.
Ogólnokrajowy program został rozszerzony na 30 miast. Do 2030 roku uczestnicy muszą zapewnić, że 80 procent ich gruntów miejskich będzie miało cechy gąbki.
Gąbki w Europie
W październiku zeszłego roku magazyn “WIRED” opublikował artykuł o jednoznacznym tytule “Jeśli jeszcze nie mieszkasz w mieście-gąbce, wkrótce będzie”. Zdaniem redakcji koncepcja trafi pod strzechy: niebawem każde miasto wdrażać będzie rozwiązania gąbkowe. “Rewolucja zrównoważonego rozwoju tworzy trendy strukturalne, które już zaczynają przekształcać nasze gospodarki”, w temacie miast-gąbek pisze z kolei “Financial Times”. To nie jedynie medialne fascynacje, a faktycznie wchodzący trend.
Projekty miast-gąbek będą się cieszą się największym zainteresowaniem w krajach rozwijających się np. w Indiach, które mają problem z wielkimi powodziami w gigantycznych metropoliach. Azjatycki Bank Rozwoju chętnie wspiera takie projekty: ostatnio koncentruje się na krajach byłego ZSRR takich jak Gruzja, Armenia czy Uzbekistan. Jednak Europa w tym biznesie odgrywa podwójną rolę.
W 2021 roku przez Niemcy przeszła fala tragicznych w skutkach powodzi. Naturalnie, nie pierwsza – Niemcy regularnie są zalewane. Być może stąd popularność trendu gąbek wśród tamtejszych miast: od Berlina, przez Lipsk i Dresden po Wiesbaden trwa projektowanie, przetargi, kontraktowanie i szukanie finansowania.
W stolicy Niemiec “gąbki” są wykorzystywane do chłodzenia powietrza w niektórych dzielnicach. Jeden z bardziej ambitnych projektów został niedawno rozpoczęty na nieczynnym już lotnisku Tegel, inwestycji o powierzchni blisko 8 km2, która po ukończeniu będzie “odporną na zmiany klimatu” dzielnicą dla 10 tys. mieszkańców o nazwie Schumacher Quarter. Dzięki “gąbczastym” rozwiązaniom ma być “naturalną klimatyzacją”, ponieważ temperatura tam ma być niższa nawet o 3 stopnie niż w innych częściach miasta. Całe “gąbczenie” Berlina we wszystkich dzielnicach ma kosztować 10 mld euro. Nadal nie dokońca znany jest sposób sfinansowania wszystkich tych przedsięwzięć.
Podobnie w Austrii – Am Seebogen to nowa dzielnica Wiednia, położona około 2,5 km na wschód od centrum miasta, która już teraz zapewnia mieszkania dla około 6,5 tys. mieszkańców, a docelowo będzie domem dla 12 tys. kolejnych. Zbudowana wokół sztucznego jeziora utworzonego w 2009 roku, została zaprojektowana zgodnie z ideą miasta-gąbki.
Wdrażanie gąbczastej infrastruktury w miastach nie jest tanie: za jeden metr kwadratowy może to wyjść od 15 do 22 milionów dolarów.
Kto na tym zarobi?
Jak na każdym strategicznym projekcie miejskim w pierwszej kolejności firmy doradcze. Tuż po nich dostawcy technologii i budowniczy – koniecznie z doświadczeniem.
A któż może mieć lepsze doświadczenie w odwadnianiu niż od wieków żyjący poniżej poziomu morza Holendrzy? Świetnie poradzili sobie z przeniesieniem doświadczenia do Chin: zachodnią część Holandii można przecież uznać za jeden metropolitalny obszar miejski, porównywalny do średniej wielkości chińskiego miasta – około 6-8 mln ludzi. Większość działalności gospodarczej znajduje się na tym obszarze i jest on wrażliwy na powodzie sztormowe. A powodzie miejskie i odprowadzanie wody burzowej zapoczątkowały koncepcję zrównoważonych systemów odwadniania obszarów miejskich już w latach 90. Na podstawie doświadczeń zdobytych od tego czasu Holendrzy z powodzeniem przeprojektowują istniejące miasta i tworzą obszary o nowym charakterze urbanistycznym. Firma inżynierska Arcadis z Amsterdamu stoi za realizacją projektów “gąbczenia” Wuhan; Kuyper Compagnons z Rotterdamu pracuje w Ningbo, a Deltares z Delft współpracuje z rządem Szanghaju. Kiedy w Europie potrzeba będzie referencji ze zrealizowanych projektów, nie ma podstaw, aby podejrzewać, że zgłoszą się inne firmy niż przed chwilą wymienione.