(Financial Times/Wojciech Jakóbik)
– Spadek cen ropy naftowej powinien być powodem do radości, jeśli spojrzeć poza ryzyko związane z możliwością bankructwa wydobywców surowca z łupków i presji, jaką wywiera on na rezerwy krajów naftowych – pisze Katie Martin. – Jeśli spojrzeć na pozytywne aspekty, to tania ropa daje korzyść konsumentom i jest prezentem dla gospodarek uzależnionych od importu ropy, także tych w rynkach wschodzących.
Mimo to zdaniem autorki FT wahania cen ropy prowadzą do niestabilności, którą rzecznik rosyjskiego Rosnieftu nazwał wręcz „idiotycznym szałem”. Według Merril Lynch giełda jest w około 90 procent zależna od cen ropy. Dlatego złe wieści na jej temat są samospełniającą się przepowiednią.
Okazją do tego rodzaju spekulacji były informacje rosyjskich mediów jakoby doszło do porozumienia Rosji z kartelem naftowym OPEC odnośnie cięć produkcji, co mogłoby wpłynąć na wzrost ceny ropy. W odpowiedzi na nie cena baryłki wzrosła. Kiedy te informacje zostały zdementowane, baryłka potaniała. Potem spekulacje powtórzyły się i cena ropy wzrosła.
O godzinie 13.30 polskiego czasu w czwartek 4 lutego ropa Brent kosztowała 34,66 dolarów za baryłkę. Mieszanka WTI była warta 32,22 dolary za tę samą ilość.