Chiny znacząco ograniczyły eksport metali ziem rzadkich i innych kluczowych surowców, co uderza w zachodni przemysł obronny. Ograniczenia oznaczają wzrost cen, opóźnienia w produkcji i konieczność budowy alternatywnych łańcuchów dostaw. W tle – geopolityczna rozgrywka Pekinu z Waszyngtonem.
Pekin nie ogłosił formalnego embarga, ale wprowadził restrykcje eksportowe, które dotykają kluczowych materiałów wykorzystywanych w produkcji systemów obronnych – od dronów i pocisków, po myśliwce i radary. Jak informuje Wall Street Journal, Chiny kontrolują aż 90 proc. światowego przetwórstwa metali ziem rzadkich i wykorzystują swoją dominację, by ograniczać dostęp do tych surowców w sposób selektywny.
Według amerykańskich danych, ponad 80 tysięcy komponentów stosowanych w amerykańskich systemach uzbrojenia zawiera materiały objęte chińskimi restrykcjami. Oznacza to, że działania Pekinu mogą bezpośrednio wpływać na zdolności produkcyjne zachodnich firm zbrojeniowych i na terminowość dostaw sprzętu dla armii.
Ceny rosną
Zrealizowane ograniczenia mają już wymierne skutki. Przykładem jest samarium, jeden z pierwiastków ziem rzadkich, stosowany m.in. do produkcji magnesów odpornych na wysokie temperatury, którego cena wzrosła nawet sześćdziesięciokrotnie.
Jeszcze bardziej spektakularny był przypadek amerykańskiej firmy United States Antimony Corporation. Jej ładunek antymonu, transportowany przez chiński port Ningbo, został zatrzymany przez tamtejsze służby celne na trzy miesiące. Choć blokada została ostatecznie zniesiona, materiał nie mógł trafić do USA – został odesłany do Australii. Firma zgłosiła też podejrzenia naruszenia plomb transportowych i ewentualnej kontaminacji surowca.
W ramach zaostrzonych przepisów eksportowych Chiny wymagają od firm kupujących metale ziem rzadkich obszernej dokumentacji na temat ich końcowego zastosowania. Cytowani przez WSJ przedstawiciele przemysłu mówią wprost:
– Pekin żąda zdjęć gotowych produktów, a nawet dokumentacji linii produkcyjnych, by upewnić się, że materiały nie będą wykorzystywane militarnie. W praktyce oznacza to, że firmy zmuszone są do dzielenia się wrażliwymi informacjami technologicznymi, co dla wielu stanowi barierę nie do zaakceptowania.
Czy są alternatywy?
W odpowiedzi na chińskie działania, Departament Obrony USA rozpoczął programy wsparcia dla krajowych producentów i firm poszukujących alternatywnych źródeł surowców. Jednym z beneficjentów jest spółka MP Materials, która ma zwiększyć produkcję magnesów na potrzeby przemysłu zbrojeniowego w USA.
Podobnie firma ePropelled, produkująca napędy do dronów, stara się uniezależnić od chińskich dostawców, szukając materiałów w Europie i Azji. Problem polega jednak na tym, że nawet ci alternatywni dostawcy często korzystają z chińskich półproduktów lub surowców. Tym samym globalna zależność od Pekinu pozostaje wysoka.
Według handlowców z branży, niektóre materiały wykorzystywane w obronności kosztują dziś pięć razy więcej niż przed ogłoszeniem chińskich ograniczeń. A koszty rosną nie tylko z powodu deficytu, ale również z powodu niepewności regulacyjnej.
Geopolityczna karta przetargowa
Zdaniem analityków, restrykcje eksportowe Pekinu to narzędzie nacisku geopolitycznego, które ma stanowić odpowiedź na rosnące napięcia w relacjach Chiny–USA. Pekin nie odpowiedział na prośbę Wall Street Journal o komentarz w tej sprawie, ale eksperci nie mają wątpliwości, że działania te wpisują się w szerszą strategię ograniczania dostępu Zachodu do surowców strategicznych.
Oznacza to, że bezpieczeństwo łańcuchów dostaw staje się nie tylko kwestią gospodarczą, ale i militarną. Dla państw NATO i ich partnerów będzie to jeden z kluczowych tematów w najbliższych latach.
PAP / Money.pl / Hanna Czarnecka








