– Opóźnienia mogą spowodować perturbacje wynikające z potrzeby poszukiwań portów instalacyjnych – pewnie na rzecz portów duńskich i niemieckich dla zabezpieczenia inwestycji I fazy. Problem polega także na tym, iż z uwagi na wzrost inwestycji i swego rodzaju kumulację projektów realizowanych na Bałtyku a także na Morzu Północnym, wystąpić mogą poważne ograniczenia w dostępności mocy oferowanych przez porty instalacyjne – mówi kmdr por. dr Rafał Miętkiewicz z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Jak ocenia Pan postęp prac przy budowie terminali instalacyjnych w Świnoujściu i Gdańsku?
Zapowiedzi z ostatniej dekady 2023 roku wskazują na osiągnięcie gotowości operacyjnej terminala w Świnoujściu na przełom lat 2023 i 2024. Osiągnięcie gotowości operacyjnej miało być skorelowane z rozpoczęciem z budową farm Grupy Orlen. Jego wydajność osiągać miała na instalację do 80 turbin rocznie. Pamiętajmy iż faza budowy obwarowana jest wydajnością portów, terminowością dostaw, dostępnością floty instalacyjnej (statki także posiadają skończone możliwości montażu elementów morskich farm wiatrowych) oraz odpowiednich warunków pogodowych. Kolejny terminal instalacyjny, w Gdańsku, miał być oddany do połowy czerwca 2025 (inne dane wskazywały na początek 2026 roku). Właśnie otrzymaliśmy informację, iż ZMPG wydłużył terminu uzupełnienia oferty wiążącej do końca lutego 2024 r. To oczywiście skutkować będzie wydłużeniem terminu realizacji całej inwestycji. Przypominam tylko, iż pierwotnie mieliśmy do czynienia z koncepcją wybudowania portu instalacyjnego w Gdyni.
Należy zdawać sobie sprawę iż porty instalacyjne pełnią niezwykle istotną rolę w procesie budowy morskich farm wiatrowych. To obiekty o dużej roli dla lokalnego łańcucha dostaw, zapewnienia logistycznej obsługi projektów, testowania, jak i magazynowania podzespołów. Główne wymagania dla portów instalacyjnych obejmują odpowiednio głębokie tory wodne (możliwość swobodnego operowania jednostek specjalistycznych wykorzystywanych w fazie budowy) oraz wzmocnione nabrzeża (składowane materiały to obiekty o charakterze wielkogabarytowym i ciężkim) o odpowiednio dużej przestrzeni. Ważne są odpowiednie możliwości w zakresie dostępu lądowych korytarzy transportowych gwarantujących dostawy komponentów drogą lądową.
Czy opóźnienia przy budowie portów instalacyjnych mogą odłożyć w czasie polski offshore?
Takie pytanie należy oczywiście skierować w pierwszej kolejności do poszczególnych inwestorów, w odniesieniu do realizowanych przez nich harmonogramów. Moim zdaniem opóźnienia mogą spowodować perturbacje wynikające z potrzeby poszukiwań portów instalacyjnych – pewnie na rzecz portów duńskich i niemieckich dla zabezpieczenia inwestycji I fazy. Problem polega także na tym, iż z uwagi na wzrost inwestycji i swego rodzaju kumulację projektów realizowanych na Bałtyku a także na Morzu Północnym, wystąpić mogą poważne ograniczenia w dostępności mocy oferowanych przez porty instalacyjne. Pewnym ratunkiem może tu być koordynacja projektów na arenie międzynarodowej. Na rozwiązania, jakie pojawiały się w dyskusjach branżowych w postaci portu instalacyjnego w formie instalacji pływających, nie ma już czasu. Uruchomienie terminali instalacyjnych, poza zapewnieniem możliwości rozwoju własnej branży wind offshore, otworzy szerokie możliwości w odniesieniu do deficytu takich obiektów w Europie. Biorąc pod uwagę kwestie lokalizacyjne (liczba dni żeglugi), port w Świnoujściu posiadał będzie pewien potencjał do obsługi projektów realizowanych w Niemczech, Danii czy Szwecji.
Rzut oka na mapę daje nam odpowiedź na pytania o ewentualny polski udział w realizacji projektów rozwojowych morskiej energetyki wiatrowej na Litwie, Łotwie oraz w Estonii w oparciu o terminal instalacyjny w Gdańsku. Osobiście jestem zwolennikiem strategicznych wizji wychodzących poza referencyjny rynek polskiego wind offshore, obejmujących szerokie uczestnictwo polskiej gospodarki w branży bałtyckiej wind offshore.
Czy problemy w budowie portów serwisowych w Łebie i Ustce też są istotną przeszkodą?
Porty w Ustce oraz Łebie mają zupełnie inne zadanie do spełnienia. Odpowiadały one będą za obsługę już pracujących morskich farm wiatrowych, pełniąc także rolę lokalnych centrów operacyjnych szczególnie ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa i niezawodności produkcji energii. Będą one bazami dla floty serwisowej odpowiadającej za utrzymanie komponentów farm w sprawności technicznej. W Ustce ulokowane ma być dodatkowo centrum kompetencyjne morskiej energetyki wiatrowej. Porty te powinny zapewniać bezpieczne warunki schronienia co wymaga określonych nakładów inwestycyjnych na infrastrukturę (falochrony, nadbrzeża), jak i zapewnienia odpowiednich warunków nawigacyjnych (oba portu położone są na ujściach rzek oraz wystawione na działania warunków sztormowych z otwartego morza powodujące zniszczenia i ograniczenia głębokości). Oba porty wsparte miały być w ramach KPO.
Projekt rozwoju portu w Ustce obecny jest od lat i pojawiały się nawet zapowiedzi dostosowania Ustki do roli portu instalacyjnego. Wskazywano na potrzebę budowy portu o dużych możliwościach, także z uwagi na branżę wind offshore na wybrzeżu środkowym. Inwestycję szacowano na blisko 2 mld zł. Fizycznie nie było jednak możliwości ukończenia inwestycji przed połową 2026 roku.
Na polskim wybrzeżu Bałtyku mamy kilka portów o znacznym potencjale do pełnienia roli portów serwisowych, jednak ich zmiana w stosunku do konkretnych inwestycji wpłynie na wydłużenie odległość do farm wiatrowych, a co za tym idzie wydłużenie czasu przejścia jednostek serwisowych. W przewidywanym okresie eksploatacji rzędu ok 20 – 25 lat, przełoży się to na koszty obsługi.
Czy może dojść do takie sytuacji, że w wyniku opóźnień budowy portu instalacyjnego w Gdańsku wiatraki w całości będą montowane z pominięciem polskiego local content?
Oczywiście można zakładać taki wariant. Trzeba zrobić wszystko i to nie tylko w zakresie budowy portów serwisowych i instalacyjnych ale także w zakresie pozyskania polskiej floty offshore, na której wciąż można zwyczajnie dobrze zarobić aby włączyć się z własnym potencjałem w realizację etapu budowy morskich farm wiatrowych (2-3 lata), jak i przygotować się w pełni do przedsięwzięć II fazy. Posiadanie własnych portów instalacyjnych to istotny element w zapewnieniu dostępności polskich firm do rynku wind offshore i osiągnieciu konkurencyjności. Transport komponentów na znaczne odległości podnosi ceny i zmienia sytuację firm. Zakładany local content na tle takich graczy na rynku jak Wielka Brytania czy Dania, nie mówiąc o Chinach, wskazuje jak dużo jest do nadrobienia w tym obszarze.
Rozmawiał Jacek Perzyński
Miętkiewicz: Rosja może nękać polskie farmy wiatrowe na Bałtyku (ROZMOWA)