Polscy dostawcy mogą stracić długotrwałe swoja pozycje na ukraińskim rynku, właśnie, teraz gdy nie mogą realizować dużej części stałych zamówień, co jest spowodowane sytuacją na polsko-ukraińskiej granicy – pisze Aleksandra Fedorska, redaktor BiznesAlert.pl.
Polskie firmy należą nadal do czołówki dostawców paliw na Ukrainę. Ich znaczenie co prawda lekko spada, bo Ukraińcy kupowali w 2023 roku więcej paliw z innych, ale Polsce zostaje ważnym dostawcą szczególnie na terenach Ukrainy zachodniej. Jeszcze przed blokadą granicy przeciętnie z Polski na Ukrainę trafiało 45 tysięcy ton paliw miesięcznie. Od grudnia 2023 roku, gdy zaczęła się blokada granicy, polskie firmy są w stanie przez granice przewieźć już tylko 15 tysięcy ton miesięcznie. W sumie polski przemysł paliwowy stracił w ten sposób już możliwości na sprzedaż 150 tysięcy ton paliw.
Zapotrzebowanie Ukrainy na benzynę wzrosła o 8 procent w 2023 roku, LPG – o 18 procent, oleju napędowego nawet o 25 procent uważa Sergiy Koyun, dyrektor A-95 Consulting Group Sergiy Koyun. Z racji pozytywnego rozwój tego rynku jest on interesujący i w potencjalnie opłacalny dla polskich dostawców. Ukraiński ekspert zauważył, że część paliwa od listopada 2023 roku została wysłana z Polski na granicę z Rumunią. Sergiy Koyun dodaje, że transport kolejowy przez Polskę nadal działała dobrze. Różnica w dostawie paliwa transportem drogowym i kolejowym polega głównie na różnicy co do terminu dostaw. W pierwszym przypadku paliwo może zostać dostarczone na stacje benzynowe w ciągu 4-5 dni, podczas gdy koleją zajmuje to kilka tygodni.
Już w styczniu br. grupa konsultingowa A-95 zwracała uwagę na to, że Polska jest dostawcą znacznej części LPG zużywanego na Ukrainie, a zatem zablokowanie granicy skomplikuje jego dostawę, a tym samym zwiększy koszt już otrzymanego paliwa.
Na tym, że polscy dostawcy paliwa nie mogą już tyle dostarczyć, ile byli w stanie przed strajkiem rolników, zyskuje głównie konkurencja. O ile Litwa, gdzie położona jest rafineria Orlenu w Możejkach oraz Polska były głównymi dostawcami do listopada 2023 roku, teraz na prowadzeniu jest jednoznacznie Rumunia. Polska spadła na czwarte miejsce, a na trzecim miejscu znalazła się Mołdawia. Na piątym miejscu znalazła się teraz już oficjalnie Bułgaria. Przykład Bułgarii, która do niedawna przerabiała głównie rosyjską ropę, musi dać do myślenia. Polscy dostawcy mogą stracić długotrwałe swoja pozycje na ukraińskim rynku, właśnie, teraz gdy nie mogą realizować dużej części stałych zamówień, co jest spowodowane sytuacją na polsko-ukraińskiej granicy. W ich miejsce pojawiają się wtedy dostawcy, których paliwa wytwarzane są z rosyjskiej ropy, której jest teraz dużo na rynku. W 2022 i w dużej części 2023 roku takim przykładem była właśnie Bułgaria, której głównym paliwem eksportowanym na Ukrainę jest olej napędowy, który stanowił ponad 90 procent dostaw. Paliwo to jest wykorzystywane w przemyśle ciężkim do zasilania maszyn, generatorów i pojazdów terenowych, a także w rolnictwie i żegludze.
Jedynym dużym producentem oleju napędowego w Bułgarii jest rafineria w Burgas, która do początku marca przerabiała rosyjską ropę importowanej tankowcami przez Morze Czarne. Rafineria jest własnością rosyjskiego koncernu naftowego Łukoil. Od 1 marca rosyjską ropę zastąpi surowiec z Kazachstanu, Iraku oraz z Azerbejdżanu.
Ukraińscy importerzy uważają, że polscy dostawcy są w stanie się szybko dostosować do nowych warunków transportowych. Jest to jednak perspektywa ukraińska. Ukraińscy uważają, że dostawcy współpracujący z zewnętrznymi producentami mają już nową logistykę i ustabilizowaną cenę, szczególnie na rynku benzyny. To samo dotyczy oleju napędowego. Jednocześnie, jeśli blokady obejmą kolej, w szczególności kierunki, w których transportowane są produkty naftowe, konsekwencje dla gospodarki mogą być zauważalne, a ceny mogą ulec zmianie.
Fedorska: Budowa autostrad energetycznych w Niemczech może ugrzęznąć w polu