(Reuters/Teresa Wójcik)
Afera z fałszowaniem danych o emisji spalin z dieslowych silników samochodowych Volkswagena ujawniona w USA może oznaczać korzystny zwrot dla rafinerii, które nagle staną wobec znacznie większego zapotrzebowania na benzynę.
A to jest dużo bardziej opłacalny produkt. Rafinerie budowane latach 50-tych XX w. zaopatrywały rynek głównie w benzynę. Dopiero około 20 lat temu rynek opanowały głównie auta z silnikami diesla. Władze wręcz zachęcały na różne sposoby obywateli, aby kupowali diesle, jako bardziej ekonomiczne i emitujące znacznie mniej CO2. W ubiegłym roku aż połowa sprzedanych aut to były diesle. Benzyna stawała się niepotrzebna, a na rynek europejskich importowano coraz oleju. Straty rafinerii rosły, bo produkcja benzyny jest dużo bardziej opłacalna, tymczasem by jej zupełnie nie likwidować z trudem sprzedawano ją na niektóre rynki pozaeuropejskie. Podobny proces zachodził w Stanach Zjednoczonych. Ropa zdominowała rynek paliw płynnych, a zyski rafinerii topniały, w ostatnich latach zaczęła się seria bankructw i likwidacji, powstawały za to nowe, wyspecjalizowane w produkcji oleju.
Obecnie sytuacja błyskawicznie się odwraca. Samochody z silnikami olejowymi wypadają z rynku. Produkcja paliwa do diesli z dnia na dzień jest mniej potrzebna. Nie wiadomo, co będzie z takimi rafineriami w Europie jak najnowocześniejszy obiekt należący do Exxon Mobil w Antwerpii. Amerykański potentat miał właśnie zainwestować dodatkowy miliard dolarów w modernizację tej rafinerii, aby jeszcze zwiększyć udział oleju do diesli w całej produkcji. W podobnej sytuacji jest Shell. Najnowsze rafinerie w Europie są wyspecjalizowane w paliwie olejowym, rynek tymczasem będzie potrzebował benzyny. Branżę rafineryjną czeka zatem poważna zmiana.