icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Incydent lotniczy w Turcji może zaszkodzić rosyjskiemu projektowi gazowemu

(RIA Novosti/Izwiestia/Patrycja Rapacka/Piotr Stępiński/Wojciech Jakóbik)

– Zdaniem Rosji incydent z naruszeniem tureckiej przestrzeni powietrznej przez jej lotnictwo nie wpłynie na stosunki z Ankarą, w tym na realizację projektu Turkish Stream tym bardziej, że Moskwa przedstawiła pełne wyjaśnienia w tej sprawie – stwierdził w wypowiedzi dla dziennikarzy rzecznik prasowy rosyjskiego prezydenta Dmitrij Pieskow.

Z 3 na 4 października rosyjskie samoloty Su-30 i Su-24 naruszyły turecką przestrzeń powietrznej. Jak poinformowała 5 października gazeta Komsomolskaja Prawda rosyjska ambasada w Turcji potwierdziła wspomniany ,,incydent”, który rzekomo miał trwać ,,kilka sekund”.

– Rzeczywiście takie zdarzenie miało miejsce. W sobotę odbyło się spotkanie rosyjskiego ambasadora w Turcji Andrieja Karlowa z tureckim ministrem spraw zagranicznych, podczas którego poinformowano nas o tym incydencie wręczając nam notę protestacyjną – powiedział agencji Interfax rzecznik prasowy służby konsularnej w Turcji Igor Mitjakow.

Stwierdził też, że odpowiednie wyjaśnienia zostały już udzielone wojskowemu attaché tureckiej ambasady w Moskwie.

Na pytanie dziennikarzy czy reakcja Ankary może wpłynąć na realizację projektu Turkish Stream Pieskow odpowiedział: ,,uważamy, że nie”.

– Stosunki rosyjsko-tureckie mają bardzo głębokie korzenie i przybierają rożne formaty. Podstawa współpracy handlowo-gospodarczej oraz inwestycyjnej jest solidna i mamy nadzieję, że podobne zdarzenia, które strona rosyjska w pełni wyjaśni, w żaden sposób nie wpłyną na plany dalszego poszerzania naszej współpracy – dodał Pieskow.

Co ciekawe, 6 października szef rosyjskiego Gazpromu Aleksiej Miller stwierdził, że koncern zdecydował się na zmniejszenie o połowę planowanej przepustowości gazociągu Turkish Stream do 32 mld m3 rocznie.

– Bierzemy pod uwagę fakt, że to, co robimy na północy to realny plan na podstawie, którego będziemy działać – wyjaśnił Aleksiej Miller, odwołując się do podpisania przez Gazprom i kilka europejskich firm umowy akcjonariuszy o rozbudowie gazociągu Nord Stream o dwie nowe nitki.

Oznacza to, że Gazprom przyznaje gotowość do ograniczenia oczekiwań wobec tureckiego szlaku wobec sukcesu w promocji zwiększenia dostaw za pomocą planowej magistrali Nord Stream 2.

Turcy we wcześniejszych rozmowach byli zainteresowani gazociągiem o przepustowości 63 mld m3 gazu rocznie dla Turcji i południowej Europy przez Grecję. Dla strony rosyjskiej jest ważne zezwolenie budowlane na wszystkie cztery nitki, ale Turcja udzieliła Gazpromowi zgody tylko na jedną. W Ankarze są poważne wątpliwości co do możliwości przedłużenia gazociągu Turkish Stream do Grecji. Dotyczą znikomej szansy, aby Unia Europejska wyraziła zgodę dla Aten na podpisanie stosownej umowy międzyrządowej z Moskwą.

Mimo to zainteresowanie dostawami nowych ilości rosyjskiego gazu na Bałkany pozostaje duże. Jak informuje Izwiestia, Sofia rozważa zwiększenie tranzytu rosyjskiego gazu, który obecnie daje państwu 1 procent dochodów do budżetu państwowego.

Bułgaria to państwo, które pod koniec 2014 roku zablokowało realizację rosyjskiego projektu South Stream wskutek decyzji Komisji Europejskiej, która uznała go za niezgodny z unijnym prawem. Według ustaleń dziennika, państwo bułgarskie chce być gazowym hubem dla surowca z rosyjskiego projektu Turkish Stream. Zastępca ministra energetyki Bułgarii Anton Pawłow powiedział, że bułgarskie władze będą wspierać następcę zablokowanego South Stream – Turecki Potok poprzez stworzenie bułgarskiego hubu lub budowy gazociągu Grecja-Bułgaria.

Federacja Rosyjska w ostatnim czasie większą uwagę przeznacza projektowi Nord Stream 2, który według wiele komentarzy i źródeł staje się priorytetowym celem gazowym Gazpromu.  Czy Turecki Potok podzieli los South Stream?

Więcej: Gazprom stawia na Nord Stream

(RIA Novosti/Izwiestia/Patrycja Rapacka/Piotr Stępiński/Wojciech Jakóbik)

– Zdaniem Rosji incydent z naruszeniem tureckiej przestrzeni powietrznej przez jej lotnictwo nie wpłynie na stosunki z Ankarą, w tym na realizację projektu Turkish Stream tym bardziej, że Moskwa przedstawiła pełne wyjaśnienia w tej sprawie – stwierdził w wypowiedzi dla dziennikarzy rzecznik prasowy rosyjskiego prezydenta Dmitrij Pieskow.

Z 3 na 4 października rosyjskie samoloty Su-30 i Su-24 naruszyły turecką przestrzeń powietrznej. Jak poinformowała 5 października gazeta Komsomolskaja Prawda rosyjska ambasada w Turcji potwierdziła wspomniany ,,incydent”, który rzekomo miał trwać ,,kilka sekund”.

– Rzeczywiście takie zdarzenie miało miejsce. W sobotę odbyło się spotkanie rosyjskiego ambasadora w Turcji Andrieja Karlowa z tureckim ministrem spraw zagranicznych, podczas którego poinformowano nas o tym incydencie wręczając nam notę protestacyjną – powiedział agencji Interfax rzecznik prasowy służby konsularnej w Turcji Igor Mitjakow.

Stwierdził też, że odpowiednie wyjaśnienia zostały już udzielone wojskowemu attaché tureckiej ambasady w Moskwie.

Na pytanie dziennikarzy czy reakcja Ankary może wpłynąć na realizację projektu Turkish Stream Pieskow odpowiedział: ,,uważamy, że nie”.

– Stosunki rosyjsko-tureckie mają bardzo głębokie korzenie i przybierają rożne formaty. Podstawa współpracy handlowo-gospodarczej oraz inwestycyjnej jest solidna i mamy nadzieję, że podobne zdarzenia, które strona rosyjska w pełni wyjaśni, w żaden sposób nie wpłyną na plany dalszego poszerzania naszej współpracy – dodał Pieskow.

Co ciekawe, 6 października szef rosyjskiego Gazpromu Aleksiej Miller stwierdził, że koncern zdecydował się na zmniejszenie o połowę planowanej przepustowości gazociągu Turkish Stream do 32 mld m3 rocznie.

– Bierzemy pod uwagę fakt, że to, co robimy na północy to realny plan na podstawie, którego będziemy działać – wyjaśnił Aleksiej Miller, odwołując się do podpisania przez Gazprom i kilka europejskich firm umowy akcjonariuszy o rozbudowie gazociągu Nord Stream o dwie nowe nitki.

Oznacza to, że Gazprom przyznaje gotowość do ograniczenia oczekiwań wobec tureckiego szlaku wobec sukcesu w promocji zwiększenia dostaw za pomocą planowej magistrali Nord Stream 2.

Turcy we wcześniejszych rozmowach byli zainteresowani gazociągiem o przepustowości 63 mld m3 gazu rocznie dla Turcji i południowej Europy przez Grecję. Dla strony rosyjskiej jest ważne zezwolenie budowlane na wszystkie cztery nitki, ale Turcja udzieliła Gazpromowi zgody tylko na jedną. W Ankarze są poważne wątpliwości co do możliwości przedłużenia gazociągu Turkish Stream do Grecji. Dotyczą znikomej szansy, aby Unia Europejska wyraziła zgodę dla Aten na podpisanie stosownej umowy międzyrządowej z Moskwą.

Mimo to zainteresowanie dostawami nowych ilości rosyjskiego gazu na Bałkany pozostaje duże. Jak informuje Izwiestia, Sofia rozważa zwiększenie tranzytu rosyjskiego gazu, który obecnie daje państwu 1 procent dochodów do budżetu państwowego.

Bułgaria to państwo, które pod koniec 2014 roku zablokowało realizację rosyjskiego projektu South Stream wskutek decyzji Komisji Europejskiej, która uznała go za niezgodny z unijnym prawem. Według ustaleń dziennika, państwo bułgarskie chce być gazowym hubem dla surowca z rosyjskiego projektu Turkish Stream. Zastępca ministra energetyki Bułgarii Anton Pawłow powiedział, że bułgarskie władze będą wspierać następcę zablokowanego South Stream – Turecki Potok poprzez stworzenie bułgarskiego hubu lub budowy gazociągu Grecja-Bułgaria.

Federacja Rosyjska w ostatnim czasie większą uwagę przeznacza projektowi Nord Stream 2, który według wiele komentarzy i źródeł staje się priorytetowym celem gazowym Gazpromu.  Czy Turecki Potok podzieli los South Stream?

Więcej: Gazprom stawia na Nord Stream

Najnowsze artykuły