Kanclerz Niemiec nie liczy się z krytyką kręgów przemysłowych. – Jego podejście przybiera cechy eskapizmu. Kanclerz sam staje się zagrożeniem dla naszego kraju – ostrzega Handelsblatt.
Komentarz Martina Greive w Handelsblatt to ostrzeżenie przed polityką klimatyczną promowaną przez kanclerza Niemiec Olafa Scholza „w oderwaniu od rzeczywistości”. Zdaniem autora Scholz liczy na „cud zielonej gospodarki”, który nie nadchodzi, tymczasem produkcja przemysłowa jego kraju stoi od 2019 roku.
Tłumaczenie obecnych problemów Niemiec tylko kryzysem energetycznym podsycanym przez Rosję oraz koniecznością sprowadzenia gazu z nowych źródeł nie jest wystarczająca. Autor uważa, że Niemcy stają się gospodarczo „chorym człowiekiem Europy” będącym obiektem kpin na forum ekonomicznym w Davos.
Tymczasem stowarzyszenie przemysłu niemieckiego BDI ostrzegało kanclerza Niemiec, że ostatnie dwa lata były stracone z punktu widzenia polityki przemysłowej. Tymczasem kanclerz nie reaguje na tę krytykę. – Szok cen energii nie jest wytłumaczeniem słabego wzrostu gospodarczego. To tylko wymówka dla porażek – czytamy w Handelsblatt.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy ocenił, że Niemcy przystosowały się do kryzysu energetycznego, a problemy gospodarcze mają charakter strukturalny i wynikają z braku reform. Tymczasem to Scholz był najpierw ministrem finansów, a potem kanclerzem odpowiedzialnym za politykę gospodarczą kraju. – Jeżeli gospadarka Niemiec przyspieszy w drugiej połowie roku, będzie to pomimo a nie dzięki polityce rządu – kwituje autor komentarza.
Opracował Wojciech Jakóbik