2023 rok upłynął pod znakiem kontynuacji zmian w następstwie zakończenia dostaw gazu z Rosji do Polski. Gazociąg Jamalski zostanie zamknięty od Wschodu, a Baltic Pipe rozwija dostawy z Norwegii – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Baltic Pipe miał stać pusty, ale zdał egzamin
Zgodnie z niezawodnym cytatem z książek Andrzeja Sapkowskiego „coś się kończy, coś się zaczyna” – koniec jednej opowieści jest początkiem następnej. I tak koniec opowieści o kilkudziesięciu latach starań Polski o uniezależnienie od gazu z Rosji zwieńczony zatrzymaniem dostaw przez Rosjan po inwazji na Ukrainie jest początkiem historii gazociągu Baltic Pipe, który tłoczy coraz więcej gazu spoza Rosji do Polski.
Gazociąg Baltic Pipe powstał po latach dyskusji na temat jego zasadności za trzecim podejściem zainicjowanym w 2015 roku, kiedy rząd Polski rozpoczął rozmowy na jego temat z Duńczykami. Ostateczna decyzja inwestycyjna w sprawie Baltic Pipe zapadła w listopadzie 2018 roku po badaniu rynku, które wykazało zapotrzebowanie na taki gazociąg po obu jego stronach. Znalazł się on także na unijnej liście Projektów Wspólnego Interesu (PCI) mogąc liczyć na dofinansowanie unijne. O ile Duńczycy patrzyli na Baltic Pipe głównie jako narzędzie przesyłu biometanu, gazu odnawialnego pożądanego z punktu widzenia polityki klimatycznej, o tyle Warszawa i Bruksela podkreślały walor tego przedsięwzięcia z punktu widzenia zmniejszenia zależności od gazu z Rosji. Uruchomienie Baltic Pipe zaplanowane na koniec 2022 roku zostało sprzężone z końcem kontraktu jamalskiego Gazprom-PGNiG obowiązującym do końca tamtego roku, choć został on ostatecznie zerwany pod pretekstem sporu o płatności w rublach w kwietniu 2022 roku.
Spółki odpowiedzialne za realizację Baltic Pipe to operatorzy z Polski (Gaz-System) oraz Danii (Energinet.dk). Przeciwności nie zatrzymały budowy, choć na samym początku kryzysu energetycznego podsycanego przez Gazprom i przed inwazją Rosji na Ukrainie trwała w Polsce dyskusja na temat dostępności gazu na potrzeby Baltic Pipe. Padały wręcz tezy o tym, że będzie stał pusty przez konieczność podzielenia się gazem norweskim z Niemcami. Nic takiego się nie stało, a dostawy ruszyły nawet pomimo sabotażu pobliskich gazociągów Nord Stream 1 i 2 dzień przed uroczystością otwarcia Baltic Pipe. Na przeszkodzie stanęły zaś problemy z decyzją środowiskową w Danii, która została zawieszona, opóźniając budowę po stronie duńskiej, ale nie termin uruchomienia gazociągu istotny z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego.
Ostatecznie Baltic Pipe rozpoczął pracę 30 września 2022 roku. W 2022 roku przesłano przez Baltic Pipe do Polski 608,4 mln m sześc. W roku 2023 do dnia 21 grudnia 2023 roku przesłano przez Baltic Pipe do Polski 6 339,0 mln m sześc. – informuje Gaz-System w komentarzu dla BiznesAlert.pl. Oznacza to, że w minionym roku gazociąg Baltic Pipe wykorzystywał około 6,3 z 10 mld m sześc. przepustowości. Pomógł Polsce porzucić dostawy z Rosji gdy ta zakręciła kurek po inwazji na Ukrainę, a jego wykorzystanie powinno dalej rosnąć. Dostawy przez Baltic Pipe (6,3 mld m sześc.) w połączeniu z w pełni wykorzystanym gazoportem (6,2 mld m sześc.) i Gazociągiem Polska-Litwa prowadzącym do terminalu FSRU na Litwie w którym polskie PGNiG zarezerwował 2 mld m sześc. rocznie dają rocznie 14,5 mld m sześc. zdolności importowych, a razem z wydobyciem krajowym sięgającym 3,7 mld m sześc. zapewnia 18,2 mld m sześc. rocznie. To nadwyżka względem 17 mld m sześc. rocznie zużytych w Polsce w 2022 roku, choć ten poziom może być wyższy w 2023 roku dzięki rozwiązaniom obniżającym ceny gazu pomimo kryzysu energetycznego. Oznacza to, że przepustowość Baltic Pipe może być w przyszłości wykorzystywana w jeszcze większym stopniu. Nie powinna zanadto spaść przez szereg kontraktów terminowych na czele z największym pakietem umów PGNiG-Equinor na 2,4 mld m sześc. gazu rocznie przez dekadę do pierwszego stycznia 2033 roku.
Oznacza to, że Baltic Pipe kończy 2023 rok zdając egzamin kryzysu energetycznego. Zapewnił bezpieczeństwo dostaw gazu gdy Rosjanie zakręcili Polsce kurek z gazem, niejako skłaniając ją do szybszego rozstania z surowcem rosyjskim. Jego wykorzystanie będzie prawdopodobnie rosnąć wraz z rozwojem wykorzystania gazu w polskich elektrociepłowniach przestawiających się z węgla na gaz. Razem z planowanym terminalem pływającym FSRU w Zatoce Gdańskiej (6,1 mld m sześc. rocznie) ma on zapewniać większy dostęp do tego paliwa, a w przyszłości podobnie jak on może posłużyć do dostaw gazów odnawialnych, jak biogaz w Danii czy wodór promowany w unijnej polityce klimatycznej. Puentą niech będzie rozliczenie projektu Baltic Pipe przez Europejską Agencję Wykonawczą ds. Klimatu, Infrastruktury i Środowiska CINEA, która podsumowała umowy na dofinansowanie budowy i rozliczyła je 18 grudnia 2023 roku. – Tym samym projekt został zamknięty i pod tym względem całkowicie rozliczony – podaje Gaz-System. Wartość dofinansowania sięgnęła 214 920 000 euro, a według Gaz-System był to jeden z najwyższych grantów przyznanych w ramach całego programu CEF Energy w ostatniej dekadzie.
Polska zamyka bramę ze Wschodu
Wracając do tego, co się kończy, należy z końcem 2023 roku napisać epitafium gazociągowi Jamał-Europa jako szlakowi dostaw gazu ze Wschodu. Po przejęciu właściciela EuRoPol Gaz przez państwo polskie za pośrednictwem spółki Orlen, tak zwany Gazociąg Jamalski na odcinku w Polsce staje się normalną częścią infrastruktury przesyłowej zgodnie z ideą polonizacji mocy Jamału. Rosjanie odpowiedzieli na zarząd przymusowy EuRoPol Gaz wprowadzony po inwazji na Ukrainie własnymi kontrsankcjami blokującymi możliwość tłoczenia gazu tym szlakiem. Tymczasem Polacy przebudowują tłocznię Kondratki tak, aby zastąpić turbiny sprężające gaz generatorami, które będą wytwarzać energię elektryczną. To wstęp do zamknięcia Jamału od Wschodu, a stosowne decyzje zostały już podjęte.
Jakóbik: To dopiero początek polonizacji Gazociągu Jamalskiego