ANALIZA
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Rośnie wianuszek spółek w Europie Środkowo-Wschodniej, które są zainteresowane rosyjskim gazem z Nord Stream 2. Operator gazociągów na Słowacji jest gotów pompować go z zachodu na inne rynki. Polska musi zachować się racjonalnie.
W odpowiedzi na informacje Gazpromu o tym, że słowacki operator gazociągów przesyłowych Eustream doszedł do porozumienia na temat przesyłu gazu z Nord Stream 2 przez jego infrastrukturę, spółka wydała krótki komunikat. Otrzymali satysfakcjonujące gwarancje ze strony Gazpromu.
– Eustream omówił z przedstawicielami Gazpromu potencjalny wpływ dostaw gazu z Nord Stream 2 przez korytarz centralny do Europy środkowej – poinformowała spółka. – Eustream przyjął zapewnienia Gazpromu, że słowacki i czeski system przesyłowy będą wykorzystywane nawet, jeśli dojdzie do budowy gazociągu Nord Stream 2. Eustream wysoko ceni sobie zrozumienie obu stron odnośnie tego, że funkcjonalność punktu wejścia z Ukrainy na Słowację powinna zostać w pełni utrzymana także w wypadku realizacji projektu Nord Stream 2 – podali Słowacy.
Tego samego dnia polski operator gazociągów przesyłowych Gaz-System poinformował o rozpoczęciu procedury open season dla punktu wejścia i wyjścia Polska-Słowacja. Ma ona pozwolić na zbadanie zapotrzebowania na gaz z planowanego gazociągu między dwoma krajami. Podobne konsultacje rynkowe operatora niemieckiego Gascade pozwoliły ustalić, że jest popyt na gaz z Nord Stream 2, który byłby dostarczany gazociągiem EUGAL do Czech, a stamtąd do Polski, być może przez Gazociąg Polska-Słowacja. Niemcy ustalili zapotrzebowanie firm zgłaszających je w Czechach na poziomie 54 mld m3 rocznie, a w Polsce na poziomie 11 mld m3 rocznie. Chociaż akcjonariusze konsorcjum Nord Stream 2 – Wintershall i Gazprom – sugerowali, że polskie zapotrzebowanie zgłosiła Warszawa, nasza stolica i Gaz-System zdementowały te informacje.
W odpowiedzi na nie Gazprom zapewnił, że jeśli po zakończeniu umowy z PGNiG, spółka nie będzie zainteresowana gazem z Rosji, firma z Petersburga zaoferuje ją innemu odbiorcy, na przykład zagranicznemu, który dostarczy ten wolumen na polski rynek. Polskie władze zasugerowały, że jeśli przez połączenia gazowe na zachodzie i południu kraju miałby płynąć nowy gaz z Rosji, to priorytetowego znaczenia nabierają projekty gwarantujące realną dywersyfikację, czyli rozbudowa gazoportu w Świnoujściu oraz budowa Korytarza Norweskiego.
Z Bratysławy płynie zły sygnał. 1 lipca obejmuje ona prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Jeszcze 20 czerwca stolicę Słowacji odwiedził prezes Gazpromu Aleksiej Miller, gdzie rozmawiał z premierem Robertem Fico. Słowacki premier zadeklarował wtedy, że w czasie prezydencji jego kraj chce być „uczciwym pośrednikiem” w sprawie Nord Stream 2 pomimo krytycznego stosunku do tego kontrowersyjnego projektu. Być może w utrzymaniu zdystansowanej pozycji pomogą mu gwarancje Gazpromu. Można z nich wyczytać, że poziom tranzytu przez Słowację nie spadnie nawet, jeżeli będzie on realizowany od zachodu, a nie od wschodu. Z punktu widzenia czysto ekonomicznego będzie to opłacalne dla Eustream. Możliwe też, że gwarancje Gazpromu dotyczą utrzymania określonego poziomu tranzytu przez Ukrainę i Słowację pomimo powstania Nord Stream 2, ale kłóciłoby się to z planami EUGAL, który musi mieć zbyt na gaz, aby był opłacalny ekonomicznie.
Gaz z Nord Stream 2 mogłaby odbierać także Ukraina, przez tzw. duży rewers gazowy, czyli połączenie Wielkie Kapuszany-Użhorod o przepustowości rocznej do 30 mld m3. Także 30 czerwca ukraiński Naftogaz poinformował o porozumieniu w sprawie cen dostaw gazu od Gazpromu w trzecim kwartale 2016 roku. Ze względu na niskie ceny ropy naftowej ma ona wynieść według Naftogazu 173 dolary za 1000 m3. Z punktu widzenia ekonomicznego będzie to opłacalne dla Kijowa.
Średnia cena gazu dla Europy w 2016 roku ma według Gazpromu wynieść 200 dolarów za tę samą ilość. To wynik uzależnienia kontraktów długoterminowych z Rosjanami od indeksu cen ropy naftowej, które w dobie wyżu cenowego odbierały im konkurencyjność, a w okresie niżu – przeciwnie – zwiększają ich atrakcyjność do tego stopnia, że firmy wybierają je na niekorzyść ofert z giełdy. Ukraińcy chcą odebrać w trzecim kwartale tego roku 3 mld m3 gazu od Gazpromu. Tak niski wolumen miesięczny można swobodnie realizować z zachodu, przez połączenie ze Słowacją, jeżeli w 2019 roku będzie gotowy Nord Stream 2, a umowa tranzytowa Gazprom-Naftogaz nie zostanie przedłużona. W przyszłości Gazprom, który ma kontrolę nad kodami przepustowości połączenia, może poczynić ustępstwo i otworzyć duży rewers i także za jego pomocą słać gaz nad Dniepr.
Nie wiadomo, czy jest to scenariusz akceptowalny w Europie. Niemcy postawili trzy warunki, które muszą zostać spełnione, aby możliwa była realizacja projektu Nord Stream 2. Berlin ustami kanclerz Angeli Merkel i wicekanclerza Sigmara Gabriela zapowiedział, że inwestycja:
- musi być zgodna z prawem europejskim,
- nie może ona prowadzić do ograniczenia dostaw do Europy Środkowej,
- musi uwzględniać utrzymanie tranzytu przez Ukrainę.
Według wyliczeń Vygon Consulting, dla rentowności ukraińskich gazociągów niezbędny jest minimalny tranzyt w wysokości 35 mld m3 rocznie. W 2015 roku wyniósł on 57 mld m3. Zakładając, że Polacy nie zgodzą się na odbiór gazu przez połączenia na południu i zachodzie, mogliby odbierać nadal część gazu przez Ukrainę, za pomocą połączeń w Drozdowiczach (8,5 mld m3 rocznie na kierunku zachodnim) oraz Hrubieszowie (0,3 mld m3 rocznie). Trudno jednak znaleźć kolejnych odbiorców na gaz rosyjski słany przez Ukrainę, jeżeli w Europie Środkowo-Wschodniej wszyscy poza Polską będą go odbierać przez Nord Stream 2. Nie wiadomo czy i w jaki sposób spółki wyrażające zainteresowanie Nord Stream 2 odnoszą swe plany do deklaracji stolic regionu o woli utrzymania tranzytu przez Ukrainę. Nie wiadomo, czy stolice zaakceptują opcję, w której tranzyt przez Ukrainę nie zostanie zachowany.
Sygnał z Bratysławy w przededniu objęcia prezydencji przez Słowację może zepsuć relacje z Polską i Ukrainą. Jest on korzystny dla konsorcjum Nord Stream 2, które pokazuje, że będzie miało zbyt na gaz z drugiego gazociągu bałtyckiego. Pomruki Gazpromu o możliwości pominięcia PGNiG w dostawach gazu do Polski po zakończeniu kontraktu w 2022 roku są odpowiedzią na deklaracje Warszawy o możliwości porzucenia dostaw z Rosji. Taką możliwość opisywałem w analizie z maja 2016 roku. Zwiększają one dodatkowo napięcie i wrażenie izolacji Polaków w oporze wobec Nord Stream 2. Taktyka salami pozwala Rosjanom wykrawać kolejnych graczy z koalicji przeciwko budowie tego projektu. Prawdopodobnie jest obliczona na to, że Polska zareaguje nerwowo i da sygnał regionowi, że nie jest partnerem do rozmowy. Jeżeli zostałaby ze swoimi planami dywersyfikacji przy użyciu gazoportu i Korytarza Norweskiego sama, Nord Stream 2 nie miałby już konkurencji w regionie.
Warto zaznaczyć, że Ukrainie udało się uzyskać deklarację Bułgarii o potępieniu projektu podczas wizyty prezydenta Petro Poroszenki w Sofii z 30 czerwca tego roku. Warto jednak pamiętać, że dzięki projektowi Eastring, promowanemu przez Słowację, gaz z Nord Stream 2 mógłby trafiać do całej Europy Środkowej i na Bałkany, także do Bułgarii. Polska, podobnie jak Ukraina, nie powinny przywiązywać dużej wagi do deklaracji krajów regionu krytycznych wobec Nord Stream 2, bo mogą one dokonać wolty, po uzyskaniu atrakcyjnej oferty od Gazpromu, jak Eustream. Postulat Naftogazu objęcia Nord Stream 2 sankcjami jest nierealny i może być postrzegany w europejskich stolicach, których firmy już zgłaszają się po gaz z Rosji, jako kuriozum. Polska może reagować jak Ukraina lub poszukać bardziej wyrafinowanego sposobu działania.
Instrumentarium:
- Decyzji w sprawie utworzenia konsorcjum Nord Stream 2 nie podjął jeszcze Urząd Ochrony Klienta i Konsumenta (UOKiK). Ma on cztery miesiące na decyzję o tym, czy nowy byt zagrozi konkurencji rynkowej. Jeżeli w wyniku realizacji projektu mógłby powstać kartel gazowy, który będzie dostarczał rosyjski surowiec w regionie, podkopując alternatywne propozycje, być może UOKiK nie wyrazi zgody na powstanie konsorcjum.
- Jeżeli urząd antymonopolowy wyda zgodę, kolejnym szańcem może być ocena oddziaływania środowiskowego Nord Stream 2, którą muszą wydać kraje przez których terytorium będzie przebiegał w przyszłości nowy gazociąg.
- Rozwiązanie ostateczne to zgłoszenie sprawy do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, gdzie postępowanie może trwać kilka lat i niezależnie od wyniku da czas Polakom.
Działaniem powodującym izolację w regionie byłaby obstrukcja współpracy gazowej z krajami regionu Europy Środkowo-Wschodniej w ramach Korytarza Północ-Południe wspieranego przez Komisję Europejską. Nerwowym ruchem mogłaby być ingerencja w procedurę open season dla połączenia Polska-Słowacja. Połączenia gazowe z Czechami i Słowacją powinny powstać, choć Polacy mają prawo oczekiwać odpowiednich gwarancji ze strony sąsiadów, które sprawią, że gazociągi posłużą dywersyfikacji, a nie zwiększaniu przepustowości dostępnej na poczet dostaw gazu z Rosji.
Polacy muszą działać tak, aby los projektu Nord Stream 2 miał jak najmniejszy wpływ na bezpieczeństwo energetyczne i rozwój rynku gazu w ich kraju. W tym celu konieczna jest realizacja projektów dywersyfikacyjnych oraz ich uatrakcyjnienie dla sąsiadów, co pozwoli pokazać partnerom skandynawskim, anglosaskim i innym większy wolumen potencjalnego rynku zbytu na gaz z Norwegii i LNG z całego świata.
Instrumentarium:
- Socjalizacja kosztów gazoportu do czasu rozwinięcia rynku zbytu na LNG ze Świnoujścia
- Budowa/rozbudowa połączeń gazowych z sąsiadami: Niemcami, Danią, Czechami, Słowacją, Ukrainą. To za ich pomocą gaz np. norweski z Polski będzie docierał na nowe rynki. Nie ma gwarancji, że samo połączenie z Ukrainą o przepustowości planowanej na 8 mld m3 rocznie wystarczy, bo Ukraińcy już kontraktują gaz z Rosji i mogą zwiększać wolumen zakupów w przyszłości. Warunkiem sine qua non budowy kolejnych połączeń są gwarancje.
- Operatorzy w regionie powinni zagwarantować, że połączenia z nimi będą służyć dywersyfikacji, a nie zwiększeniu przepustowości dostępnej dla gazu z Rosji. Niekorzystnym przykładem może być punkt w Mallnow, czyli rewers na Gazociągu Jamalskim, w sprawie którego gwarancji nie chce udzielić niemiecki Gascade, pod częściową kontrolą Gazpromu (50 procent akcji, pozostałe w rękach Wintershall). Być może sposobem na uzyskanie ich będzie interwencja Komisji Europejskiej poprzez zreformowane rozporządzenie o bezpieczeństwie dostaw (rozporządzenie SoS), które według postulatu Brukseli ma uwzględniać regionalne plany na wypadek kryzysu dostaw. Być może jest szansa na walkę o inny rodzaj gwarancji satysfakcjonujących Polskę.
- Budowa połączeń gazowych z sąsiadami dopiero po urentownieniu projektów dywersyfikacyjnych. Polacy mogą opóźniać budowę połączeń gazowych z sąsiadami do czasu uruchomienia projektów Bramy Północnej. Wtedy jednak będzie im trudniej uniknąć izolacji w regionie i rozmawiać o reeksporcie gazu przez Polskę do sąsiadów.
Przez tanią ropę oferta Gazpromu jest znowu atrakcyjna. Firma daje sygnał o gotowości do bardziej elastycznego podejścia. Aby Polska nie pozostała ze swoimi planami dywersyfikacji sama, musi podjąć grę oferując rozwiązania atrakcyjne dla regionu. Alternatywą jest izolacja i budowa projektów dywersyfikacyjnych na własne potrzeby. Los Nord Stream 2 nie jest jednak przesądzony. Sprawna polityka Polski i innych stolic może doprowadzić do zatrzymania projektu ze względu na nierentowność lub decyzję polityczną o porzuceniu kosztownego wizerunkowo przedsięwzięcia.