– Myślę, że Trumpowi będzie zależeć na sprowadzeniu firm do USA. W jednym z wywiadów powiedział, że jego celem będzie, by niemieckie firmy przeniosły się do Stanów Zjednoczonych. Przełoży się to na inwestycje w Ameryce i nowe miejsca pracy. Spodziewam się polityki zapraszającej – mówi amerykanista Rafał Michalski, w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Donald Trump zapowiedział liczne zmiany w gospodarce USA, co wpłynie na cały świat, również na Polskę. Czy jego zapowiedzi zwiastują szansę i rozwój czy przyszłość pełną wyzwań i obaw?
Michalski: To dobre pytanie, na które nie da się krótko odpowiedzieć. Na pewno będzie duża zmiana amerykańskiej polityki gospodarczej. W przeciwieństwie do Joe Bidena. Pierwszą podstawową różnicą jest to, że Donald Trump będzie bliżej biznesu. Częściej będzie słychać o rozmowach jego administracji z największymi firmami zajmującymi się m.in. energetyką, nowymi technologiami czy komunikacją.
Dlaczego Pan tak uważa?
W lipcu tego roku Sąd Najwyższy obalił administracyjną zasadę Chevrona. Przyznawała ona agencjom federalnym możliwość interpretacji niejednoznacznych przepisów. O ile nie będzie to sprzeczne z duchem ustawy. Przykładowo ustawa o środowisku nie nadaje agencji do spraw ochrony środowiska prawa do narzucania górnego limitu CO2. Ta mogła go jednak nałożyć po uznaniu, że nie kłóci się to z celem ustawodawcy.
Obalenie tej zasady jest rozbrojeniem agencji federalnych, również regulujących gospodarkę w tym biznes. Tym samym firmy będą miały silniejszą pozycję negocjacyjną w rozmowie z Waszyngtonem. W przypadku braku porozumienia mogą udać się do sądu, aby podważyć zasadność istniejących regulacji.
Donald Trump będzie niejako zmuszony, by być bliżej biznesu. Nawet jeżeli Republikanie odzyskali Izbę Reprezentantów, a nie znamy jeszcze ostatecznych wyników, to nie zanosi się, aby mieli większość pozwalającą uchwalić wiele ustaw. Mam na myśli regulacje dotyczące np. kryptowalut lub ochrony danych osobowych. To doprowadzi do negocjacji przedsiębiorców i rządu.
Czy ma to znaczenie dla Europy?
Tak, z uwagi na powyższe, i deklaracje Trumpa, że będzie chronił amerykański biznes, wpłynie to na całą Unię Europejską. Dobrym przykładem jest październikowy wywiad, w którym powiedział, że Tim Cook, dyrektor generalny Apple, zadzwonił do niego i poskarżył się, że Bruksela chce go ukarać ustawą antymonopolową. Trump zasugerował, że jest on przeciwny regulacjom amerykańskiego kapitału. Tym samym można założyć, że będzie chronił biznes Stanów Zjednoczonych na rynkach międzynarodowych. Może to doprowadzić do tarć z organami unijnymi czy danego kraju, np. Polski.
A co z energetyką? Czy i w tym zakresie Stany Zjednoczone czekają zmiany?
Tak. Donald Trump ma hasło, że czas na deregulację środowiskową. Postrzega również energetykę, np. ceny gazu, jako główne narzędzie do prowadzenia polityki zagranicznej. Spodziewam się, że będzie prezydentem gospodarczym, który będzie wpływał na arenę międzynarodową za pomocą taryf, ceł czy cen energii.
Ekonomiści debatują jak dokładnie polityka zewnętrzna, oparta o cła i taryfy, wpłynie na inne kraje. Trzeba poczekać i obserwować.
Czy zapowiedziane cła na samochody, nie tylko chińskie, ale i europejskie, oznaczają zamknięcie się na inne rynki?
Myślę, że Trumpowi będzie zależeć na sprowadzeniu firm do USA. W jednym z wywiadów powiedział, że jego celem będzie, by niemieckie firmy przeniosły się do Stanów Zjednoczonych. Przełoży się to na inwestycje w Ameryce i nowe miejsca pracy. Spodziewam się polityki zapraszającej.
Ważna jest też ustawa podatkowa. Obecna, z 2017 roku, kończy się z początkiem przyszłego roku. Jeżeli będzie zawierała ulgi dla przedsiębiorców, warunki zachęcające by przenieść swój biznes do USA to potwierdzi deklaracje Trumpa.
Z zapowiedzi wynika, że będzie chciał wprowadzić cło w wysokości 10-20 procent na cały import, a 60 procent na towary. Tylko w tej kwestii należy pamiętać, że wprowadzenie wspomnianych stawek może być trudne. Określenie wysokości taryf i ceł jest w kompetencji Kongresu, nie prezydenta. Stąd twierdzenie, że obniży opłaty państwom, które będą współpracowały, a podwyższy tym opornym, brzmi ładnie na wiecu. Jednak nie musi mieć pokrycia w rzeczywistości.
Patrząc na przyszłość relacji USA-Europa, trzeba pamiętać, że Donald Trump jest przeciwnikiem gospodarczych układów międzynarodowych. Pokazał to za pierwszej kadencji m.in. wycofując Stany Zjednoczone z Porozumienia Paryskiego. Na wiecach sugerował o ignorowaniu części postanowień Światowej Organizacji Handlu. Unia Europejska obecnie dyskutuje nad regulacjami dotyczącymi produkcji plastiku. Trump sugeruje, że USA nie pójdą tą drogą. Myślę, że ten sam los może czekać porozumienia dotyczącego sztucznej inteligencji.
Hasło „America First” rozumiem jako prowadzenie polityki USA jako państwa całkowicie suwerennego.
Tak jak Pan powiedział to co ładnie brzmi na wiecu niekoniecznie może mieć pokrycie w rzeczywistości. Trump krytykował elektromobilność, z drugiej strony jest blisko z Elonem Muskiem. Powinniśmy spodziewać się trudnych czasów dla elektryków, czy ich rozkwitu?
Na tym etapie nie można jednoznacznie założyć jaka przyszłość czeka amerykańską branżę. Są jednak pewne przesłanki. Z jednej strony Donald Trump mówi, że jest przeciwnikiem zielonej polityki, ale z drugiej należy pamiętać, że za jego pierwszej kadencji rozwinął się sektor produkowania urządzeń do wytwarzania zielonej energii. Przyczyną tego była rosnąca zależność amerykańskiego sektora OZE od Chiny. Konkretnie paneli fotowoltaicznych. Zarówno administracja Trumpa jak i Bidena starały się o przeniesienie produkcji do Stanów Zjednoczonych. Trump wie, że nie inwestując w zieloną politykę USA będą w tyle za rynkiem azjatyckim czy unijnym.
Patrząc na dotychczasowe decyzje i poglądy, będzie chciał otwierać produkcję elektryków w USA. Właśnie po to by amerykański sektor nie był w tyle za innymi. To też rozwój biznesu i przemysłu Stanów Zjednoczonych.
Jeszcze nie jest znana dokładna rola Elona Muska. Ma być odpowiedzialny za cięcia wydatków federalnych. Możliwe jest, że będzie też odpowiedzialny za promocją amerykańskich technologii, zwłaszcza tych z którymi jest związany.
Trump jest przeciwnikiem elektryków, ale tam gdzie uderzają w tradycyjny przemysł motoryzacyjny. Dobrym przykładem jest ustawa kalifornijska, która bije w rynek samochodów spalinowych i jest krytykowana przez Donalda Trumpa. Podejrzewam, że gdyby chodziło po prostu o promocję samochodów elektrycznych, nie miałby z nią problemu.
Jak już jesteśmy przy gospodarce to jaki los spotka System Rezerwy Federalnej (FED)?
Donald Trump będzie bezpośrednio próbował wpływać na FED. Pokazują to ostatnie dwa lata jego działalności medialnej. Konsekwentnie krytykował Rezerwy Federalne. Jego zdaniem powinny być uzależnione, lub chociaż koordynowane we współpracy z prezydentem. Dużo pokaże kto zostanie jej nowym prezesem. Inną istotną informacją będzie to kto odpowie za deregulacje. Trump jest wielkim zwolennikiem deregulacji gospodarki, chociaż jest przeciwnikiem niektórych rozwiązań antymonopolowych.
Donald Trump może być prezydentem, który zgodnie z zapowiedziami będzie otwarty na rozmowy z korporacjami. Nie jest tak negatywnie nastawiony do monopolu na rynku jak jego poprzednik.
Rozmawiał Marcin Karwowski