– W nocy 14 lutego doszło w Iranie do dwóch wybuchów, które zerwały Korpus Strażników na równe nogi. Ktoś zdetonował punktowe ładunki w dwóch gazociągach. Niby straty niewielkie, ale jest to irytujące zdarzenie dla Korpusu, który akurat w ciągu ostatnich dni przechwalał się kolejnymi osiągnięciami zbrojeniowymi. A na domiar złego sprawcy pozostają nieznani. Nikt się nie przyznał, a w sytuacji wojny Hamasu i Hezbollahu z Izraelem oraz ekscesami Hutich, Teheran wolałby mieć sprawców na tacy. Ale winny i tak się znajdzie. – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund, w BiznesAlert.pl.
Łatwy cel
Gazociągi i ropociągi to niezmiernie łatwe do zaatakowania obiekty, o ile nie brakuje wytrwałości, dobrych map lub nie zamazano zdjęć satelitarnych tak, że ludzkie oko nie dostrzeże różnicy. W Polsce, choćby w Warszawie, są obiekty, które zostały zamazane nawet w Maxarze, więc Google Earth pokaże nam rozwodnioną plamę tam, gdzie akurat coś ciekawego mogło być. Na przykład z okresu budowy obiektu, gdy można byłoby bezwysiłkowo poznać rozkład pomieszczeń itp. (ale na przykład potraktowany tak obiekt w Pyrach akurat z tamtego okresu jest dostępny gdzie indziej, co też tajemnicą nie jest i dlatego zacząłem od “wytrwałości”).
W związku z tym, że Iran jest bardzo górzysty, trudno jest gazociąg czy ropociąg ukryć. Zasypanie rur ziemią, kamieniami i asfaltem może być po prostu zbyt kosztowne lub wręcz niemożliwe. Poza tym niewiele pomoże.
Ostatnie podobne incydenty miały miejsce w 2011 roku i najpewniej w 2017 roku. Egzekucje wyłapanych sabotażystów są w Iranie zjawiskiem względnie częstym. I nie nieprawdziwym, Iran naprawdę boryka się z solidną wojną hybrydową od przynajmniej ponad dekady i nie jest to żadną tajemnicą, a zaatakowanie takich obiektów ze względnym sukcesem, mniejszym lub większym, co 6-7 lat to też nie jest jakaś tragedia.
Tym razem eksplozje wyrządziły szkody niewielkie. Ponadto miały miejsce w prowincji Fars (obok miejscowości Safaszahr) i Czahormahal-o-Bochtjori (obok miejscowości Borudżen), więc można przypuszczać, że zamachu dokonały bojówki mniejszości arabskiej z Chuzestanu lub Buszehru. Jednak, prawdę mówiąc, jeśli te zamachy były rzeczywiście mało skuteczne, a wiele na to wskazuje, to równie dobrze mogli to być “zwykli” wewnętrzni awanturnicy, którzy ulegli radykalizacji i ekstremizacji. Awaryjne wyłączenie dopływu gazu do niektórych firm i fabryk mogło być jedynie środkiem zapobiegawczym służącym zabezpieczeniu przesyłu na czas oceny zniszczeń. A koniec końców tylko kilka okolicznych wiosek straciło dopływ gazu. No, coś ktoś sknocił i jeśli miał zamiar narobić szkód, to mu ewidentnie nie wyszło, a mógł zatrzymać 40 procent zaopatrzenia kraju w gaz.
Niezależnie od tego, kto wykonał ten zamach, winni się znajdą. To, co ułatwia odnalezienie zamachowców to fakt, że w Iranie działają ostonowe (czyli na poziomie prowincji/województwa) bardzo sprawne wydziały szukające sprawców w sposób tradycyjny, a także centra cyberbezpieczeństwa, których zadaniem jest zwalczanie kontrrewolucji (o ile tak można nazwać bojowe ruchy opozycyjne po ponad 40 latach władzy tego ustroju) i właśnie wyśledzenie jakichkolwiek śladów, które mogłyby wskazać sabotażystów.
Kontekst międzynarodowy
Wybuchy te nie mają związku z wojną Hamasu i Hezbollahu z Izraelem, atakami frakcji proirańskich na amerykańskie bazy w Syrii i Iraku czy blokowaniem Bab al-Mandab przez Hutich. Te zamachy po prostu się zdarzają, bo Iran ma dość wrogów w regionie, którzy z radością i po taniości wspierają lokalnych rebeliantów. Ci jednak są bardzo mało skuteczni, bo inwigilacja w Iranie to codzienność i wręcz normalność. Odchyły od normy są łatwo obserwowane.
Jednak eksplozje te mają miejsce akurat w czasie, gdy wciąż trwają obchody Islamskiej Rewolucji (zaczynają się co roku 22 bahmana, czyli u nas 11 lutego), a Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej jest akurat w okresie chwalenia się kolejnymi osiągnięciami w uzbrojeniu. Taki sygnał, nawet jeśli lichy jak komar, z pewnością jest irytujący i postawił w tych dwóch prowincjach Korpus i siły porządkowe na równe nogi. Elementowi kontrrewolucyjnemu nie da się zaprzeczyć, występuje w przypadku tych bliźniaczych zamachów. Jednak zupełnie bez znaczenia jest to, czy zrobiło zbrojne ramię podziemia mniejszości arabskiej z Chuzestanu lub Buszehru, czy po prostu “niemniejszościowi” Irańczycy lub nieroszczeniowe elementy (w tym kraju etnosów jest mnogo). Żeby wyrządzić zauważalne dla władz Iranu szkody trzeba poświęcić więcej środków i uwagi, niż tym razem. Najwidoczniej jednak nikomu specjalnie nie zależy na tym, aby ktoś w Iranie wewnętrznie podcinał węglowodorowe żyły. Komar to w końcu… tylko komar.
Łukasz K. P. Przybyszewski jest prezesem Abhaseed Foundation Fund, grupy eksperckiej i NGO oferującego szkolenia dla dziennikarzy dot. pozyskiwania i interpretacji informacji ze źródeł otwartych, które pokrywają tematykę Iranu.: https://abhaseed.org/oferta-szkolen/
Szwedztwo zamknięte i dalej nie wiemy kto zrobił z Nord Stream 2 bulbulator. Spięcie