– We wtorek nie zakończyły się rozmowy pokojowe, tylko ich pierwsza faza. Koniec początku drogi, która ma doprowadzić do pokoju na Ukrainie. Będą one miały swój ciąg dalszy. Uważam, że każda ze stron osiągnęła częściowy sukces – mówi profesor Zbigniew Lewicki. Zwraca uwagę, że wspólne porozumienie dotyczące żeglugi po Morzu Czarnym to istotny krok w kierunku pokoju.
Od niedzieli 23.03 do wtorku 25.03 trwały rozmowy w Rijadzie, stolicy Arabii Saudyjskiej. USA prowadziły negocjacje z Ukrainą i Rosją, finalnie dążąc do wprowadzenia zawieszenia broni. Strony zgodziły się na zapewnienie bezpiecznej żeglugi na Morzu Czarnym oraz wstrzymanie się od ataków na infrastrukturę energetyczną. Kreml chce od USA zniesienia sankcji m.in. na bank zajmujący się sektorem rolniczym czy ograniczeń eksportu maszyn rolniczych. Niuanse trzydniowych negocjacji, komentuje w rozmowie z Biznes Alert, profesor Zbigniew Lewicki.
– We wtorek nie zakończyły się rozmowy pokojowe, tylko ich pierwsza faza. Koniec początku drogi, która ma doprowadzić do pokoju na Ukrainie. Będą one miały swój ciąg dalszy. Uważam, że każda ze stron osiągnęła częściowy sukces. Rzadko w negocjacjach, ktoś odnosi 100 procent sukcesu, a ktoś zero – wyjaśnia profesor.
– Dobre negocjacje kończą się tym, że każda ze strony jest z czegoś niezadowolona, a z czegoś innego zadowolona. Wielkie rzeczy zaczynają od małych kroków – dodaje.
Zdaniem amerykanisty niedawne spotkanie delegacji było przykładem pierwszej dobrej rozmowy, gdyż nie zakończonej przedwczesnym przerwaniem i „trzaśnięciem drzwiami”.
Czarnomorski przełom
Sceptycy negocjacji zauważają, że Flota Czarnomorska została wcześniej wyparta przez siły ukraińskie. Z drugiej strony, rosyjskie okręty ciągle blokowały dostęp do portów.
– Sednem nie jest to, czy Ukraina mogła żeglować po Morzu Czarnym. Ważne jest oficjalne porozumienie obu zainteresowanych stron. Krytykowanie tego ustalenia uważam za głosy tych, którzy nigdy nie są zadowoleni i oczekują niemożliwego – ocenia Zbigniew Lewicki.
Zauważa, że przez ponad trzy lata wojny nie było rozmów, ani ustaleń między Rosją a Ukrainą. Nie dochodziło do żadnych ustępstw.
– A teraz rozpoczął się proces, który będzie trwał. Nie wiadomo czy potencjalne zawieszenie broni uda się osiągnąć do świąt Wielkiej Nocy, czy będzie potrzeba więcej czasu. Rosja i Ukraina, przy pomocy USA, zaczęły ze sobą rozmawiać – podkreśla rozmówca Biznes Alert.
Pokój wymaga ustępstw
Donald Trump zapowiedział, że przygląda się stanowisku Rosji, które oczekuje zniesienia części sankcji.
– W negocjacjach trzeba pamiętać, by zachęcić rozmówcę, a nie zniechęcić go. Rosja jest wielkim mocarstwem, groźnym. USA muszą utrzymać ją w trybie dyskusji. Tym samym muszą rozważyć ustąpienia z części sankcji np. dotyczących żywności lub sektora rolniczego. Należy jednak pamiętać, że sankcje nie polegają tylko na braku możliwości wywozu towaru, kluczowe jest to, że towar musi mieć kupca – mówi Zbigniew Lewicki.
Profesor podkreśla, że najważniejsze sankcje dotyczą surowców kopalnianych, m.in. ropy i gazu. Blokada rosyjskiego zboża jest istotna z punktu widzenia Ukrainy, mniej Zachodu. Zdaniem rozmówcy Biznes Alert USA mają też gospodarczą przewagę nad Rosją w postaci zdywersyfikowanego eksportu. Oba kraje sprzedają ropę i gaz, co też jest wykorzystywane przez prezydenta USA.
– Trump wykorzystuje narzucane przez eksporterów ceny ropy, by wywrzeć nacisk na Rosję. I będzie tym się dalej posługiwał. Uważam jednak, że USA doskonale sobie poradzą w przypadku zniesienia części sankcji na przemysł paliwowy Rosji. Stany Zjednoczone nie są jedną wielką stacją benzynową. W przypadku Rosji to jeden z nielicznych sektorów, na którym może zarabiać pieniądze. Dopuszczenie, by Moskwa zyskała kilka procent rynku więcej nie zagrozi amerykańskiej gospodarce, a może stanowić poważną zachętę dla Putina – mówi profesor Lewicki.
Brak wspólnego oświadczenia
USA i Rosja nie wydały wspólnego oświadczenia po zakończeniu rozmów. Władimir Czyżow, wiceprzewodniczący komisji Rady Federacji ds. obrony i bezpieczeństwa, przekazał, że wspólne oświadczenie USA i Rosji nie zostało przyjęte „z powodu stanowiska Ukrainy”.
– Wydanie wspólnego oświadczenia jest trudne gdy zaczyna się negocjacje z dwóch skrajnie innych punktów. Dobrze ilustruje to komunikat szanghajski, z czasów prezydentury Nixona, który przedstawiał punkty widzenia najpierw jednej, a później drugiej strony. Formalnie był wspólnym komunikatem, ale jego treść była rozbieżna z racji na różne stanowiska – tłumaczy profesor Lewicki.
– Uważam , że brak komunikatu na zakończenie rozmów w Rijadzie był spowodowany niechęcią do przedłużania rozmów. Wszystkie strony musiałyby spędzić kolejne dni na ustalaniu każdego przecinka i słowa. Zwykle takie oświadczenia są wstępnie przygotowane na długo przed tym jak strony usiądą do stołu. W tym przypadku nie było to możliwe. Komunikat był szykowany po ich zakończeniu, gdyż przebieg i konkluzje nie były wcześniej znane. Przygotowanie wspólnego oświadczenia zajęłoby czas przez który świat byłby trzymany w napięciu. Nikomu na tym nie zależało. Nie przywiązywałbym wielkiej wagi do jego braku – mówi na zakończenie rozmówca Biznes Alert.
Rozmawiał Marcin Karwowski