icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Ambicje NATO nie wystarczą, aby podbić Arktykę na pohybel Rosji

– Ambitne plany NATO budowy 90 lodołamaczy dla zrównoważenia rosyjskich wpływów w Arktyce, do złudzenia przypominają równie mobilne oświadczenia państw Zachodu o uniezależnieniu się od chińskich dostaw pierwiastków ziem rzadkich. Przynajmniej od ośmiu lat trwa intensywna w tej materii biurokratyczna ofensywa na coraz bardziej radykalne dokumenty, które niczego jednak nie zmieniają. Życząc NATO bardziej racjonalnych działań zmierzających do wykonania tego zadania w krótkim czasie, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i dostrzec, że Zachód jako całość nie posiada podstawowych umiejętności do realizacji tego celu przedziale czasowym liczonym w dwóch, a nawet trzech najbliższych dziesięcioleciach – pisze Adam Maksymowicz, współpracownik BiznesAlert.pl.

  • Pozornie wydaje się, że Stany Zjednoczone, Kanada i Finlandia, które dla realizacji tego celu utworzyły „Pakt arktyczny”, to kraje związane z budową morskiej floty i mają co do tego wystarczające techniczne wyposażenie. I tak jest w istocie we wszystkich innych morskich specjalnościach.
  • Amerykańskie media pastwią się nad ostatnim kontraktem na budowę trzech lodołamaczy dla Przybrzeżnej Straży Granicznej, która posiada jeden lodołamacz oddany do użytku w 1999 roku, który jest już obiektem prawie muzealnym. Pięć lat temu rząd zamówił dla potrzeb tej służby trzy nowe lodołamacze średniej klasy. Dziś po pięciu latach od podpisania kontraktu na ich budowę, znaczna ich część nadal jest jeszcze na deskach kreślarskich.
  • Ocenia się, że przyczyną tak znacznych opóźnień  w realizacji amerykańskiego programu arktycznego, są niedojrzałe projekty, które stale trzeba aktualizować i brak doświadczenia w budowie tego rodzaju statków.
  • Rosji w jej podboju Arktyki sprzyja geografia wybrzeża. Jest ona największym państwem nadbrzeżnym Oceanu Arktycznego, zajmując około połowy jego wybrzeży. Druga połowa jest podzielona między USA, Kanadę, Danię, Islandię i Norwegię, czyli od strony formalnej, każdy z nich ma pięciokrotnie mniejszy dostęp do Arktyki, aniżeli Rosjanie.

Ambitne plany NATO budowy 90 lodołamaczy dla zrównoważenia rosyjskich wpływów w Arktyce, do złudzenia przypominają równie mobilne oświadczenia państw Zachodu o uniezależnieniu się od chińskich dostaw pierwiastków ziem rzadkich. Przynajmniej od ośmiu lat trwa intensywna w tej materii biurokratyczna ofensywa na coraz bardziej radykalne dokumenty, które niczego jednak nie zmieniają. Życząc NATO bardziej racjonalnych działań zmierzających do wykonania tego zadania w krótkim czasie, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i dostrzec, że Zachód jako całość nie posiada podstawowych umiejętności dla realizacji tego celu przedziale czasowym liczonym w dwóch, a nawet trzech najbliższych dziesięcioleciach. Finansowa strona w tym kontekście jest drugorzędna, choć zapewne również istotna. Jednak znacznie ważniejsze są koszta czasowe, logistyczne i organizacyjne  związane  z brakiem doświadczeń w tej materii państw, które podjęły się tego zadania. Pozornie wydaje się, że Stany Zjednoczone, Kanada i Finlandia, które dla realizacji tego celu utworzyły „Pakt Arktyczny”, to kraje związane z budową morskiej floty i mają co do tego wystarczające techniczne wyposażenie. I tak jest w istocie we wszystkich innych morskich specjalnościach. Od strony technicznej budowa lodołamaczy jest czymś, całkiem innym, szczególnie, że mają być one nowoczesnymi obiektami, przewyższającymi swoimi zaletami rosyjskie konstrukcje. Jeżeli od strony postanowień działania te są jak najbardziej potrzebne i mobilizujące, to praktyczna realizacja tego zadania w świetle napływających z USA informacji wydaje się być czymś niewykonalnym. Zawodowe publikacje, jakie z tej okazji ukazały się nie pozostawiają, co do tego żadnych wątpliwości. Piszą na ten temat najważniejsze media tego kraju. Szczególnie krytycznie dotychczasowy program budowy amerykańskich lodołamaczy ocenia gazeta norweskiego uniwersytetu High North News (30.05.2024). Za punkt wyjściowy przyjmuje ona aktualną sytuację związaną z zachodnią flotą lodołamaczy, która istnieje w pojedynczych i przestarzałych już egzemplarzach. Rosyjska konkurencja posiada ich blisko 40, a kilka kolejnych jest w trakcie budowy. Również Chiny, mimo braku dostępu do Arktyki, budują lodołamacze. Pekin ma trzy średniej wielkości statki — najnowszym z nich jest klasa Ji Di o wyporności prawie 6000 ton — a czwarty jest w drodze.

Amerykańskie media pastwią się nad ostatnim kontraktem na budowę trzech lodołamaczy dla Przybrzeżnej Straży Granicznej, która posiada jeden lodołamacz oddany do użytku w 1999 roku, który jest już obiektem prawie muzealnym. Pięć lat temu rząd zamówił dla potrzeb tej służby trzy nowe lodołamacze średniej klasy. Dziś po pięciu latach od podpisania kontraktu na ich budowę, znaczna ich część nadal jest jeszcze na deskach kreślarskich. Obecnie szacuje się, że projekt ten może być zrealizowany dopiero w 2029 roku. Podkomisja Kongresu Stanów Zjednoczonych przesłuchiwała w tej sprawie wykonawców tego zlecenia. Okazało się, że prace projektowe to pięciu latach zrealizowano dopiero w 67 procentach, nie mówiąc kiedy nastąpi ich realizacja. Przewodniczący zapytał, jak to się dzieje, że została zawarta umowa, na czas i określone finanse, a potem następuje przesuniecie terminów i wzrost kosztów? Odpowiadając na to pytanie specjalistka nadzorująca realizację powiedziała, że w przypadku zamówień rządowych, niestety zdarza się to cały czas, ponieważ kontrahenci wracają i mówią, że mogą spełnić te wymagania, ponieważ wiedzą, że gdy kurek się otworzy, a kontrakt zostanie zawarty, mało prawdopodobne jest, że zostanie anulowany. W rezultacie umowa na 1,7 mld USD, kolejno była podwyższana, aż zakończyła się na trzykrotnie większej sumie 5,1 mld USD i trwać będzie około 10 lat. Ocenia się, że przyczyną tak znacznych opóźnień  w realizacji amerykańskiego programu arktycznego, są niedojrzałe projekty, które stale trzeba aktualizować i brak doświadczenia w budowie tego rodzaju statków.

Na przeszkodzie stoi też ograniczona liczba dostępnych inżynierów projektowych i budowy okrętów w Stanach Zjednoczonych. Pod tym względem Kanada, która w XX wieku specjalizowała się w budowie lodołamaczy, tracąc potem zainteresowanie tym kierunkiem swego przemysłu stoczniowego, sprzedała Rosji zbędne dla niej lodołamacze. O tym, że Rosja deklasuje swoich arktycznych rywali świadczy też statystyka największych lodołamaczy na świecie. Pierwszych sześć miejsc zajmują obiekty rosyjskie. Na siódmy miejscu jest japoński lodołamacz z Shirase 2008 roku. Ósme miejsce zajmuje również rosyjski obiekt. Na dziewiątym znajduje się brytyjski lodołamacz RRS Sir David Attenborough i na dziesiątym najpotężniejszy z nich o atomowym napędzie Polar Sea, zbudowany 1977 roku, w USA, a obecnie wycofany już ze służby. Rosji w jej podboju Arktyki sprzyja geografia wybrzeża. Jest ona największym państwem nadbrzeżnym Oceanu Arktycznego, zajmując około połowy jego wybrzeży. Druga połowa jest podzielona między USA, Kanadę, Danię, Islandię i Norwegię, czyli od strony formalnej, każdy z nich ma pięciokrotnie mniejszy dostęp do Arktyki, aniżeli Rosjanie. Jeszcze przed II wojną światową rozpoczęli oni budowę statków dostosowanych do pływania wśród lodów Arktyki. Program ten stale był realizowany, a od dojścia Putina do władzy stał się priorytetem. Dlatego niezwykle trudno będzie doścignąć rosyjską flotę arktyczną, tak pod względem technologicznym, jak i ilościowym. Program NATO prześcignięcia Rosji we flocie arktycznej wymaga pilnych prac o znaczeniu podstawowym, dotyczącym inżynieryjnej kadry, specjalistycznych stoczni i odpowiedzialnych wykonawców. Pokonanie tych trudności zajmie lata, a lodołamacze potrzebne są już natychmiast, wobec rosyjskiej dominacji w Arktyce.  

Gibała: Trzy państwa NATO tworzą pakt arktyczny by wzmocnić bezpieczeństwo w regionie

– Ambitne plany NATO budowy 90 lodołamaczy dla zrównoważenia rosyjskich wpływów w Arktyce, do złudzenia przypominają równie mobilne oświadczenia państw Zachodu o uniezależnieniu się od chińskich dostaw pierwiastków ziem rzadkich. Przynajmniej od ośmiu lat trwa intensywna w tej materii biurokratyczna ofensywa na coraz bardziej radykalne dokumenty, które niczego jednak nie zmieniają. Życząc NATO bardziej racjonalnych działań zmierzających do wykonania tego zadania w krótkim czasie, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i dostrzec, że Zachód jako całość nie posiada podstawowych umiejętności do realizacji tego celu przedziale czasowym liczonym w dwóch, a nawet trzech najbliższych dziesięcioleciach – pisze Adam Maksymowicz, współpracownik BiznesAlert.pl.

  • Pozornie wydaje się, że Stany Zjednoczone, Kanada i Finlandia, które dla realizacji tego celu utworzyły „Pakt arktyczny”, to kraje związane z budową morskiej floty i mają co do tego wystarczające techniczne wyposażenie. I tak jest w istocie we wszystkich innych morskich specjalnościach.
  • Amerykańskie media pastwią się nad ostatnim kontraktem na budowę trzech lodołamaczy dla Przybrzeżnej Straży Granicznej, która posiada jeden lodołamacz oddany do użytku w 1999 roku, który jest już obiektem prawie muzealnym. Pięć lat temu rząd zamówił dla potrzeb tej służby trzy nowe lodołamacze średniej klasy. Dziś po pięciu latach od podpisania kontraktu na ich budowę, znaczna ich część nadal jest jeszcze na deskach kreślarskich.
  • Ocenia się, że przyczyną tak znacznych opóźnień  w realizacji amerykańskiego programu arktycznego, są niedojrzałe projekty, które stale trzeba aktualizować i brak doświadczenia w budowie tego rodzaju statków.
  • Rosji w jej podboju Arktyki sprzyja geografia wybrzeża. Jest ona największym państwem nadbrzeżnym Oceanu Arktycznego, zajmując około połowy jego wybrzeży. Druga połowa jest podzielona między USA, Kanadę, Danię, Islandię i Norwegię, czyli od strony formalnej, każdy z nich ma pięciokrotnie mniejszy dostęp do Arktyki, aniżeli Rosjanie.

Ambitne plany NATO budowy 90 lodołamaczy dla zrównoważenia rosyjskich wpływów w Arktyce, do złudzenia przypominają równie mobilne oświadczenia państw Zachodu o uniezależnieniu się od chińskich dostaw pierwiastków ziem rzadkich. Przynajmniej od ośmiu lat trwa intensywna w tej materii biurokratyczna ofensywa na coraz bardziej radykalne dokumenty, które niczego jednak nie zmieniają. Życząc NATO bardziej racjonalnych działań zmierzających do wykonania tego zadania w krótkim czasie, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i dostrzec, że Zachód jako całość nie posiada podstawowych umiejętności dla realizacji tego celu przedziale czasowym liczonym w dwóch, a nawet trzech najbliższych dziesięcioleciach. Finansowa strona w tym kontekście jest drugorzędna, choć zapewne również istotna. Jednak znacznie ważniejsze są koszta czasowe, logistyczne i organizacyjne  związane  z brakiem doświadczeń w tej materii państw, które podjęły się tego zadania. Pozornie wydaje się, że Stany Zjednoczone, Kanada i Finlandia, które dla realizacji tego celu utworzyły „Pakt Arktyczny”, to kraje związane z budową morskiej floty i mają co do tego wystarczające techniczne wyposażenie. I tak jest w istocie we wszystkich innych morskich specjalnościach. Od strony technicznej budowa lodołamaczy jest czymś, całkiem innym, szczególnie, że mają być one nowoczesnymi obiektami, przewyższającymi swoimi zaletami rosyjskie konstrukcje. Jeżeli od strony postanowień działania te są jak najbardziej potrzebne i mobilizujące, to praktyczna realizacja tego zadania w świetle napływających z USA informacji wydaje się być czymś niewykonalnym. Zawodowe publikacje, jakie z tej okazji ukazały się nie pozostawiają, co do tego żadnych wątpliwości. Piszą na ten temat najważniejsze media tego kraju. Szczególnie krytycznie dotychczasowy program budowy amerykańskich lodołamaczy ocenia gazeta norweskiego uniwersytetu High North News (30.05.2024). Za punkt wyjściowy przyjmuje ona aktualną sytuację związaną z zachodnią flotą lodołamaczy, która istnieje w pojedynczych i przestarzałych już egzemplarzach. Rosyjska konkurencja posiada ich blisko 40, a kilka kolejnych jest w trakcie budowy. Również Chiny, mimo braku dostępu do Arktyki, budują lodołamacze. Pekin ma trzy średniej wielkości statki — najnowszym z nich jest klasa Ji Di o wyporności prawie 6000 ton — a czwarty jest w drodze.

Amerykańskie media pastwią się nad ostatnim kontraktem na budowę trzech lodołamaczy dla Przybrzeżnej Straży Granicznej, która posiada jeden lodołamacz oddany do użytku w 1999 roku, który jest już obiektem prawie muzealnym. Pięć lat temu rząd zamówił dla potrzeb tej służby trzy nowe lodołamacze średniej klasy. Dziś po pięciu latach od podpisania kontraktu na ich budowę, znaczna ich część nadal jest jeszcze na deskach kreślarskich. Obecnie szacuje się, że projekt ten może być zrealizowany dopiero w 2029 roku. Podkomisja Kongresu Stanów Zjednoczonych przesłuchiwała w tej sprawie wykonawców tego zlecenia. Okazało się, że prace projektowe to pięciu latach zrealizowano dopiero w 67 procentach, nie mówiąc kiedy nastąpi ich realizacja. Przewodniczący zapytał, jak to się dzieje, że została zawarta umowa, na czas i określone finanse, a potem następuje przesuniecie terminów i wzrost kosztów? Odpowiadając na to pytanie specjalistka nadzorująca realizację powiedziała, że w przypadku zamówień rządowych, niestety zdarza się to cały czas, ponieważ kontrahenci wracają i mówią, że mogą spełnić te wymagania, ponieważ wiedzą, że gdy kurek się otworzy, a kontrakt zostanie zawarty, mało prawdopodobne jest, że zostanie anulowany. W rezultacie umowa na 1,7 mld USD, kolejno była podwyższana, aż zakończyła się na trzykrotnie większej sumie 5,1 mld USD i trwać będzie około 10 lat. Ocenia się, że przyczyną tak znacznych opóźnień  w realizacji amerykańskiego programu arktycznego, są niedojrzałe projekty, które stale trzeba aktualizować i brak doświadczenia w budowie tego rodzaju statków.

Na przeszkodzie stoi też ograniczona liczba dostępnych inżynierów projektowych i budowy okrętów w Stanach Zjednoczonych. Pod tym względem Kanada, która w XX wieku specjalizowała się w budowie lodołamaczy, tracąc potem zainteresowanie tym kierunkiem swego przemysłu stoczniowego, sprzedała Rosji zbędne dla niej lodołamacze. O tym, że Rosja deklasuje swoich arktycznych rywali świadczy też statystyka największych lodołamaczy na świecie. Pierwszych sześć miejsc zajmują obiekty rosyjskie. Na siódmy miejscu jest japoński lodołamacz z Shirase 2008 roku. Ósme miejsce zajmuje również rosyjski obiekt. Na dziewiątym znajduje się brytyjski lodołamacz RRS Sir David Attenborough i na dziesiątym najpotężniejszy z nich o atomowym napędzie Polar Sea, zbudowany 1977 roku, w USA, a obecnie wycofany już ze służby. Rosji w jej podboju Arktyki sprzyja geografia wybrzeża. Jest ona największym państwem nadbrzeżnym Oceanu Arktycznego, zajmując około połowy jego wybrzeży. Druga połowa jest podzielona między USA, Kanadę, Danię, Islandię i Norwegię, czyli od strony formalnej, każdy z nich ma pięciokrotnie mniejszy dostęp do Arktyki, aniżeli Rosjanie. Jeszcze przed II wojną światową rozpoczęli oni budowę statków dostosowanych do pływania wśród lodów Arktyki. Program ten stale był realizowany, a od dojścia Putina do władzy stał się priorytetem. Dlatego niezwykle trudno będzie doścignąć rosyjską flotę arktyczną, tak pod względem technologicznym, jak i ilościowym. Program NATO prześcignięcia Rosji we flocie arktycznej wymaga pilnych prac o znaczeniu podstawowym, dotyczącym inżynieryjnej kadry, specjalistycznych stoczni i odpowiedzialnych wykonawców. Pokonanie tych trudności zajmie lata, a lodołamacze potrzebne są już natychmiast, wobec rosyjskiej dominacji w Arktyce.  

Gibała: Trzy państwa NATO tworzą pakt arktyczny by wzmocnić bezpieczeństwo w regionie

Najnowsze artykuły