Ropa traci na wartości 12 grudnia sięgając poziomu 73 dolarów za baryłkę i przebijając kolejną barierę psychologiczną czasu sprzed nowych cięć potęg naftowych, które nie są w stanie zatrzymać tego spadku. Świat ogląda się raczej na dane o gospodarce Chin i rewolucję łupkową w USA.
Baryłka Brent była warta 74 dolary 18 czerwca 2023 roku tuż przed ogłoszeniem dobrowolnych cięć wydobycia przez Arabię Saudyjską i Rosję, które miały razem ograniczyć podaż o łącznie 1,5 mln baryłek dziennie z podziałem na milion u Saudyjczyków i resztę u Rosjan. Potem okazało się, że ci drudzy faktycznie mogą ciąć o 300 tysięcy baryłek, a także mataczą. Z kolei pozostałe kraje porozumienia naftowego OPEC+ zamiast ciąć, zwiększają wydobycie na czele z Iranem i Wenezuelą wracającymi na rynek pomimo sankcji zachodnich.
Jednak ropa jest jeszcze tańsza niż wówczas. Kosztowała 12 grudnia o godz. 17 czasu polskiego około 73 dolary po spadku wartości o prawie cztery dolary. Oznacza to, że cięcia OPEC+ na czele z Arabią i Rosją nie robią już wrażenia na rynku, szczególnie po fiasku szczytu z 30 listopada, który przyniósł deklaracje o cięciach o łącznie 2 mln baryłek dziennie w pierwszym kwartale 2024 roku, ale dobrowolnych, unilateralnych i trudnych do weryfikacji, a zatem kwestionujących wiarygodność układu.
Citi Group przewiduje, że jeśli OPEC+ nie będzie dalej reagować cięciami, cena ropy może spaść nawet o połowę ze względu na niski popyt wynikający ze spowolnienia gospodarczego na świecie. Istotne jest także rekordowe wydobycie ropy łupkowej w USA, które przebiło w sierpniu 13,09 mln baryłek dziennie. To rekord historyczny. W całym 2023 roku ma sięgnąć 12,9 mln baryłek dziennie.
Wojciech Jakóbik
Jakóbik: Zachód łata sankcje naftowe wobec Rosji, której pomogłaby tylko nowa wojna (ANALIZA)