icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Pięć filarów Planu Morawieckiego, a jaki fundament? Co z zaufaniem?

KOMENTARZ

Tomasz Podgajniak*

„Wsparcie rozwoju firm, ich produktywności i ekspansji zagranicznej oraz równomierny rozwój całego kraju, który odczują wszyscy Polacy. Więcej inwestycji i wyższe nakłady na innowacje. Wyraźnie lepsza współpraca nauki i biznesu. Wzrost PKB charakteryzujący się wysoką jakością. Ułatwienia dla przedsiębiorstw i promowanie oszczędności” – tak syntetycznie prezentował Rząd przyjęty w zeszłym tygodniu Plan Odpowiedzialnego Rozwoju.

W późniejszych prezentacjach i publicznych wypowiedziach głównego autora Planu, Wicepremiera Mateusza Morawieckiego, podkreślano wolę rządu do zdecydowanego zwiększenia inwestycji, znacznie powyżej  ich dzisiejszego 18 proc. udziału w PKB. W ramach programu reindustrializacji znaczący nacisk kładziony ma być na wsparcie kapitału prywatnego, ale także inwestycji zagranicznych, na których – jak podkreślał wielokrotnie Wicepremier Morawiecki „bardzo nam zależy”. Współpraca z kapitałem zagranicznym ma  „unowocześniać polski przemysł”. Ma to być pierwszy i zasadniczy filar realizacji Planu.

Kolejne filary to: rozwój innowacyjnych firm (budowa przyjaznego otoczenia dla firm i systemu wsparcia innowacji);  kapitał dla rozwoju (w szczególności zaangażowanie w długofalowe procesy rozwojowe, mające stanowić podstawowy element wzmocnienia programu industrializacyjnego oszczędności „trzecio-filarowych”, prywatnych i będących w gestii przedsiębiorców); ekspansja zagraniczna (m.in. budowa silnej marki „Polska” i wsparcie eksportu oraz inwestycji zagranicznych polskich firm), a także „zrównoważony rozwój społeczny i regionalny (m.in. włączenie obszarów wiejskich i małych miast w procesy rozwojowe)”. W swojej prezentacji Wicepremier nie zapomniał też o fundamencie, na którym mają się wspierać te filary  – ma to być „Sprawne Państwo”, lepiej ściągające podatki, efektywnie wykorzystujące cyfryzację (platforma e-Administracja), prowadzące politykę zakupową wspierającą rozwój gospodarczy, posiadające długofalową strategię energetyczną.

Jako przedsiębiorca reprezentujący prywatny kapitał polski i działający w branży energetycznej powinienem się z tych zapowiedzi bardzo ucieszyć. Jednak w prezentacji Planu zabrakło mi podkreślenia zasadniczej kwestii, wskazania prawdziwego fundamentu, na którym opierają się sukcesy czołówki wysoko rozwiniętych państw naszego globu – ZAUFANIA.

Deficyt zaufania, w szczególności do Państwa i jego instytucji, ale także zaufania do innych: polityków, przedsiębiorców, funkcjonariuszy publicznych, partnerów, sąsiadów, generalnie do obcych, jest jedną z największych naszych bolączek, istotną przyczyną, iż nie rozwijamy się tak sprawnie i szybko jakbyśmy sobie tego wszyscy życzyli. Bo Sprawne Państwo to nie tylko łatwiejsze załatwianie spraw urzędowych, czy skuteczny aparat fiskalny, ścigający tych co od płacenia podatków się uchylają. To także, a może przede wszystkim Gwarant, że w Polsce szanowane będzie prawo, a uczciwi przedsiębiorcy, angażujący się w poważne projekty w Polsce będą mogli czuć się bezpiecznie i liczyć, że Państwo wstawi się za nimi w przypadku jakiejkolwiek próby bezprawnego naruszania ich interesów, czy powszechnie uznanych dobrych praktyk w obrocie gospodarczym.

Osobiście od ponad 2 lat obserwuję z bliska taki proces, zapewne jeden z wielu, niszczenia zaufania do Państwa, do prawa, wreszcie do intencji partnerów, prowadzony z godną podziwu determinacją przez jedną z kluczowych strategicznych Spółek Skarbu Państwa – Tauron Polska Energia S.A.  Koncern ten wynegocjował w 2010 r z inwestorami w branży OZE, w tym z kilkoma spółkami z polsko-amerykańskiej grupy kapitałowej dla której pracuję, umowy na odbiór energii elektrycznej i tzw. zielonych certyfikatów przez kolejne 15 lat, po z góry określonych cenach. Umowy te stanowiły podstawę do realizacji inwestycji w energetyce wiatrowej o wartości ok. 2 mld zł. Tak długo, jak było to korzystne, umowy były realizowane przez jedną ze spółek zależnych Koncernu. Gdy jednak ceny energii i certyfikatów w 2013 r spadły (m.in. na skutek działań Koncernu i innych dużych spółek energetycznych), co w tak długim okresie umownym nie jest niczym zaskakującym i może się okresowo zdarzać, umowy te zostały bezprawnie, pod fałszywym pretekstem, wypowiedziane, a realizująca je spółka zależna została postawiona przez Koncern w stan likwidacji. Inwestorzy zostali na przysłowiowym „lodzie”. Nie przedstawiono im żadnej propozycji rekompensaty poniesionych strat, czy choćby sensownej propozycji zmiany warunków umownych. Koncern działa z pozycji siły, uważając zapewne i to nie bez racji, że w praktyce niewiele ryzykuje.

Od prawie 1,5 roku toczą się w tej sprawie procesy sądowe, którym daleko do zakończenia. Okazuje się, że sądy dostrzegają potencjalną bezprawność działań Koncernu, a co najmniej naruszenie dobrych praktyk biznesowych, ale nie potrafią znaleźć skutecznych instrumentów, które zabezpieczyłyby interesy słabszej strony. Prawnicy Tauron doskonale zdają sobie sprawę, że w przypadku przegranej Koncern nie będzie musiał zrobić niczego więcej ponad to, co i tak powinien robić w myśl zawartych umów. Nie ma mowy o żadnym dodatkowym zadośćuczynieniu innym niż pokrycie udokumentowanych strat. Nie będzie dotkliwej kary, która spowodowałaby, że ewentualni naśladowcy 3 razy się zastanowią, zanim podejmą podobne próby zerwania wiążących ich umów.

Tak jest skonstruowane polskie prawo gospodarcze i kodeks cywilny, coraz bardziej nie przystające do zmieniających się warunków gospodarowania. Inni duzi gracze uważnie ten precedens obserwują i zastanawiają się, czy nie pójść tropem wytyczonym przez Tauron. Dlatego polski biznes działa cały czas w poczuciu niepewności, zwłaszcza w przypadku bardziej długofalowych przedsięwzięć. Cechuje nas, przedsiębiorców, ograniczone zaufanie do partnerów, w tym niestety do spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa, które przecież, jak żona Cezara, powinny być poza wszelkim podejrzeniem.

Nawet zresztą w przypadku wygranej poszkodowany nie może liczyć na skuteczną egzekucję postanowień sądowych. Tak jest właśnie w tym przypadku, gdzie jedna ze spółek uzyskała prawomocne i z klauzulą wykonalności postanowienie o zabezpieczeniu wykonywania umów. Jednak likwidatorzy powołani przez Koncern postanowienie to zignorowali i mimo upływu już prawie roku od jego wydania nadal nie jest realizowane.

Smaczku sprawie dodaje fakt, że jedną z likwidatorek była szefowa działu prawnego Koncernu, utytułowany radca prawny, która choćby tylko z racji swojego statusu – osoby zaufania publicznego – powinna w swoich działaniach kierować się przepisami prawa. Tymczasem ignorowanie prawomocnego postanowienia sądowego jest w oczywisty sposób prawa tego naruszeniem. Okazuje się jednak, że nic jej z tego tytułu nie grozi – sąd dyscyplinarny uznał, że swoim działaniem nie narusza kodeksu etycznego wiążącego radców prawnych w naszym kraju, gdyż swojej funkcji likwidatora nie wykonywała jako radca prawny (sic!). Cieszcie się radcowie i adwokaci – możecie robić najgorsze świństwa, ale pod warunkiem, że zdejmiecie w tym momencie swoje togi. Pytani przeze mnie prawnicy łapią się za głowę, czytając to kuriozalne uzasadnienie, ale jednocześnie nie chcą w tej sprawie zabierać publicznie głosu, bo wiąże ich zobowiązanie do korporacyjnej solidarności zawodowej.

Żeby było ciekawiej, to opisane powyżej działania Koncernu podjęto, gdy w jego zarządzie jedną z kluczowych funkcji pełnił były Minister Skarbu Państwa, prominentny polityk Platformy Obywatelskiej. Co mieli myśleć inwestorzy krajowi i zagraniczni widząc, że jeden z czołowych nominatów ówczesnego obozu władzy, stosuje, a co najmniej toleruje stosowanie praktyk charakterystycznych raczej dla „dzikiego zachodu”, czy „autorytarnego wschodu”, a nie państwa prawa. Wróble ćwierkają, że nie była to jedyna tego typu brutalna akcja podjęta przeciwko partnerom biznesowym Koncernu, co być może jest dziś powodem kłopotów w innych przedsięwzięciach realizowanych przez tą spółkę energetyczną.

Czemu to wszystko piszę i jaki to ma związek z prezentacją Planu Odpowiedzialnego Rozwoju przez Wicepremiera Mateusza Morawieckiego? Przecież to nie ten rząd odpowiada za zaistniały problem. To prawda, ale jest dla mnie oczywiste, że Plan ten nie powiedzie się, jeżeli Państwo nie poradzi sobie z zapobieganiem, a jeżeli już wystąpią, z szybkim wygaszaniem tego typu konfliktów, zwłaszcza jeżeli są one generowane przez spółki kontrolowane przez Państwo. Psują one naszemu krajowi opinię bardziej niż jakakolwiek zmasowana propaganda.

Aby uniknąć oskarżeń, że dzieje się tak za wiedzą, zgodą, a może i z inspiracji Państwa, zadaniem jego organów i funkcjonariuszy powinno być zapewnienie, że:

– umowy gospodarcze będą realizowane, gdyż ich zrywanie zagrożone będzie dotkliwymi sankcjami, nie tylko wymierzonymi w podmioty gospodarcze, ale w konkretne osoby dopuszczające się naruszeń prawa;

– sądy uzyskają skuteczne instrumenty piętnowania takich nagannych praktyk i ochrony interesów partnerów biznesowych, zwłaszcza tych którzy są słabszą stroną w sporze, a postępowania w tych sprawach toczyć się będą w znacznie szybszym tempie;

– otoczenie prawne i regulacyjne będzie na tyle stabilne, żeby nie tworzyć swoistej pokusy nadużycia, tak jak to miało miejsce w tym przypadku (zapaść na rynku zielonych certyfikatów była konsekwencją zaniechania, jeżeli nie świadomego działania ze strony prominentnych polityków poprzedniej ekipy rządowej);

– strategie ogłaszane przez Państwo będą realizowane stabilnie, bez nieustającej zmiany ich warunków – lepiej poświęcić więcej czasu na ich dobre opracowanie, w tym w konsultacji z przedsiębiorcami, którzy najlepiej znają niuanse funkcjonowania rynku, niż przyjmować niedopracowane koncepcje, tworzące pole dla spekulantów i cwaniaków;

– politycy, a zwłaszcza przedstawiciele rządu nie będą tworzyć atmosfery przyzwolenia dla atakowania prywatnych przedsiębiorców, którzy zaufali Państwu i przyczyniają się do realizacji ogłaszanych przez Państwo celów (w tym wypadku celów Polityki Energetycznej), działając z poszanowaniem prawa i reguł odpowiedzialnego biznesu.

Jeżeli te warunki nie zostaną spełnione, nie wierzę w rozwinięcie aktywności opisanych w Pierwszym i Trzecim Filarze Planu, a pośrednio i w pozostałych! Nieprzypadkowo w globalnych rankingach zaufania i rankingach innowacyjności nasz kraj znajduje się na odległych pozycjach w 5, czy 6 dziesiątce. Obserwując pierwszą dziesiątkę można łatwo wyprowadzić tezę – do rozwoju przedsiębiorczości, a w szczególności innowacyjności, potrzebna jest wola polityczna, entuzjazm wykonawców i ich zaufanie do Państwa oraz sprowadzone do minimum ryzyko regulacyjne. Tego nam w Polsce bardzo brakuje.

Kryzys zaufania musi zostać przełamany. Jeżeli nic się w tej kwestii nie zmieni, miejsce dla prowadzenia interesów w Polsce pozostanie tylko dla brutalnych graczy – kapitału spekulacyjnego, który będzie chciał szybko zdyskontować zyski i uciec. Bo Filary Rozwoju postawimy na „ruchomych piaskach” nieposzanowania prawa i braku gwarancji bezpieczeństwa dla długofalowych inwestycji!

Wiem, że jest to wyzwanie bardzo trudne, a obecny zły stan rzeczy w żadnym stopniu nie obciąża jeszcze tej ekipy rządowej, tak jak i opisywany kryzys obecnego kierownictwa Tauron. To co się dzieje w tej i innych sprawach jest skutkiem zaniechań, a także określonego sposobu myślenia opcji politycznej, która m.in. z takich powodów straciła poparcie większości wyborców, w tym zwłaszcza przedsiębiorców.

Nie wiadomo, ile jeszcze podobnych „trupów w szafie” napotka nowa ekipa. Aby jednak osiągnąć rzeczywisty sukces, musi się z takim kryzysami szybko uporać, gdyż szkodzą one, tak wśród przedsiębiorców polskich, jak i poważnych inwestorów zagranicznych, wizerunkowi Polski, jako bezpiecznego miejsca do inwestycji.

Konieczne jest także rozpoczęcie autentycznego dialogu z przedsiębiorcami, zwłaszcza z sektora niepublicznego, którzy myślą kategoriami sukcesu biznesowego, a nie politycznego kunktatorstwa. Po naszej stronie zgromadziliśmy już duży potencjał wiedzy i kompetencji, który pozwoliłby, o ile zostałby odpowiednio zagospodarowany, na przyśpieszenie niezbędnej transformacji polskiej gospodarki, a w szczególności sektora energetycznego. Dziś procesy te są petryfikowane przez interesy dużych korporacji energetycznych – warto zmienić podejście i szeroko otworzyć ten sektor dla tysięcy polskich przedsiębiorców, którzy pokażą, nie mam co do tego wątpliwości, że potrafią szybko podnieść poziom bezpieczeństwa energetycznego kraju, nie budując energetycznych „mamutów” (bloki 1000 MW na węgiel, którego cenne zasoby rabunkowo dewastujemy), czy goniąc „atomowego króliczka”!

*Prezes Zarządu Enerco Sp. z o.o. Sp. k., Wiceprezes Zarządu Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej, Minister Środowiska w rządzie Premiera Marka Belki. Od 2004 roku sprawował funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Środowiska. 25 kwietnia 2005 roku, po dymisji ministra Jerzego Swatonia, tymczasowo przejął obowiązki kierownika resortu. Od 24 maja 2005 roku do końca istnienia gabinetu Marka Belki, tj. do 31 października tego roku, sprawował urząd ministra w tym resorcie.

KOMENTARZ

Tomasz Podgajniak*

„Wsparcie rozwoju firm, ich produktywności i ekspansji zagranicznej oraz równomierny rozwój całego kraju, który odczują wszyscy Polacy. Więcej inwestycji i wyższe nakłady na innowacje. Wyraźnie lepsza współpraca nauki i biznesu. Wzrost PKB charakteryzujący się wysoką jakością. Ułatwienia dla przedsiębiorstw i promowanie oszczędności” – tak syntetycznie prezentował Rząd przyjęty w zeszłym tygodniu Plan Odpowiedzialnego Rozwoju.

W późniejszych prezentacjach i publicznych wypowiedziach głównego autora Planu, Wicepremiera Mateusza Morawieckiego, podkreślano wolę rządu do zdecydowanego zwiększenia inwestycji, znacznie powyżej  ich dzisiejszego 18 proc. udziału w PKB. W ramach programu reindustrializacji znaczący nacisk kładziony ma być na wsparcie kapitału prywatnego, ale także inwestycji zagranicznych, na których – jak podkreślał wielokrotnie Wicepremier Morawiecki „bardzo nam zależy”. Współpraca z kapitałem zagranicznym ma  „unowocześniać polski przemysł”. Ma to być pierwszy i zasadniczy filar realizacji Planu.

Kolejne filary to: rozwój innowacyjnych firm (budowa przyjaznego otoczenia dla firm i systemu wsparcia innowacji);  kapitał dla rozwoju (w szczególności zaangażowanie w długofalowe procesy rozwojowe, mające stanowić podstawowy element wzmocnienia programu industrializacyjnego oszczędności „trzecio-filarowych”, prywatnych i będących w gestii przedsiębiorców); ekspansja zagraniczna (m.in. budowa silnej marki „Polska” i wsparcie eksportu oraz inwestycji zagranicznych polskich firm), a także „zrównoważony rozwój społeczny i regionalny (m.in. włączenie obszarów wiejskich i małych miast w procesy rozwojowe)”. W swojej prezentacji Wicepremier nie zapomniał też o fundamencie, na którym mają się wspierać te filary  – ma to być „Sprawne Państwo”, lepiej ściągające podatki, efektywnie wykorzystujące cyfryzację (platforma e-Administracja), prowadzące politykę zakupową wspierającą rozwój gospodarczy, posiadające długofalową strategię energetyczną.

Jako przedsiębiorca reprezentujący prywatny kapitał polski i działający w branży energetycznej powinienem się z tych zapowiedzi bardzo ucieszyć. Jednak w prezentacji Planu zabrakło mi podkreślenia zasadniczej kwestii, wskazania prawdziwego fundamentu, na którym opierają się sukcesy czołówki wysoko rozwiniętych państw naszego globu – ZAUFANIA.

Deficyt zaufania, w szczególności do Państwa i jego instytucji, ale także zaufania do innych: polityków, przedsiębiorców, funkcjonariuszy publicznych, partnerów, sąsiadów, generalnie do obcych, jest jedną z największych naszych bolączek, istotną przyczyną, iż nie rozwijamy się tak sprawnie i szybko jakbyśmy sobie tego wszyscy życzyli. Bo Sprawne Państwo to nie tylko łatwiejsze załatwianie spraw urzędowych, czy skuteczny aparat fiskalny, ścigający tych co od płacenia podatków się uchylają. To także, a może przede wszystkim Gwarant, że w Polsce szanowane będzie prawo, a uczciwi przedsiębiorcy, angażujący się w poważne projekty w Polsce będą mogli czuć się bezpiecznie i liczyć, że Państwo wstawi się za nimi w przypadku jakiejkolwiek próby bezprawnego naruszania ich interesów, czy powszechnie uznanych dobrych praktyk w obrocie gospodarczym.

Osobiście od ponad 2 lat obserwuję z bliska taki proces, zapewne jeden z wielu, niszczenia zaufania do Państwa, do prawa, wreszcie do intencji partnerów, prowadzony z godną podziwu determinacją przez jedną z kluczowych strategicznych Spółek Skarbu Państwa – Tauron Polska Energia S.A.  Koncern ten wynegocjował w 2010 r z inwestorami w branży OZE, w tym z kilkoma spółkami z polsko-amerykańskiej grupy kapitałowej dla której pracuję, umowy na odbiór energii elektrycznej i tzw. zielonych certyfikatów przez kolejne 15 lat, po z góry określonych cenach. Umowy te stanowiły podstawę do realizacji inwestycji w energetyce wiatrowej o wartości ok. 2 mld zł. Tak długo, jak było to korzystne, umowy były realizowane przez jedną ze spółek zależnych Koncernu. Gdy jednak ceny energii i certyfikatów w 2013 r spadły (m.in. na skutek działań Koncernu i innych dużych spółek energetycznych), co w tak długim okresie umownym nie jest niczym zaskakującym i może się okresowo zdarzać, umowy te zostały bezprawnie, pod fałszywym pretekstem, wypowiedziane, a realizująca je spółka zależna została postawiona przez Koncern w stan likwidacji. Inwestorzy zostali na przysłowiowym „lodzie”. Nie przedstawiono im żadnej propozycji rekompensaty poniesionych strat, czy choćby sensownej propozycji zmiany warunków umownych. Koncern działa z pozycji siły, uważając zapewne i to nie bez racji, że w praktyce niewiele ryzykuje.

Od prawie 1,5 roku toczą się w tej sprawie procesy sądowe, którym daleko do zakończenia. Okazuje się, że sądy dostrzegają potencjalną bezprawność działań Koncernu, a co najmniej naruszenie dobrych praktyk biznesowych, ale nie potrafią znaleźć skutecznych instrumentów, które zabezpieczyłyby interesy słabszej strony. Prawnicy Tauron doskonale zdają sobie sprawę, że w przypadku przegranej Koncern nie będzie musiał zrobić niczego więcej ponad to, co i tak powinien robić w myśl zawartych umów. Nie ma mowy o żadnym dodatkowym zadośćuczynieniu innym niż pokrycie udokumentowanych strat. Nie będzie dotkliwej kary, która spowodowałaby, że ewentualni naśladowcy 3 razy się zastanowią, zanim podejmą podobne próby zerwania wiążących ich umów.

Tak jest skonstruowane polskie prawo gospodarcze i kodeks cywilny, coraz bardziej nie przystające do zmieniających się warunków gospodarowania. Inni duzi gracze uważnie ten precedens obserwują i zastanawiają się, czy nie pójść tropem wytyczonym przez Tauron. Dlatego polski biznes działa cały czas w poczuciu niepewności, zwłaszcza w przypadku bardziej długofalowych przedsięwzięć. Cechuje nas, przedsiębiorców, ograniczone zaufanie do partnerów, w tym niestety do spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa, które przecież, jak żona Cezara, powinny być poza wszelkim podejrzeniem.

Nawet zresztą w przypadku wygranej poszkodowany nie może liczyć na skuteczną egzekucję postanowień sądowych. Tak jest właśnie w tym przypadku, gdzie jedna ze spółek uzyskała prawomocne i z klauzulą wykonalności postanowienie o zabezpieczeniu wykonywania umów. Jednak likwidatorzy powołani przez Koncern postanowienie to zignorowali i mimo upływu już prawie roku od jego wydania nadal nie jest realizowane.

Smaczku sprawie dodaje fakt, że jedną z likwidatorek była szefowa działu prawnego Koncernu, utytułowany radca prawny, która choćby tylko z racji swojego statusu – osoby zaufania publicznego – powinna w swoich działaniach kierować się przepisami prawa. Tymczasem ignorowanie prawomocnego postanowienia sądowego jest w oczywisty sposób prawa tego naruszeniem. Okazuje się jednak, że nic jej z tego tytułu nie grozi – sąd dyscyplinarny uznał, że swoim działaniem nie narusza kodeksu etycznego wiążącego radców prawnych w naszym kraju, gdyż swojej funkcji likwidatora nie wykonywała jako radca prawny (sic!). Cieszcie się radcowie i adwokaci – możecie robić najgorsze świństwa, ale pod warunkiem, że zdejmiecie w tym momencie swoje togi. Pytani przeze mnie prawnicy łapią się za głowę, czytając to kuriozalne uzasadnienie, ale jednocześnie nie chcą w tej sprawie zabierać publicznie głosu, bo wiąże ich zobowiązanie do korporacyjnej solidarności zawodowej.

Żeby było ciekawiej, to opisane powyżej działania Koncernu podjęto, gdy w jego zarządzie jedną z kluczowych funkcji pełnił były Minister Skarbu Państwa, prominentny polityk Platformy Obywatelskiej. Co mieli myśleć inwestorzy krajowi i zagraniczni widząc, że jeden z czołowych nominatów ówczesnego obozu władzy, stosuje, a co najmniej toleruje stosowanie praktyk charakterystycznych raczej dla „dzikiego zachodu”, czy „autorytarnego wschodu”, a nie państwa prawa. Wróble ćwierkają, że nie była to jedyna tego typu brutalna akcja podjęta przeciwko partnerom biznesowym Koncernu, co być może jest dziś powodem kłopotów w innych przedsięwzięciach realizowanych przez tą spółkę energetyczną.

Czemu to wszystko piszę i jaki to ma związek z prezentacją Planu Odpowiedzialnego Rozwoju przez Wicepremiera Mateusza Morawieckiego? Przecież to nie ten rząd odpowiada za zaistniały problem. To prawda, ale jest dla mnie oczywiste, że Plan ten nie powiedzie się, jeżeli Państwo nie poradzi sobie z zapobieganiem, a jeżeli już wystąpią, z szybkim wygaszaniem tego typu konfliktów, zwłaszcza jeżeli są one generowane przez spółki kontrolowane przez Państwo. Psują one naszemu krajowi opinię bardziej niż jakakolwiek zmasowana propaganda.

Aby uniknąć oskarżeń, że dzieje się tak za wiedzą, zgodą, a może i z inspiracji Państwa, zadaniem jego organów i funkcjonariuszy powinno być zapewnienie, że:

– umowy gospodarcze będą realizowane, gdyż ich zrywanie zagrożone będzie dotkliwymi sankcjami, nie tylko wymierzonymi w podmioty gospodarcze, ale w konkretne osoby dopuszczające się naruszeń prawa;

– sądy uzyskają skuteczne instrumenty piętnowania takich nagannych praktyk i ochrony interesów partnerów biznesowych, zwłaszcza tych którzy są słabszą stroną w sporze, a postępowania w tych sprawach toczyć się będą w znacznie szybszym tempie;

– otoczenie prawne i regulacyjne będzie na tyle stabilne, żeby nie tworzyć swoistej pokusy nadużycia, tak jak to miało miejsce w tym przypadku (zapaść na rynku zielonych certyfikatów była konsekwencją zaniechania, jeżeli nie świadomego działania ze strony prominentnych polityków poprzedniej ekipy rządowej);

– strategie ogłaszane przez Państwo będą realizowane stabilnie, bez nieustającej zmiany ich warunków – lepiej poświęcić więcej czasu na ich dobre opracowanie, w tym w konsultacji z przedsiębiorcami, którzy najlepiej znają niuanse funkcjonowania rynku, niż przyjmować niedopracowane koncepcje, tworzące pole dla spekulantów i cwaniaków;

– politycy, a zwłaszcza przedstawiciele rządu nie będą tworzyć atmosfery przyzwolenia dla atakowania prywatnych przedsiębiorców, którzy zaufali Państwu i przyczyniają się do realizacji ogłaszanych przez Państwo celów (w tym wypadku celów Polityki Energetycznej), działając z poszanowaniem prawa i reguł odpowiedzialnego biznesu.

Jeżeli te warunki nie zostaną spełnione, nie wierzę w rozwinięcie aktywności opisanych w Pierwszym i Trzecim Filarze Planu, a pośrednio i w pozostałych! Nieprzypadkowo w globalnych rankingach zaufania i rankingach innowacyjności nasz kraj znajduje się na odległych pozycjach w 5, czy 6 dziesiątce. Obserwując pierwszą dziesiątkę można łatwo wyprowadzić tezę – do rozwoju przedsiębiorczości, a w szczególności innowacyjności, potrzebna jest wola polityczna, entuzjazm wykonawców i ich zaufanie do Państwa oraz sprowadzone do minimum ryzyko regulacyjne. Tego nam w Polsce bardzo brakuje.

Kryzys zaufania musi zostać przełamany. Jeżeli nic się w tej kwestii nie zmieni, miejsce dla prowadzenia interesów w Polsce pozostanie tylko dla brutalnych graczy – kapitału spekulacyjnego, który będzie chciał szybko zdyskontować zyski i uciec. Bo Filary Rozwoju postawimy na „ruchomych piaskach” nieposzanowania prawa i braku gwarancji bezpieczeństwa dla długofalowych inwestycji!

Wiem, że jest to wyzwanie bardzo trudne, a obecny zły stan rzeczy w żadnym stopniu nie obciąża jeszcze tej ekipy rządowej, tak jak i opisywany kryzys obecnego kierownictwa Tauron. To co się dzieje w tej i innych sprawach jest skutkiem zaniechań, a także określonego sposobu myślenia opcji politycznej, która m.in. z takich powodów straciła poparcie większości wyborców, w tym zwłaszcza przedsiębiorców.

Nie wiadomo, ile jeszcze podobnych „trupów w szafie” napotka nowa ekipa. Aby jednak osiągnąć rzeczywisty sukces, musi się z takim kryzysami szybko uporać, gdyż szkodzą one, tak wśród przedsiębiorców polskich, jak i poważnych inwestorów zagranicznych, wizerunkowi Polski, jako bezpiecznego miejsca do inwestycji.

Konieczne jest także rozpoczęcie autentycznego dialogu z przedsiębiorcami, zwłaszcza z sektora niepublicznego, którzy myślą kategoriami sukcesu biznesowego, a nie politycznego kunktatorstwa. Po naszej stronie zgromadziliśmy już duży potencjał wiedzy i kompetencji, który pozwoliłby, o ile zostałby odpowiednio zagospodarowany, na przyśpieszenie niezbędnej transformacji polskiej gospodarki, a w szczególności sektora energetycznego. Dziś procesy te są petryfikowane przez interesy dużych korporacji energetycznych – warto zmienić podejście i szeroko otworzyć ten sektor dla tysięcy polskich przedsiębiorców, którzy pokażą, nie mam co do tego wątpliwości, że potrafią szybko podnieść poziom bezpieczeństwa energetycznego kraju, nie budując energetycznych „mamutów” (bloki 1000 MW na węgiel, którego cenne zasoby rabunkowo dewastujemy), czy goniąc „atomowego króliczka”!

*Prezes Zarządu Enerco Sp. z o.o. Sp. k., Wiceprezes Zarządu Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej, Minister Środowiska w rządzie Premiera Marka Belki. Od 2004 roku sprawował funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Środowiska. 25 kwietnia 2005 roku, po dymisji ministra Jerzego Swatonia, tymczasowo przejął obowiązki kierownika resortu. Od 24 maja 2005 roku do końca istnienia gabinetu Marka Belki, tj. do 31 października tego roku, sprawował urząd ministra w tym resorcie.

Najnowsze artykuły