– Netanjahu przekreślił strategię dążenie do rozwiązania dwupaństwowego prezentowaną przez byłego premiera Izraela Icchak Rabina. Obecny szef izraelskiego rządu wolał przez lata pozwalać Katarowi na wzmacnianie Hamasu przy jednoczesnym osłabianiu Fatahu. A wszystko po to, żeby kompromitować rozwiązanie dwupaństwowe – mówi dr Witold Repetowicz, ekspert do spraw Bliskiego Wschodu z Wydziału Bezpieczeństwa Narodowego Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie, w rozmowie z BiznesAlert.pl.
- Kontynuowanie wojny w Strefie Gazy nie prowadzi Izrael do zwiększenia bezpieczeństwa. Zarówno demografia jak i czas działają na niekorzyść strony izraelskiej. Izrael nie jest w sytuacji geopolitycznej lat 60 i 70 XX wieku, kiedy był otoczony przez samych wrogów. Zbudowanie państwa palestyńskiego nie zagraża bezpieczeństwu państwa izraelskiego. Propozycja zawieszenia broni to niejako przyznanie się Izraela do porażki, ponieważ nie osiągnięto celów militarnych w Strefie Gazy.
- USA prędzej czy później ograniczy wsparcie dla Izraela, jeżeli będzie to narażać Stany Zjednoczone na konflikt ze światem arabsko-muzułmańskim i państwami europejskimi. Taki konflikt podważałoby hegemoniczną rolę Stanów Zjednoczonych na świecie. Gospodarka izraelska nie jest samowystarczalna. Odcięcie się państwa izraelskiego od państw zachodnich, wpłynęłoby negatywnie na sytuację gospodarczą Izraela.
- To, co się dzieje się w Izraelu ma negatywny wpływ na kampanię wyborczą w USA. Z jednej strony powoduje rozbicie w szeregach Demokratów i coraz silniejszą wewnętrzną opozycję w partii Joe Bidena przeciwko kursowi proizraelskiemu. Z drugiej strony prezydent USA jest między młotem, a kowadłem, ponieważ potrzebuje wsparcia środowisk żydowskich w Stanach Zjednoczonych.
- Brak powstania niepodległej Palestyny i wzmacnianie elementów ekstremistycznych po obu stronach będzie powodowało nabrzmiewanie nienawiści napędzając dalszą przemoc. Nurt religijnego syjonizmu, który reprezentują tacy czołowi izraelscy politycy jak Itamar Ben Gewir, czy Becalel Smotricz bliżej do dżihadyzmu, niż nurtów demokratycznego Zachodu. To może odstraszać społeczeństwa zachodnie, jeżeli Izrael będzie zmierzał w kierunku wytyczanym przez tego typu decydentów.
BiznesAlert.pl: Prezydent USA ogłosił 31 maja, że Izrael złożył trzyfazową propozycję całkowitego zawieszania broni w Strefie Gazy. Jak Pan ocenia ten krok?
Witold Repetowicz: Izrael stoi przed historyczną szansą znormalizowania stosunków ze światem arabskim, przede wszystkim dokonać normalizacji relacji z Arabią Saudyjską. Kontynuowanie wojny w Strefie Gazy nie prowadzi Izrael do zwiększenia bezpieczeństwa. Zarówno demografia jak i czas działają na niekorzyść strony izraelskiej. Izrael nie jest w sytuacji geopolitycznej lat 60 i 70 XX wieku, kiedy był otoczony przez samych wrogów. Zbudowanie państwa palestyńskiego nie zagraża bezpieczeństwu państwa izraelskiego. Propozycja zawieszenia broni to niejako przyznanie się Izraela do porażki, ponieważ nie osiągnięto celów militarnych w Strefie Gazy. Choć uczciwie trzeba powiedzieć, że od początku konfliktu były one niemożliwe do osiągnięcia, to znaczy zniszczenie Hamasu nie mogło być zrealizowane bez pozbycia się ze Strefy Gazy jej mieszkańców, a to byłoby zbrodnią, poza tym nie można było też jednocześnie doprowadzić do uwolnienia zakładników. Według amerykańskiego raportu jedynie jedna trzecia potencjału militarnego Hamasu została zniszczona w przeciągu pół roku. Nie zostali też ujęci liderzy palestyńskiej organizacji w Strefie Gazy. Za to siła polityczna Hamasu zdecydowanie wzrosła w wyniku działań Izraela.
Jakie są opcje normalizacji stosunków Izraela z państwami regionu?
Są dwa kluczowe warunki normalizacji opierające się na umowie Stanów Zjednoczonych z Arabią Saudyjską opierające się na amerykańskich gwarancjach bezpieczeństwa dla Saudyjczyków. Podobnych do statusu, jakie mają kraje NATO, jeśli chodzi o zobowiązania sojusznicze. Jak również rozwój saudyjskiego programu nuklearnego ze wsparciem Stanów Zjednoczonych i prawdopodobnie Izraela. Drugim warunkiem jest wprowadzenie rozwiązania dwupaństwowego, ale mogę sobie wyobrazić, że Arabii Saudyjskiej wystarczy wprowadzenie trwałego zawieszenia broni. Na pewno jednak póki trwają walki to normalizacji nie będzie.
A jaką realnie rolę odgrywają Stany Zjednoczone w geopolityce Izraela?
Izrael nie jest w stanie przetrwać bez wsparcia Stanów Zjednoczonych. Dlatego działania ekstremistów izraelskich wchodzących w skład rządu jak Itamar Ben Gewir, czy Becalel Smotricz oraz deklarację, że Izrael może obejść się bez pomocy Zachodu są nieodpowiedzialnymi głosami. USA prędzej czy później ograniczy wsparcie dla Izraela, jeżeli będzie to narażać Stany Zjednoczone na konflikt ze światem arabsko-muzułmańskim i państwami europejskimi. Taki konflikt podważałoby hegemoniczną rolę Stanów Zjednoczonych na świecie. Gospodarka izraelska nie jest samowystarczalna. Odcięcie się państwa izraelskiego od państw zachodnich, wpłynęłoby negatywnie na sytuację gospodarczą Izraela.
W jaki sposób polityka izraelskiego rządu wpływa na kampanię wyborczą w Stanach Zjednoczonych?
To, co się dzieje się w Izraelu ma negatywny wpływ na kampanię wyborczą w USA. Z jednej strony powoduje rozbicie w szeregach Demokratów i coraz silniejszą wewnętrzną opozycję w partii Joe Bidena przeciwko kursowi proizraelskiemu. Z drugiej strony prezydent USA jest między młotem, a kowadłem, ponieważ potrzebuje wsparcia środowisk żydowskich w Stanach Zjednoczonych. A protesty propalestyńskiej frakcji Demokratów mogą mu zaszkodzić. Z relacji wielu Palestyńczyków i Żydów wiem, że obecnie rządzącym w Izraelu na czele z Netanjahu, Gewirem i Smotriczem może zależeć na zwycięstwie Donalda Trumpa w najbliższych wyborach prezydenckich. Warto pamiętać, że Ben Gwir i Smotricz są w USA persona non grata.
Z kolei, w co gra Benjamin Netanjahu w konflikcie palestyńsko-izraelskim?
Netanjahu przekreślił strategię dążenie do rozwiązania dwupaństwowego, które prezentował były premier Izraela Icchak Rabin. Obecny szef izraelskiego rządu wolał przez lata pozwalać Katarowi na wzmacnianie Hamasu przy jednoczesnym osłabianiu Fatahu. A wszystko po to, żeby kompromitować rozwiązanie dwupaństwowe. To samobójcza polityka, bo utrudnia normalizację ze światem arabskim i pozostawia problem palestyński otwarty. A za 20, 30 lat Palestyńczyków i tak będzie dwa razy więcej, niż Żydów miedzy Morzem Śródziemnym, a rzeką Jordan. Demografia jest nieubłagana!
A co jeśli nie uda się w najbliższych latach proklamować niepodległej Palestyny?
Brak powstania niepodległej Palestyny i wzmacnianie elementów ekstremistycznych po obu stronach będzie powodowało nabrzmiewanie nienawiści napędzając dalszą przemoc. Nurt religijnego syjonizmu, który reprezentują tacy czołowi izraelscy politycy jak Itamar Ben Gewir, czy Becalel Smotricz bliżej do dżihadyzmu, niż nurtów demokratycznego Zachodu. To może odstraszać społeczeństwa zachodnie, jeżeli Izrael będzie zmierzał w kierunku wytyczanym przez tego typu decydentów. Gewirowi i Smotriczowi nie zależy na dobrych relacjach z Arabią Saudyjską. Oni chcą wypędzić Palestyńczyków ze Strefy Gazy i zajęcia część terenów Zachodniego Brzegu oraz anektować dolinę Jordanu. Kwestią otwartą pozostaje pytanie czy swoimi wpływami politycznymi doprowadzą do upadku rządu Netanjahu, jeśli wprowadzony zostanie ogłoszony plan zawieszenia broni.
Rozmawiał Patryk Lubryczyński