– Propozycja Komisji Europejskiej dotycząca 27% energii wiatrowej jest – delikatnie mówiąc – mało ambitna i poniżej oczekiwań branżowych. To zła wiadomość dla inwestorów. Ciężej będzie pozyskać kapitał na nowe projekty. Instytucje finansowe i przedsiębiorcy odniosą wrażenie, że Unii na nie zależy na rozwoju technologii OZE. Cele klimatyczne mają nie być wiążące dla państw członkowskich, to automatycznie zwiększy ryzyko inwestycyjne, wzrosną koszty pozyskania kapitału a tym samym opłacalność inwestycji – mówi w wywiadzie dla portalu ToCoWażne.pl dyrektor ds. regulacyjnych Europejskiego Komitetu Regulacyjnego Związki Energii Wiatrowej Stephane Bourgeois.
W jego opinii największy wpływ na woltę Unii miała opinia Wielkiej Brytanii, której przede wszystkim zależało na stworzeniu warunków do subsydiowania energetyki nuklearnej . Inne kraje, walczyły o utrzymanie subsydiowanej energii z węgla kamiennego.
Bourgeois twierdzi, że jeśli wejdą w życie propozycje z Białej Księgi, to realne jest spowolnienie rozwoju całej branży energetyki wiatrowej i wzrost jej kosztów do roku 2020.
– Dziś energia wiatrowa uznawana jest za najczystszy sposób produkcji energii. Potrzebujemy jasnych ram prawnych, które utwierdzą inwestorów w przekonaniu, że energia wiatrowa będzie opłacalna i ramy. Ambitne cele jakie UE teoretycznie wciąż sobie stawia, muszą być realistyczne i poparte wiążącymi regulacjami – mówi rozmówca portalu.
Według Bourgeoisa, choć Polska może inwestować w poszukiwania gazu łupkowego, jednak jest to znacznie droższe niż energetyka wiatrowa.
– Polska nie jest Stanami Zjednoczonymi i trudno aby w całości w tym względzie skopiowała rozwiązania amerykańskie. Gdyby mogła odbyć się na ten temat debata, na pewno energetyka wiatrowa okazała by się najbardziej korzystna – w porównaniu z paliwami kopalnymi czy też gazem łupkowym – ocenia ekspert.
Źródło: ToCoWażne