W ramach taksonomii unijne środki finansowe miały zostać wycofane z inwestycji szkodzących środowisku i zostać ulokowane tam, gdzie posłużą ochronie środowiska. Francja i Niemcy nie były ze sobą zgodne co do tego, czy energia jądrowa jest dobra, czy zła dla środowiska. Ostatecznie tego konfliktu nie udało się rozstrzygnąć, ale strony zawarły ze sobą pewien kompromis.
Stare konflikty wracają
Na europejską arenę polityczną wraz z nowym składem Komisji Europejskiej wracają stare konflikty. Ostatnim razem Unia rozstrzygnęła konflikt o energię jądrowej w Europie, w 2020 roku, gdy prowadzono debatę na temat taksonomii. Wtedy, jak i teraz debata toczy się kolejny raz o finansowanie projektów jądrowych w EU. W ramach taksonomii unijne środki finansowe miały zostać wycofane z inwestycji szkodzących środowisku i zostać ulokowane tam, gdzie posłużą ochronie środowiska. Francja i Niemcy nie były ze sobą zgodne co do tego, czy energia jądrowa jest dobra, czy zła dla środowiska. Ostatecznie tego konfliktu nie udało się rozstrzygnąć, ale strony zawarły ze sobą pewien kompromis.
Rozejm prawny
Niemcy i Francja uzgodniły swego rodzaju rozejm, ogłaszając ustawę o nazwie „Net Zero Industry Act”. W tej ustawie zostały uwzględnione potrzeby Niemiec w zakresie technologii OZE, ale także energia jądrowa, na której zależy Francji. Ostatecznie kompromis pozwalał na skuteczny balans pomiędzy interesem Francji i Niemiec. W kwestiach sprzecznych dodawano po prostu kolejne technologie do listy preferowanych technologii ustawy „Net Zero Industry Act”.
Ustawa “Net Zero Industry Act” oznaczała dla Unii Europejskiej przez parę lat pewną stabilizację i spokój w ważnych kwestiach polityki przemysłowej. To, że Niemcy zdecydowały się teraz na zerwanie kompromisu zawartego w ramach Net Zero Industry Act, jest zaskoczeniem dla wielu ekspertów w Brukseli.
Zachowanie Niemiec może być jednak spowodowane problemami budżetowymi tego kraju. Niemiecka Energiewende kosztuje już dziesiątki miliardów euro, ale największe inwestycje takie jak przebudowa sieci przesyłowych oraz wdrożenie gospodarki wodorowej, w perspektywie następnych lat wygenerują jeszcze większe koszty.
Pierwsze kosztorysy wskazują na sumy rzędu wielu setek miliardów euro. Jeśli Niemcy nie zmienią założeń swojej transformacji energetycznej, będą one potrzebowały olbrzymich inwestycji do ich realizacji. Mizerny stan niemieckiego budżetu pokazuje jednak boleśnie, że Niemcy będą musiały w tym celu ściągnąć dużo kapitału z zagranicy.
Jeszcze do niedawna Niemcy były pewne, że część inwestycji będzie można realizować przy udziale krajów ościennych, lecz zmiany polityczne w krajach takich jak Holandia i Belgia pokazały, jak szybko zmienia się nastawienie do transformacji energetycznej w krajach Europy Zachodniej. Dla Holandii i Belgii kwestie własnego bezpieczeństwa energetycznego przeważyły nad hasłami o zbawiennym OZE. Oba państwa chcą utrzymać i nawet w przypadku Holandii mocno rozbudowywać potencjał jądrowy w zakresie produkcji energii. To nie znaczy, że Belgia i Holandia zawieszą swoje projekty OZE, tylko że nie będą one dla nich jedyną opcją.
Inną kwestią są nowowybrane w tych krajach rządy prawicowe, które podchodzą bardziej asertywnie do niemieckich żądań niż poprzednie. Dla Holandii jest teraz jasne, że nie dopłaci ona z budżetu państwa do rozwoju niemieckich sieci przesyłowych, nawet jeśli jej firma córka Tennet Deutschland od lat posiada dużą część niemieckiej sieci. Tennet Deutschland będzie musiała poradzić sobie sama z kosztami rzędu dziesiątek miliardów euro.
Następnym ciężkim rozczarowaniem dla Niemiec jest decyzja norweskiego koncernu Equinor o zaniechaniu budowy wodorociągu podwodnego do Niemiec. Norwedzy stwierdzili, że nie będą budować olbrzymich zakładów produkcji wodoru dla Niemiec oraz wodorociągu na dnie Morza Północnego, bo jak tłumaczą “jest to niewykonalne”. Niemiecki ekwiwalent Equinora RWE wiązał z tym projektem duże nadzieje, bo miał on zaopatrywać niemiecki przemysł w bezemisyjny wodór. Teraz marzenia prysły i Niemcy będą musiały sobie poradzić same, lecz nie mają na to środków, więc jedyną opcją została Unia Europejska. Tu Niemcy muszą wywalczyć sobie najwięcej możliwych opcji. Technologie jądrowe stały się już nie tylko ideologiczną konkurencją, ale także realnym rywalem o ważne środki z garnuszków unijnych.
Nie można się dziwić, że niemiecki sekretarz stanu Sven Giegold skorzystał z okazji i 30 września wypuścił całą pierwszą salwę ataków na wsparcie energii jądrowej w planowanej nowej ustawie “Clean Industrial Deal”. Niemcy będą usiłowały zrobić wszystko, aby Bruksela nie wydala na nic innego pieniędzy niż na technologie OZE i gospodarkę wodorową, bo tego właśnie w swoim mniemaniu potrzebują Niemcy. – Ważne jest, aby wykluczyć energię jądrową i jej produkcję ze wszystkich funduszy UE – powiedział niemiecki sekretarz stanu.