Prezes URE krytykuje prace nad ustawą o OZE

9 czerwca 2016, 07:30 Energetyka

Między innymi na temat zmian w ustawie OZE oraz o pomysłach systemy wsparcia, które mają pomóc w odbudowie mocy „Rzeczpospolita” rozmawiała z prezesem Urzędu Regulacji Energetyki Maciejem Bando.

Turbiny wiatrowe w Austrii

Tematem rozmowy były między innymi zmiany w ustawie o odnawialnych źródłach energii. Według prezesa URE takie działania powinny być podejmowane dopiero po zdefiniowaniu nowej polityki energetycznej, która określi priorytety branży, cel OZE oraz preferowane technologie. Dopiero w następstwie tych działań powinno dochodzić do zmian w prawie – uważa szef URE.

W ocenie Macieja Bando, obecne pośpieszne kształtowanie prawa może doprowadzić tylko do podważenia zaufania obywateli do Państwa. Jak podkreśla prezes, w obecnym projekcie ustawy wprowadzone są rozwiązania wspierające niewielką grupę podmiotów, kosztem około 4,5 tys. prosumentów, którzy już zdecydowali się na inwestycję w mikroinstalacje.

Rozmówca „Rzeczpospolitej” odniósł się też do proponowanego w projekcie zmian ustawy o OZE wzrostu opłaty przejściowej. Według niego samo rozwiązanie z punktu widzenie potrzeb sektora i bezpieczeństwa energetycznego wydaje się być uzasadnione, ale jak dodał, być może należałoby rozważyć inne koncepcje. Tu prezes wspomniał o możliwości ogłoszenia przetargu na budowę nowych źródeł, które teoretycznie daje mu prawo energetyczne, ale ze względu na konieczność uzgodnienia finansowania takiego projektu z ministrem finansów jest to rozwiązanie nierealizowalne.

W rozmowie z dziennikiem prezes URE podkreśla jednocześnie, że przy analizie wszelkich propozycji systemów wsparcia będzie dbał o równowagę interesów stron rynku energii. Jak tłumaczy, oznacza to, że będzie starał się kontrolować skalę obciążeń odbiorców energii oraz wydatkowanie środków.
„Rzeczpospolita” poruszyła z w rozmowie szefem URE również problem niedoborów mocy, którymi być może trzeba się będzie zmagać w najbliższych latach. Jak zwrócił uwagę prezes Bando, publikowane w tej sprawie opracowania wyraźnie pokazują, że nie ma już czasu na odkładanie decyzji o rozpoczęciu budowy kolejnych bloków. W tym kontekście prezes odniósł się od kwestii wprowadzenia rynku mocy. Jak zwrócił uwagę, energetyki nie można rozpatrywać tylko w kontekście biznesowym, bo prowadzi ona działalność w obszarze, który w bliskiej przyszłości nie może być w pełni zliberalizowany. Jednocześnie zastrzegł, że rolą regulatora powinno być monitorowanie wszelkich systemów wsparcia.

Tematem rozmowy była również kwestia importu energii elektrycznej, jako ewentualnej alternatywy dla budowy nowych bloków. W ocenie szefa URE import nie może zastąpić własnej produkcji, można go rozpatrywać jako element podnoszący bezpieczeństwo energetyczne.

– Niemcy czy Czesi stoją przed podobnym dylematem jak Polska. Według dzisiejszych analiz u nich także w połowie lat 20. zabraknie mocy. Gdy nasi sąsiedzi będą mieli niedobór, to w pierwszej kolejności będą zabezpieczać własne potrzeby – powiedział prezes „Rz” i dodał, że nie ma możliwości byśmy przestali być producentem energii, a stali się jej importerem.