Upadek gabinetu Michela Barniera we Francji i niestabilna sytuacja wewnętrzna, to niejedyne bolączki nad Loarą, sporo dzieje się też w Afryce. Rządy Czadu i Senegalu zamierzają wycofać oddziały francuskie ze swojego terytorium. Co to może oznaczać dla Francji oraz pozycji Rosji?
Niedawno rząd Czadu przekazał, że kończy umowę o współpracy obronnej z Francją. Rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Czadu Abderaman Koulamallah mówi, że decyzja jest historycznym punktem zwrotnym po uzyskaniu niepodległości ponad sześć dekad temu. Przyznaje, że decyzja o zakończeniu umowy pozwoli Czadowi na zmianę strategicznych partnerstw z mocarstwami. Czad szuka nowych sojuszników na Wschodzie.
Afrykanista prof. Wiesław Lizak z Uniwersytetu Warszawskiego zwraca uwagę, że przez większość okresu postkolonialnego Francja utrzymywała bazy w Czadzie. – Ten kraj jest w centrum Afryki będąc punktem strategicznym, z którego można kontrolować sąsiednie niestabilne obszary – zauważa.
Antyzachodnie nastroje
Prezydent Czadu Mahamat Deby uważa, że pakt wojskowy z Francuzami nie odpowiada już potrzebom geopolitycznym i bezpieczeństwa kraju. Na te chwilę Francja utrzymuje w Czadzie około 1000 żołnierzy oraz samoloty bojowe. Dodatkowo w tym roku czadyjskie władze zrezygnowały także ze stacjonowania kontyngentu sił amerykańskich.
Wcześniej w lipcu 2023 roku junta rządząca Nigrem państwem sąsiadującym z Czadem także zażądała od Stanów Zjednoczonych wycofania z kraju architektury bezpieczeństwa. W tym opuszczenia bazy dronów w Agadezie będącej najważniejszą wojskową instalacją Amerykanów. Baza służyła działaniom antyterrorystycznym oraz wywiadowczym w regionie Sahelu i Sahary, uznawanym za centrum światowego dżihadu. Początkowo miała wspierać wywiadowczo francuskie działania wojskowe w północnym Mali. W praktyce dogodne położenie geograficzne pozwalało monitorować ruchy grup zbrojnych od Libii przez Afrykę Zachodnią, aż do Morza Czerwonego.
Efekt domina?
Kilka godzin po deklaracji władz Czadu prezydent Senegalu Bassirou Diomaye Faye w wywiadzie dla „Le Monde” powiedział, że wkrótce nie będzie francuskich żołnierzy również na senegalskiej ziemi. Jednocześnie podkreślił, że Francja pozostanie ważnym partnerem ze względu na inwestycje i obecność francuskich firm oraz obywateli w Senegalu. – Jesteśmy niepodległym, suwerennym krajem, a suwerenność nie akceptuje obecności baz wojskowych – skwitował Faye.
Jednak według prof. Lizaka powiązania ekonomiczne Francji z państwami na Czarnym Lądzie są na tyle silne, że Paryż nie utraci szybko statusu mocarstwa afrykańskiego.
– Instytucjami sprzyjającymi zależności ekonomicznej krajów afrykańskich jest Unia Gospodarcza i Walutowa Afryki Zachodniej oraz Unia Gospodarcza i Walutowa Afryki Środkowej. Obie organizacje emitują wspólną walutą franka CFA z kursem określanym przez Narodowy Bank Francji. To daje Paryżowi silny mechanizm kontroli ekonomicznej pozwalający utrzymywać wpływy – opisuje ekspert. Mimo to decyzja Senegalu i Czadu stwarza okazję do umocnienia pozycji m.in. dla Rosji, Chin, Turcji czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Macki Kremla
Dla Europy szczególnie niepokojące są rozszerzające się „macki” Kremla. Prof. Lizak przewiduje, że Moskwa może sztucznie zwiększać presję migracyjną na szlaku z Sahelu na Stary Kontynent. Zdaniem eksperta Rosja nie jest w stanie zapewnić długoterminowo bezpieczeństwa w regionie.
Od dwóch lat Mali, Burkina Faso i Niger próbują zwalczać islamskich terrorystów z niewielkim skutkiem przy pomocy rosyjskich najemników z Korpusu Afrykańskiego.
– Sytuacja w Sahelu jest z jednej strony elementem rywalizacji z Zachodem po to, aby zwiększyć znaczenie międzynarodowe Rosji, a z drugiej strony zmusić państwa zachodnie do uznania mocarstwowych aspiracji Kremla. Moskwa chce stworzyć system powiązań gwarantujący niemożność rozwiązania bez niej konfliktów międzynarodowych – ocenia W. Lizak.
Poprawę bezpieczeństwa wielu państw afrykańskich byłoby tworzenie własnych dobrze wyszkolonych i uzbrojonych armii. Na co nękane wieloma wewnętrznymi problemami kraje wciąż nie mają szans.
Patryk Lubryczyński