KOMENTARZ
Dominika Ćosić
Niezależna korespondentka z Brukseli
W polityce nie ma przypadków. Medialny atak na komisarza Guenthera Oettingera następuje w szczególnym momencie – Komisja Europejska kwestionuje akurat zgodność South Stream z prawem unijnym, Parlament Europejski przyjmuje backloading, a w cieniu Majdanu toczy się gra gazowa ukraińsko-rosyjsko-unijna. Oettinger naraził się dużym, pozaunijnym graczom.
Kiedy Gunter Oettinger został mianowany na komisarza odpowiedzialnego za energię, pisałam we Wprost, że to tak, jakby lisa wpuścić do kurnika. Niemiec i polityka energetyczna kojarzyły się automatycznie z kanclerzem Schroederem i Gazpromem. Po czterech latach, cofam tamte słowa. Oettinger nie tylko wykazał się neutralnością wobec rosyjskich lobbystów, a wręcz nawet na różny sposób stawia im opór. Wystarczy choćby skupić się na ostatnich tygodniach i działaniach komisarza. W październiku opowiedział się za modernizacją – także ze środków międzynarodowych – ukraińskiego systemu transportu gazu. Podkreślił jednocześnie znaczenie Ukrainy dla europejskiego bezpieczeństwa energetycznego. Takie słowa, wobec rosnącej politycznej i finansowej presji Rosji na Ukrainę nie są przypadkowe i bez znaczenia. Jeszcze ważniejsza okazała się krytyka planów budowy gazociągu South Stream. Przypomnijmy, że Komisja Europejska uznała m.in. bilateralne umowy bułgarsko-rosyjskie za niezgodne z trzecim pakietem energetycznym. Nakazała konieczność ich renegocjacji lub wręcz odrzucenia. Podobnie zresztą uczyniła także w przypadku serbsko-rosyjskich umów. Oettinger podkreślał, że taryfy gazowe powinien wyznaczać niezależny operator, którego decyzję będzie zatwierdzał państwowy regulator, a nie Gazprom. Te utrudnienia, jak obliczają komisyjni eksperci, mogą opóźnić inwestycję o dwa lata, która według planów miała ruszyć już od 2016 roku. A przy okazji, to przecież Komisja Europejska sprzeciwiła się niekorzystnym dla Polski zapisom w naszej umowie z Gazpromem, podpisanej przez Waldemara Pawlaka i paradoksalnie dosyć broniła Polski przed Polską.
Jakie jeszcze grzechy ma na sumieniu komisarz? A choćby wspieranie, a przynajmniej nie mnożenie przeszkód dla gazu łupkowego. A zadanie ma tu trudne, bo w samej Komisji Europejskiej jest dosyć osamotniony – eksploatacji łupków sprzeciwiają się inni komisarze z Hedegaard i Potocnik. Nie przekreśla także niemiecki polityk energii opartej na węglu. Nie był entuzjastą koncepcji backloadingu. I to właśnie to stało się pretekstem do nagonki na niego. Według niemieckich mediów, w raporcie miał ponoć dokonać manipulacji, by zmienić proporcje miedzy wsparciem dla OZE i tradycyjnymi źródłami energii.
Zobaczymy, jak bardzo się rozpęta burza medialna i co przyniesie. Ale to, że wybuchła przypadkowo, jest mało prawdopodobne. Czy to zemsta producentów OZE? Czy może raczej nasz wielki sąsiad zza wschodniej granicy odgrywa się w ten sposób za blokowanie South Stream? A może związek to ma z roszadami unijnymi i ustalaniem kształtu kolejnej ekipy Komisji Europejskiej? A może wreszcie wszystko po trochu, bo przez cztery ostatnie lata wbrew oczekiwaniom Oettinger wywalczał sobie coraz większą niezależność i pomimo różnych utrudnień starał się realizować koncepcję zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego w Unii Europejskiej.