KOMENTARZ
Rafał Zasuń
WysokieNapiecie.pl
Zamiast ratować Kompanię Węglową póki nie jest za późno, rząd i górnicze związki prowadzą chaotyczne rozmowy i pogrążają się w wielopiętrowych intrygach, z których nikt już nic nie rozumie. Plan finansowy dla Kompanii musi być wiarygodny dla Komisji Europejskiej i inwestorów, a bez ścięcia kosztów, także płac, nie ma na to szans.
Nie nadążają już Państwo za zmianami sytuacji w rządowo-związkowych negocjacjach? My też z trudnością. Ale nie mamy poczucia, że coś tracimy, bo sytuacja zmienia się tak szybko, że to co wczoraj było „newsem dnia” , dziś okazuje się nieaktualne.
Na dziś, czyli ranek 15 lutego, sytuacja wygląda tak:
Zarząd Kompanii Węglowej 10 lutego wycofał się z wypowiedzenie porozumienia z lipca 2015, które gwarantowało górnikom utrzymanie obecnego systemu wynagrodzeń na obecny rok. Porozumienie zostało wypowiedziane 29 stycznia, zatem zarząd wytrwał w swoim postanowieniu zaledwie 13 dni.
Zarząd KW podjął tę decyzję o wypowiedzeniu w porozumieniu z ministrem energii Krzysztofem Tchórzewskim. Zatem albo minister zmienił zdanie, albo polecenie odwołania wypowiedzenia przyszło z góry.
Odwołanie wypowiedzenia stawia zarząd Kompanii, a zwłaszcza jej prezesa Krzysztofa Sędzikowskiego w sytuacji, delikatnie mówiąc, głupiej. Wobec związków wygląda jak człowiek, z którym nie należy się w ogóle liczyć. Charakterystyczne zresztą, że Sędzikowski nie podpisał się pod oświadczeniem o odwołaniu wypowiedzenia, figurują tam tylko podpisy wiceprezesów.
Nie jest to bynajmniej pierwszy raz, gdy politycy stawiają w takiej sytuacji prezesa KW – zobacz chociażby: Śląskim kopalniom brakuje właściciela
Związki twierdzą, że zarząd dąży do zmniejszenia pensji średnio o ponad 1000 zł miesięcznie w ciągu kilku najbliższych lat. W tym roku średnia płaca miałaby spaść 6704 zł do 5870 zł. Zarząd chce „wyjąć” z obliczania pensji kilka wskaźników, które byłyby później negocjowane.
Fiaskiem zakończyły się także rozmowy o wypłacie „czternastek” w ratach za ubiegły rok. Związkowcy wysłali list do ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, domagając się przedstawienia im pełnego planu finansowego Polskiej Grupy Górniczej czyli nowej Kompanii, pokazanego radzie nadzorczej i potencjalnym inwestorom.
W jakiejś formie –okrojonej do prezentacji – plan ten został też pokazany urzędnikom Komisji Europejskiej, z którymi wiceministrowie energii Wojciech Kowalczyk i Michał Kurtyka oraz prezes Sędzikowski spotkali się 2 lutego. Komisja chce zobaczyć ten plan, aby ocenić, na ile prawdziwe są zapewnienia polskiego rządu, że nie będzie to pomoc publiczna. PGG ma powstać z 11 kopalń do końca kwietnia. Inwestorami będą Węglokoks, energetyka, rząd chciałby tam zobaczyć także wierzycieli Kompanii czyli głównie banki.
W Brukseli omawiano też notyfikowany kilka dni wcześniej oficjalny plan pomocy dla zamykanych kopalń skierowanych do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Przypomnijmy, że znalazły się tam kopalnie „Kazimierz-Juliusz” (KHW, nie fedruje, „Centrum” , (KW nie fedruje, i „Makoszowy”,(KW, ciągle fedruje).
Rząd zmienił plany – kopalnie w SRK pierwotnie miały przestać wydobywać węgiel do końca maja, potem do końca roku, ale w wysłanym teraz wniosku według naszych informacji wpisano 2018 r. czyli ostatnią możliwą datę z punktu widzenia unijnej decyzji 787/2010.
To oznacza, że dotowany z budżetu węgiel z Makoszowów w ilości kilkuset tysięcy ton wciąż będzie trafiał na rynek i powiększał i tak ogromną węglową „górkę”. Chyba, że tak wielu górników wybierze wcześniejsze urlopy górnicze i emerytury, że fedrowanie do 2018 r. będzie niemożliwe.
Związkowcy i mieszkańcy Zabrza wciąż walczą u uratowanie kopalni „Makoszowy”, bo w porozumieniu z 17 stycznia 2015 poprzedni rząd zobowiązał się znaleźć dla niej inwestora, podobnie jak dla Brzeszcz, które przejął Tauron.
Przewodniczący „Solidarności” regionu śląsko-dąbrowskiego Dominik Kolorz wysłał 2 lutego pismo do premier Beaty Szydło, domagając się znalezienia inwestora bądź przekształcenia Makoszowów w spółkę pracowniczą. W tym czasie wniosek notyfikacyjny był już od kilku dni w Brukseli.
To z kolei oznacza, że albo Kolorz udawał, że nie wie albo był na tyle niedbały, że nawet nie zainteresował się, co będzie we wniosku notyfikacyjnym, zwłaszcza, że 30 stycznia ze związkowcami z Makoszowów spotkał się wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski.
Rząd nie ma obowiązku informować związków o tym, co jest we wniosku notyfikacyjnym, choć oczywiście mógłby, ale że związki się tym nie interesują same z siebie, to już trudno pojąć.
Mamy niestety wrażenie, że rząd i związkowcy zapętlają się coraz bardziej we jakichś gierkach i intrygach. Prawdopodobnie rząd gra na podział wśród związkowców, tak jak to się stało w Katowickim Holdingu Węglowym. Tam część związków zgodziła się na wypłatę „czternastki” w ratach, ale część, m.in. najbardziej radykalny „Sierpień 80” protestuje i oskarża pozostałych związkowców o kapitulację. Samo istnienie tak ogromnej liczby związków ogromnie utrudnia porozumienie, bo każda struktura walczy o pozyskanie górniczych dusz, a raczej związkowych składek.
Nie wiadomo czemu też miała służyć skomplikowana intryga polegająca na wypuszczeniu przecieku, jakoby zarząd KW postawił związkowców przed alternatywą – albo zmniejszenie pensji, albo zamknięcie dwóch kolejnych kopalń. W rzeczywistości takich rozmów nie było, co potwierdziły nam dwa wiarygodne źródła zbliżone do rządu.
Być może któryś ze związkowców próbował w ten sposób zachęcić rząd do rozważenia tego wariantu, co zresztą nie byłoby wcale takie głupie. Utrzymywanie 11 kopalń w KW w sytuacji spadającego popytu na węgiel nie ma na dłuższą metę sensu.
Ale może się okazać, że nawet sprzyjająca temu rządowi górnicza „Solidarność” stanie się zakładnikiem sytuacji i nie będzie mogła pokazać, że kapituluje. Zresztą struktury „Solidarności” w KW są na tyle autonomiczne, że centrala nie może wydawać im żadnych poleceń. Związki czują swoją siłę, umieją tupać i manipulować, a rządowi, każdemu zresztą, w rozmowach ze związkowcami miękną nogi.
Sęk w tym, że bez ścięcia kosztów plan finansowy Kompanii będzie bezwartościowym świstkiem papieru. W dodatku rząd prezentując pewne założenia Komisji Europejskiej nie może ich co chwila zmieniać, bo naraża się na podejrzliwość Brukseli co do swych intencji.
Jeśli teraz mówi urzędnikom Komisji, że biznesplan „spina się” przy ścięciu kosztów o kwotę o – przykładowo 10 proc. co oznacza ścięcie płac o kwotę x, to nie może za chwilę, gdy związki zaprotestują, twierdzić w Brukseli, że biznesplan jednak spina się gdy koszty zetniemy tylko o 5 proc. skoro wszyscy widzą, że cena węgla spada na łeb, na szyję. Po prostu Komisja Europejska straci cierpliwość, bo nikt nie lubi gdy robi się z niego idiotę, a w Dyrekcji ds. Konkurencji KE naprawdę pracują inteligentni ludzie.
Nic dziwnego, że coraz więcej górników zadaje sobie pytanie czy związki rzeczywiście bronią ich interesów. Jakie gorzkie słowapod adresem związkowców padają na blogu mlodygornik.wordpress.com o tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl.