(The Washington Post/Piotr Stępiński)
Według The Washington Post (WP) konsekwencje rozpętanej przez Arabię Saudyjską wojny na światowym rynku ropy mogą negatywnie wpłynąć na sam Rijad.
– Kolejną ofiarą w wojnie cenowej, którą rozpoczęła Arabia Saudyjska może stać się jej własna gospodarka – uważa publicysta WP Matt O’Brien.
Jego zdaniem powodem takiego stanu rzeczy jest spadek dochodów budżetowych z tytułu sprzedaży surowca. Rijad znajduje się o krok od popełnienia tego samego błędu co Europa: zmniejszenia budżetu bez jednoczesnej obniżki stóp procentowych i bez łagodzenia skutków uderzeń ze strony gospodarki.
– Arabia Saudyjska zalewa rynek tanią ropą próbując wyprzeć z biznesu ,,kosztownych” konkurentów, ale teraz nie jest to takie łatwe do zrobienia jak wcześniej – stwierdza O’Brien wyjaśniając, że wydobycie ropy łupkowej w Stanach Zjednoczonych może pozostać rentowne nawet przy niższych cenach niż przedtem, a co najważniejsze, w razie czego może ono zostać wstrzymane i wznowione przy stosunkowo niewielkim nakładzie środków.
– Nawet jeśli Saudyjczykom uda się ich zmusić (wydobywców ropy łupkowej – przyp .red.) do ,,uśpienia”, to będą oni w stanie w porę się zaktywizować, aby utrzymać ceny na poziomie powyżej 50 dol. za baryłkę – uważa ekspert WP.
Według niego ze względu na zwiększenie deficytu budżetowego do 15 proc. PKB, Rijad nie może pozwolić sobie na wydawanie pieniędzy na to, aby utrzymywać ceny ropy. Dlatego władze są zmuszone do pozyskiwania oszczędności.
– Innymi słowy Rijad nie może sobie pozwolić na dalsze wydawanie 13 proc. PKB na subsydiowanie energetyki, ale nie może także doprowadzić do dalszych szkód dla gospodarki, czego już dokonały niskie ceny ropy naftowej – stwierdziła O’Brien.
Gospodarka Arabii Saudyjskiej w 90 proc. opiera się na sektorze naftowym i spadek cen surowców energetycznych w znaczący sposób wpływa na jej stan. Wcześniej tamtejszy resort finansów przyznał, że jedną z przyczyn rekordowego w historii deficytu budżetowego Arabii Saudyjskiej są niskie ceny ropy naftowej.
Głównym problemem jest to, że rial saudyjski jest powiązany z dolarem amerykańskim, wobec czego Arabii Saudyjskiej przyjdzie podnieść stopy procentowe w ślad za amerykańskim FED-em, w rezultacie czego waluta narodowa wzrosła gdy gospodarka państwa cierpiała na spadek jej wartości. Jeśli ceny ropy nie rosną, należy działać na rzecz dewaluacji waluty.
Inne państwa zależne od ropy naftowej (tzw. petro states) takie jak Azerbejdżan czy Kazachstan już zrezygnowały z powiązania ich walut z dolarem. Dlatego też, jak uważa O’Brien, rynki stawiają na to, że Arabia pójdzie tą drogą, gdyż nie można tak długo przeciwstawiać się ,,gospodarczej grawitacji”.